Wembley, mecz na wodzie, pięć bramek w meczu z Peru, historyczne pierwsze zwycięstwo nad Niemcami na Narodowym – to znają i widzieli wszyscy. Zasoby Biblioteki PZPN kryją jednak prawdziwe skarby, które warto odkryć, bo długo leżały głęboko schowane w telewizyjnych archiwach. Z okazji świąt mamy dla Państwa wyjątkowy prezent. Dziesięć nieoczywistych przebojów polskiej piłki, do których słowa napisali znakomici komentatorzy, a muzykę – życie.
Najsłynniejszy mecz w historii naszego futbolu i emocje, którym dał się ponieść cały naród. Po „zwycięskim” remisie z Anglią rozentuzjazmowany Jan Ciszewski rozmawiał z bohaterami widowiska, stojąc za jedną z bramek. Na początku wywiadu z Janem Tomaszewskim porównał bramkarza do zwyciężczyni konkursu piękności i – nie zważając na konwenanse – siarczyście go wycałował, dziękując za rozegranie fantastycznego spotkania. Miss Polonia z Wembley, nieco speszona, dyskretnie się uśmiechnęła.
Efektowne zwycięstwo biało-czerwonych w eliminacjach Euro 1976 to zdaniem wielu najlepszy mecz w dziejach polskiej piłki. Ma on jednak dodatkowy smaczek, bo nasz zespół – jedyny raz w historii – grał w koszulkach z… czerwonym orłem na piersi. Wszystko przez błąd popełniony przez niemieckiego producenta, który pomylił kolory. Komplet strojów dotarł nad Wisłę w ostatniej chwili i na poprawkę nie było już czasu.
Przywitanie kapitanów obu drużyn, Johana Cruyffa i Kazimierza Deyny. Na piersi polskiego zawodnika jedyny w swoim rodzaju orzełek – czerwony, na białym tle.
Jeśli Milicja Obywatelska kojarzy Wam się wyłącznie z zabawą w „pałka, zapałka, dwa kije”, warto zobaczyć znakomity reportaż TVP nakręcony przed i w trakcie meczu eliminacji Euro 1976 z Włochami. Sposób, w jaki funkcjonariusze próbują zabawić czekający na widowisko tłum, rozkłada na łopatki nawet największego ponuraka. Materiał fantastycznie pokazuje też klimat epoki, w której na trybunach zamiast wulgarnych przyśpiewek wznoszono… transparenty. Na przykład taki: „Makaronu dużo jecie, 4:0 dostaniecie”.
Drugie z rzędu zwycięstwo w drugich z rzędu eliminacjach Euro nad aktualnymi wówczas wicemistrzami świata. Sukces tym bardziej wart jest podziwu, że dwa tygodnie wcześniej biało-czerwoni rozegrali słynny mecz w Lipsku, po którym cała drużyna miała duże kłopoty żołądkowe (enerdowscy działacze podczas obiadu prawdopodobnie dosypali coś Polakom do jedzenia). Młode organizmy szybko się zregenerowały, a zespół do zwycięstwa poprowadził Zbigniew Boniek, który strzelił swojego jubileuszowego dziesiątego gola w kadrze.
Po efektownej akcji Zbigniewa Bońka Polska wyszła na prowadzenie. „Zibi” z dziecinną łatwością minął holenderskich obrońców i strzelił 10. gola w 34. występie w reprezentacji.
„Teraz jest dosyć dziwna sytuacja... Konie mamy, proszę państwa, na stadionie Malty. Trzy zmęczone już życiem rumaki, policja. Ciężka to będzie sytuacja” – to też oczywiście niezapomniany Jan Ciszewski. Sytuacja była i dziwna, i ciężka, bo podczas walki o mundial w Hiszpanii na boisko posypały się… kamienie. Po stracie drugiej bramki wściekli kibice gospodarzy wszczęli zamieszki i sędzia musiał przerwać mecz. Wydawało się, że unikatowy zapis dramatycznych wydarzeń na stadionie w Gżirze zaginął gdzieś w telewizyjnych archiwach. Nam udało się go odnaleźć.
