Był kolorowym ptakiem polskiego futbolu. Podkreślał to nie tylko zachowaniem, ale także ubiorem. Do legendy przeszły jego dowcipy i żarty, które nagminnie robił kolegom oraz… przełożonym. Rozpuścił na przykład plotkę, że buduje sobie willę w Zakopanem, choć nie było w tym prawdy. W trakcie kariery często brał udział w mocno zakrapianych imprezach. Nie wypierał się również, że grał w ustawianych meczach. To był jednak tylko dodatek do tego, co kochał najbardziej. 21 stycznia to rocznica urodzin znakomitego bramkarza, nieżyjącego już niestety, Zygmunta Kukli.
Urodził się w 1948 roku w Nysie, ale przez dwadzieścia jeden lat był wierny Stali Mielec. To także dzięki niemu mały, prowincjonalny klub z Podkarpacia wszedł na salony. Najpierw polskiego, a później europejskiego futbolu. Piłkarze Stali mieli oparcie w możnym protektorze – Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego – który w latach 70. nie żałował pieniędzy na piłkarzy. A ci odpłacali się świetną grą. Kukla, Henryk Kasperczak, Grzegorz Lato, Jan Domarski, Andrzej Szarmach – te nazwiska na każdym robiły wrażenie. Podobnie jak sukcesy Stali: dwa mistrzostwa Polski (1973, 1976), finał krajowego Pucharu (1976), ćwierćfinał Pucharu UEFA (1975/76) czy pamiętne mecze z Realem Madryt w Pucharze Europy (1976).
Polscy piłkarze przed meczem z Argentyną na mundialu'78 znaleźli czas na spacer po Rosario. Na pierwszym planie (od lewej): Zygmunt Kukla, Jerzy Gorgoń i Włodzimierz Mazur.
Biorąc udział w takim projekcie, prędzej czy później Kukla musiał trafić do reprezentacji. W październiku 1976 roku zagrał z Portugalią w eliminacjach MŚ. Był to także selekcjonerski debiut Jacka Gmocha. W Porto Polacy wygrali 2:0. Kukla pomyślnie przeszedł reprezentacyjny chrzest, a jego interwencja przy strzale Oliveiry była wysokiej klasy.
Na argentyński mundial pojechał jednak w roli dublera Jana Tomaszewskiego. Wydawało się, że „nie odklei” się od ławki, jednak po porażce z Argentyną (0:2) Gmoch postanowił zmienić bramkarza. W spotkaniu z Peru (1:0) Kukla nie miał wiele pracy, lecz z Brazylią (1:3) mógł się wykazać. Niespecjalnie się udało, ale koledzy z defensywy niewiele mu pomogli. A Brazylijczycy skwapliwie z tego skorzystali. Przy straconych golach Kukla nie miał szans, ale kilka jego parad uchroniło biało-czerwonych przed pogromem.
Pierwszym bramkarzem kadry został dopiero u Ryszarda Kuleszy. Zagrał we wszystkich meczach eliminacji Euro’80. To także dzięki jego kapitalnym interwencjom biało-czerwoni po raz drugi na Stadionie Śląskim pokonali wicemistrzów świata z Holandii, tym razem 2:0.
Niestety to, co zyskaliśmy z reprezentacją Pomarańczowych, straciliśmy z NRD (1:2 w Lipsku i tylko 1:1 w Chorzowie). Rewanżowe starcie z Holandią w Amsterdamie (1:1) było pożegnaniem Kukli z drużyną narodową. Na zakończenie kariery wyjechał do Grecji, ale po powrocie nie chciał wracać do futbolu. Wybrał pracę w fabryce WSK w Mielcu. Tam zaczęły się jego problemy ze zdrowiem. Najpierw wózek widłowy poranił mu stopę. Ledwo uniknął amputacji. Później stoczył zwycięską walkę z rakiem gardła, ale w 2016 roku doznał rozległego wylewu. Tego pojedynku już nie wygrał. Zmarł w wieku 68 lat.
► ZOBACZ NAJPIĘKNIEJSZE PARADY ZYGMUNTA KUKLI W REPREZENTACJI POLSKI