Bileciki do kontroli, proszę! Nie, nie… Nie muszą się państwo obawiać. Tym razem to nie obowiązkowa kontrola. Zresztą z Biblioteką PZPN nikt nie jedzie na gapę. Po prostu spieszymy donieść, że w naszym przepastnym archiwum mamy kolejny regał. Każdy kibic będzie mógł na nim ułożyć swoje najcenniejsze pamiątki: archiwalne karty wstępu, programy meczowe i stare plakaty. Oczywiście, wyłącznie w cyfrowej formie.
Będą wśród nich prawdziwe cacka, jak na przykład bilet na barażowy mecz eliminacji mistrzostw świata 1958. Miesiąc po pamiętnym zwycięstwie Polski nad ZSRR na Stadionie Śląskim (2:1), w którym dwa gole Sowietom strzelił Gerard Cieślik, obie drużyny zmierzyły się w Lipsku. Kwalifikacje zakończyły bowiem, mając na koncie tę samą liczbę punktów, a wówczas o miejscu w tabeli nie decydowała jeszcze ani różnica bramek ani bilans spotkań bezpośrednich. 24 listopada 1957 roku biało-czerwoni przegrali 0:2, a na własne oczy zobaczył to pan (a może pani?), siedzący w sektorze 16, rząd 70, miejsce 24.
A gdzie był ten sektor? Temu możemy się przyjrzeć na odwrocie biletu. I już wiemy, że kibic (a może fanka?) weszła na stadion bramą D.
Skoro jesteśmy już za zachodnią granicą, to z NRD przenieśmy się do ówczesnej RFN. I to od razu o piętnaście lat. Czyli do czasu pierwszego wielkiego sukcesu polskiej piłki – triumfu na igrzyskach w Monachium. W finale pokonaliśmy 2:1 Węgrów, a dla upamiętnienia tego zwycięstwa władze PRL 10 września ogłosiły Dniem Polskiego Piłkarza. Oto karta wstępu na olimpijski finał, a na niej dość zaskakująca data. Zapewniamy jednak, że mecz z Madziarami odbył się 24 godziny później. Data się nie zgadza, bo 5 września po zamachu terrorystycznym trzeba było zmienić kalendarz zawodów, a bilety były wydrukowane wcześniej.
A teraz trzy prawdziwe rarytasy z pamiętnych dla nas eliminacji mistrzostw świata 1974. Ten szczęśliwiec w przedsprzedaży za ledwie złotówkę nabył miejsce siedzące na mecz z Anglią (2:0) i na własne oczy zobaczył, jak Włodzimierz Lubański ośmiesza Bobby’ego Moore’a i strzela zwycięską bramkę.
A ten za całe czterdzieści złotych obejrzał łomot, który biało-czerwoni spuścili Walijczykom (3:0). Wbrew kolejności drużyn na wydruku spotkanie (podobnie jak powyższe z Anglią) odbyło się w Chorzowie. Po prostu w tamtych czasach dobry obyczaj nakazywał wymienić zespół gości na pierwszym miejscu.
Tu zaś wystarczy wymienić tylko datę, która tym razem się zgadza. 17 października 1973 roku. Za cztery funty wieczór trzech Janów: Tomaszewskiego, Domarskiego i… Ciszewskiego, który szalał w kabinie komentatorskiej. A na bilecie prośba od organizatorów, by zająć miejsca na trybunach pół godziny przed rozpoczęciem spotkania.
Był awans, potem fantastyczna gra na niemieckich boiskach i wreszcie mecz o trzecie miejsce na mistrzostwach świata 1974 z wielką Brazylią. Stadion Olimpijski w Monachium. 30 marek, sektor N2, rząd 23, miejsce 12.
Rok później znów Kocioł Czarownic i najlepszy w historii mecz biało-czerwonych. W eliminacjach Euro 1976 rozgromiliśmy wicemistrzów świata Holendrów 4:1. Widać, że zaczęła się inflacja, bo bilet już za 80 złotych. Łącznie z dopłatą na PKOl i FRKF (Fundację Rozwoju Kultury Fizycznej).
A to już powiew nowoczesności. Karta wstępu na mecz otwarcia mundialu w Argentynie, w którym biało-czerwoni zmierzyli się z RFN (0:0). Kilka piktogramów i wszystko jasne. Tym razem siedzimy za bramką. Cóż, miejsce dopiero szóstej kategorii…
Po czterech latach organizatorzy mistrzostw świata powrócili do trochę bardziej tradycyjnej formy. To bilet na mecz z Belgią (3:0), w którym trzy fantastyczne gole strzelił Zbigniew Boniek. Cena: 1600 pesetas. Na odwrocie szczegółowy plan Camp Nou.
Na koniec jeszcze absolutny minimalizm, czyli bilet na mecz z Belgią w eliminacjach mundialu 1986. Inflacja w górę. Cena: 900 złotych. PRL chwiał się ku upadkowi, więc graficy nie mogli poszaleć. Tu też mamy plan stadionu, ale rysował go chyba najmłodszy syn prezesa działu dystrybucji.
Takich rarytasów zebraliśmy sporo i będziemy je sukcesywnie zamieszczać na stronach meczowych Biblioteki. Jeśli w swoim domowym archiwum masz podobne skarby, to przyślij skany lub zdjęcia na adres biblioteka@pzpn.pl. W ten sposób i Ty zapiszesz kilka kart w historii polskiego futbolu.