Na tego gola polscy kibice czekali długie 23 lata. W piękny październikowy wieczór Marek Citko powtórzył wyczyn Jana Domarskiego i strzelił gola na Wembley w meczu eliminacji mistrzostw świata. Stało się to już w 7. minucie i biało-czerwoni sensacyjnie objęli prowadzenie. Jak się skończyło, wiemy, ale nie przeszkodziło to 22-letniemu napastnikowi zostać bohaterem narodowym. W olimpijskim roku 1996 Citko wygrał plebiscyt TVP na najlepszego polskiego sportowca.
Choć w latach 90. tego słowa nie było w powszechnym użyciu, Marek Citko był z pewnością pierwszym polskim piłkarzem celebrytą. Na zdjęciu zawodnik Widzewa podczas wyborów Miss Podlasia 1997.
Kwintesencja słynnego Engelowskiego „futbolu na tak” i mecz, w którym dla reprezentacji narodził się Emmanuel Olisadebe. Polacy – zamiast jak wcześniej na wyjazdach z trudnym rywalem desperacko bronić bezbramkowego remisu – zagrali otwarcie, ofensywnie, czym całkowicie zaskoczyli rywali. Atakowali z impetem, bronili się już gorzej, dlatego roztrwonili przewagę, jaką dały im dwa gole Olego. Na szczęście walczyli do końca, a zwycięstwo zapewnił im rezerwowy Bartosz Karwan.
Dwa gole Emmanuela Olisadebe w pierwszej połowie ustawiły mecz, choć niewiele brakowało, a zwycięstwo wymknęłoby się naszej drużynie z rąk.
W historii polskiej piłki były pewnie bardziej chwalebne i imponujące wygrane, ale nie o sam wynik w tym wypadku chodzi. W meczu eliminacji mundialu 2010 z San Marino swoją pierwszą bramkę w reprezentacji – i to w debiucie – zdobył Robert Lewandowski. Nasz supersnajper wszedł na boisko po niespełna godzinie i potrzebował zaledwie ośmiu minut, aby wpisać się na listę strzelców. Co ciekawe, z dziewiątką grał wówczas Łukasz Piszczek. Przyszły RL9 miał koszulkę z numerem 13.
Jeszcze jedno spotkanie z outsiderem z Półwyspu Apenińskiego i najwyższe w dziejach naszego futbolu zwycięstwo. Gdyby nie jasny zapis w kronikach i dokument w postaci wideo, to wygraną aż 10:0 można by uznać za żart, bo mecz odbył się 1 kwietnia, a więc w prima aprilis. Ale nie, Polacy zagrali ze śmiertelną powagą i rozpruli tego dnia worek z golami. Ciekawostka: do siatki rywali trafiło dwóch Lewandowskich. Najpierw Robert, potem Mariusz.
10. bramkę, dającą reprezentacji Polski historyczne, najwyższe zwycięstwo w meczu o punkty, zdobył rezerwowy Marek Saganowski.
Zaczęliśmy od Wembley i na Wembley kończymy. Zachowując wszelkie proporcje, trzeba przyznać, że niespodziewane zwycięstwo polskiej młodzieżówki na Euro 2019 wiele łączy z sukcesem Orłów Górskiego. W Londynie biało-czerwoni oddali na bramkę rywali 5 strzałów, w tym dwa celne, Anglicy bombardowali nas 36 razy, 17 razy trafiając w przestrzeń między słupkami. W Bolonii ten bilans był trochę podobny: 8/3 po naszej stronie i 30/5 po stronie rywali. Jak mówią jednak, szczęście sprzyja lepszym.
Bez Kamila Grabary nie byłoby zwycięstwa nad Włochami. Nasz golkiper rozegrał świetne spotkanie. Nie dał się zaskoczyć nękającemu naszą bramkę Federico Chiesie.
A skoro mowa o szczęśliwych chwilach, to na koniec jeszcze prezent od Mikołaja. Najprawdziwszego z prawdziwych. To imię nosi piłkarz, który w 2016 roku strzelił gola w przegranym 1:2 meczu eliminacji ME U17 z Serbią.
Mikołajowi Kwietniewskiemu życzymy takich bramek cały worek, a państwu z Nowym Rokiem jak najwięcej pozytywnych piłkarskich emocji.