Sześć punktów po dwóch meczach Ligi Narodów – bilans idealny. Zwycięstwo nad Ukrainą kosztowało jednak reprezentantki oraz kibiców zaskakująco wiele nerwów w końcówce spotkania. Polki właściwie przez 80 minut miały dużą przewagę, mogły, a pewnie nawet powinny strzelić więcej goli, jednak po stracie bramki, zostały zepchnięte do obrony. Skończyło się to czerwoną kartką dla Małgorzaty Grec, która została „rozgrzeszona” przez selekcjonerkę, gdy faulując Innę Hluszczenko ratowała swój zespół. Ukrainka wychodziła bowiem sam na sam z Katarzyną Kiedrzynek. Pomimo nerwowych ostatnich chwil Polki mogły być jednak z siebie zadowolone, bo dały kibicom sporo emocji i satysfakcji.
► Mecz Polska – Ukraina z 6 marca 2018 zakończył się konkursem rzutów karnych, w którym biało-czerwone przegrały 1:3. Było to spotkanie o trzecie miejsce w towarzyskim turnieju Türk Kadınlar Kupası.
21
M. Sobal
10
N. Wróbel
13
E. Szymczak
Reprezentacja Polski przed meczem z Ukrainą. W górnym rzędzie od lewej: Sylwia Matysik, Tanja Pawollek, Natalia Padilla-Bidas, Małgorzata Grec, Katarzyna Kiedrzynek. W dolnym rzędzie od lewej: Wiktoria Zieniewicz, Martyna Wiankowska, Ewa Pajor, Ewelina Kamczyk, Klaudia Lefeld, Dominika Grabowska.
Było kilka momentów, w których można było ten mecz zamknąć. Nie musiałybyśmy wtedy reagować w taki sposób, jak Gosia [Grec], choć nie zrobiła nic niewłaściwego. Tak naprawdę uratowała sytuację, do której doprowadziła seria błędów. Ona po prostu była na końcu. Rzut wolny nie skończył się golem, więc można powiedzieć, że podjęła dobrą decyzję, bo uratowała trzy punkty. Czasem tak trzeba.
Bardzo długo czekałam na powrót do reprezentacji. Wiele emocji temu towarzyszyło, bo wiedziałam jak długą drogę przeszłam, by znów zagrać w kadrze. Bardzo się cieszę, że mogłam być z drużyną i pomóc jej, chociaż nie miałam dzisiaj zbyt wiele roboty. Szkoda, bo można byłoby coś jeszcze pobronić.
Reprezentacja Polski odniosła drugie zwycięstwo w kobiecej Lidze Narodów. Po ograniu Grecji Polki pokonały w Gdyni Ukrainę 2:1, a oba gole dla Biało-Czerwonych strzeliła niezawodna Ewa Pajor. Polki były dużo lepsze od swoich rywalek, ale gol kontaktowy Lubow Szmatko doprowadził do nerwowej końcówki.
Najwięcej splendoru po meczu z Ukrainą spłynęło na Ewę Pajor, ale równie ważną rolę w zwycięstwie odegrała Dominika Grabowska. To jej akcja i znakomite dośrodkowanie pozwoliły biało-czerwonym strzelić pierwszego gola. Pomocniczka FC Fleury 91 zaliczyła więc drugą asystę w drugim meczu Ligi Narodów. A mogła ich mieć jeszcze więcej, ale w drugiej połowie Pajor nie wykorzystała jej centry na głowę. Grabowska pokazała, że potrafi stworzyć koleżankom okazję długim rozrzuceniem akcji, krótkim podaniem, a nawet zagraniem piętą. Była przy tym rozsądna i odpowiedzialna.
Wspólnie z Olhą Owdijczuk miała być najgroźniejszą bronią reprezentacji Ukrainy. Obie okazały się jednak zupełnie niewidoczne na tle polskich defensorek. Powrót do Polski nie był więc dla Jany Kalininy zbyt udany, bo cztery dni wcześniej Ukrainki w roli gospodyń przegrały w Starogardzie Gdańskim (Ukraina nie mogła grać w ojczyźnie ze względu na toczącą się tam wojnę z Rosją) z Serbkami 1:2, a 28-letnia napastniczka niczym specjalnym się nie wyróżniła, choć przecież polscy kibice zapamiętali ją jako trudną do upilnowania zawodniczkę Olimpii Szczecin (późniejszej Pogoni), w której grała wiosną 2022 roku.