Z reguły to laureatki konkursów piękności rozdają autografy swoim licznym wielbicielom. Na tym zdjęciu nastąpiła jednak zamiana ról. To piłkarz reprezentacji Polski Henryk Maculewicz nie odmówił podpisu urodziwej fance z Ameryki Południowej.
Sytuacja miała miejsce na mundialu w Argentynie (1978). Mecze drugiej rundy turnieju, z Peru i Brazylią, kadra Jacka Gmocha rozgrywała w Mendozie. Nasi piłkarze korzystali z ośrodka treningowego Potrerillos położonego około 60 kilometrów od Mendozy. Polacy cieszyli się wśród miejscowych kibiców dużą popularnością, a jedną z fanek okazała się…. królowa winobrania okręgu Mendozy. To właśnie uwieczniona na zdjęciu panna Mariam Esther Venturi mogła się pochwalić tym zaszczytnym tytułem. W Mendozie produkuje się ponad 60% wszystkich argentyńskich win. Nic zatem dziwnego, że co roku, w tym regionie odbywa się tygodniowe Narodowe Święto Winobrania, które kończy się m. in. wyborem królowej piękności.
Historia milczy czy polscy piłkarze mieli okazję spróbować argentyńskich trunków. Nie jest natomiast wielką tajemnicą, że Maculewicz był jednym z ulubieńców Gmocha. Na argentyńskim mundialu obrońca Wisły zagrał we wszystkich sześciu meczach. Ówczesny selekcjoner cenił piłkarzy z wyższym wykształceniem, a Maculewicz idealnie pasował do tej koncepcji. Obrońca Wisły studiował w krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej, którą skończył i został inżynierem metalurgiem. Gmoch też miał tytuł inżyniera, ale ze specjalizacją budowy dróg i mostów. Inżynier z inżynierem szybko znaleźli wspólny język także w sprawach piłkarskich. Maculewicz cenił u selekcjonera „naukowe podejście do sportu, świetne przygotowanie teoretyczne i szczegółowe analizy mocnych oraz słabych stron rywali”. A Gmoch chwalił Maculewicza za „znakomitą realizację założeń taktycznych, świetne przygotowanie fizyczne i przebojowość”.