Szczęście było blisko. W półfinale hiszpańskiego mundialu (1982) biało-czerwoni nie dali jednak rady rozpędzonym Włochom (na zdjęciu Paweł Janas w pojedynku z Paolo Rossim). To właśnie po golach Rossiego Squadra Azzurra wygrała 2:0 i zagrała z RFN w wielkim finale. Do dziś kibice dyskutują, co by było gdyby… Gdyby w starciu z Italią mógł zagrać odsunięty za kartki Zbigniew Boniek. Gdyby selekcjoner Antoni Piechniczek wystawił Andrzeja Szarmacha, który miał patent na Włochów i którego nasi rywale panicznie się bali. I słusznie, bo „Diabeł” dwukrotnie „skaleczył” słynnego bramkarza Dino Zoffa: w 1974 roku w finałach MŚ (2:1) i sześć lat później w spotkaniu towarzyskim (2:2).
Awans do najlepszej czwórki Espana’82 był wielkim sukcesem, ale nastroje w naszej drużynie po porażce z Italią były minorowe. W końcu nie codziennie gra się o finał najważniejszej piłkarskiej imprezy na świecie. Ten smutek i rozczarowanie widać także w trakcie studia unilateralnego z Barcelony. Dziennikarz Telewizji Polskiej Waldemar Krajewski rozmawiał tuż po spotkaniu z Włochami z trenerem Piechniczkiem, kapitanem zespołu Władysławem Żmudą, Pawłem Janasem, Januszem Kupcewiczem oraz „wielkim nieobecnym” półfinału Zbigniewem Bońkiem. Warto posłuchać tego, co mieli do powiedzenia „na gorąco” (dosłownie i w przenośni, bo wtedy w Katalonii panowały ponad 40-stopniowe upały) bohaterowie spotkania na stadionie Camp Nou.