Wielkie osobowości polskiego futbolu na wielkim stadionie. Na Camp Nou w Barcelonie stoją od lewej: Dariusz Szpakowski, Hubert Kostka i Antoni Piechniczek. Zdjęcie wykonano 27 czerwca 1982 roku podczas treningu Polaków, dzień przed mundialowym starciem z Belgią. Chyba nikt z bohaterów tej fotografii nie spodziewał się, że mecz z „Czerwonymi Diabłami” będzie koncertem Zbigniewa Bońka i jego kolegów.
Dla Szpakowskiego mistrzostwa świata w Hiszpanii były drugimi w karierze. I po raz drugi wystąpił w roli komentatora Polskiego Radia. Nasz kraj był w samym środku stanu wojennego, ale słynny dziennikarz właśnie ten turniej wspomina z największym sentymentem.
– To był szczególny mundial, bo my, sprawozdawcy radiowi, jako jedyni mieliśmy łączność z krajem. Cała reprezentacja do nas przyjeżdżała, by porozmawiać z najbliższymi. Znałem tę drużynę z każdej strony. Więź była niesamowita. Tego, czego zabrakło, to poczucia i świadomości, jak wielkie są oczekiwania w kraju – wspominał po latach na łamach „Przeglądu Sportowego” w rozmowie z Robertem Błońskim.
Drugi z bohaterów zdjęcia z powodzeniem „wszedł w buty” Kazimierza Górskiego. Zaledwie 40-letni Piechniczek powtórzył wyczyn legendarnego trenera i także przywiózł z reprezentacją medal za trzecie miejsce na świecie.
Obecność na zdjęciu Huberta Kostki też nie dziwi. Były świetny bramkarz, a później uznany szkoleniowiec, pełnił na mundialu rolę trenera obserwatora PZPN. To właśnie on był odpowiedzialny za rozpracowanie Belgów. I uczulił Piechniczka oraz piłkarzy na pułapki ofsajdowe, często nieudolnie zastawiane przez rywali. Trzeci gol Bońka na Camp Nou to efekt tych podpowiedzi.
Szpakowski, Piechniczek, Kostka. Każdy z nich, choć w różnym stopniu, miał udział w naszym ostatnim mundialowym sukcesie.