1 stycznia 2000 roku – ten Nowy Rok był szczególny nie tylko za sprawą wyjątkowej zmiany daty w kalendarzu. Oznaczał również przełom w historii piłkarskiej reprezentacji Polski. Na czele drużyny narodowej stanął wówczas nowy selekcjoner. Jerzy Engel nie był faworytem do objęcia stanowiska po Januszu Wójciku. Media najczęściej wskazywały Franciszka Smudę i Henryka Kasperczaka. Ostatecznie PZPN, na czele z prezesem Michałem Listkiewiczem postawił jednak na dyrektora sportowego, kroczącej do mistrzostwa Polski, Polonii Warszawa. I jak czas pokazał był to trafny wybór. To właśnie pierwszy od 16 lat awans na mistrzostwa świata biało-czerwonych jest największym sukcesem w karierze, obchodzącego właśnie 72. urodziny, szkoleniowca.
Nie każdy wielki piłkarz zostanie wielkim trenerem, a nie każdy trener, aby osiągnąć sukces musi mieć na koncie bogatą karierę na boisku. Stara jak świat piłkarska prawda idealnie sprawdza się w przypadku życiorysu Władysława Jerzego Engela. Urodzony we Włocławku szkoleniowiec przygodę zawodniczą zakończył już w wieku 22 lat, wcześniej jako student Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie reprezentując stołeczne AZS-AWF i Polonię. Od początku wiedział jednak, że jego powołaniem jest praca za linią boczną boiska. Doskonale odnajdywał się nie tylko w roli szkoleniowca, ale także dyrektora sportowego czy analityka. Po doświadczeniach w niższych ligach m.in. Hutniku Warszawa czy Poloniach Warszawa i Bydgoszcz, pierwszym wielkim wyzwaniem była funkcja szefa banku informacji reprezentacji Polski. Z Antonim Piechniczkiem współpracował w trakcie zakończonych sukcesem eliminacji mundialu 1982.
Po zwycięstwie w Lipsku można już było świętować awans na mundial w Hiszpanii. Z sukcesu cieszył się również Jerzy Engel (szósty z prawej w górnym rzędzie), który wówczas był szefem banku informacji, a dwadzieścia lat później jako selekcjoner wywalczył promocję na mistrzostwa świata w Korei Południowej i Japonii.
Doświadczenie zdobyte w kadrze procentowało w kolejnych latach. Najpierw wywalczył pierwszy w historii warszawskiego Hutnika awans do II ligi. Później podjął pracę w czołowym stołecznym klubie – Legii. Początkowo jako asystent, później (w wieku 33 lat) już jako pierwszy trener. Z Wojskowymi wywalczył dwa wicemistrzostwa i rywalizował w europejskich pucharach. Po nieudanym początku sezonu 1987/1988 podał się do dymisji i zdecydował się na wyjazd zagraniczny. Przez blisko dekadę prowadził kluby na Cyprze, a największy sukces (wicemistrzostwo) osiągnął z Apollonem Limassol. Do Polski wrócił w połowie lat 90. Wówczas bardziej skoncentrował się jednak na pracy w roli dyrektora sportowego, najpierw w Legii, a później Polonii, którą wprowadzili na szczyt krajowej rywalizacji. Do końca mistrzowskiego sezonu 1999/2000 na stanowisku jednak nie dotrwał.
Jerzy Engel aplikował na stanowisko selekcjonera już wtedy, kiedy wybór padł na Janusza Wójcika. Ostatecznie urodzony we Włocławku trener został jego następcą. Nominację ogłoszono 22 listopada 1999 roku na konferencji prasowej. Obok Engela, po lewej stronie wiceprezes PZPN – Zbigniew Boniek, po prawej: prezes Michał Listkiewicz i były selekcjoner – Andrzej Strejlau.
Jeśli nowy selekcjoner liczył na „miodowy miesiąc” to szybko zderzył się z rzeczywistością. Zadebiutował w wyjazdowym meczu z Hiszpanią. Styczniowy termin nie był z pewnością wymarzonym do rozpoczęcia selekcji, tym bardziej kiedy zaczyna się od konfrontacji z tak silnym rywalem. Skończyło się na porażce 0:3. Drugi mecz, to znów przeciwnik ze światowej czołówki. Porażkę 0:1 z mistrzami świata i późniejszymi mistrzami Europy Francuzami, po bramce w samej końcówce, można było uznać za dobry rezultat, co nie zmienia faktu, że na pierwszą wygraną pod wodzą Engela biało-czerwoni musieli czekać do... siódmego występu. Bilans pierwszych sześciu to 3 remisy, 3 porażki, 8 bramek straconych i zaledwie 2 zdobyte. To co najlepsze miało jednak dopiero nadejść.
To, co z całą pewnością trzeba oddać Jerzemu Engelowi, to konsekwencja. I nie chodzi tylko o wierne trzymanie się koncepcji „futbolu na tak” niezależnie od początkowych niepowodzeń. Selekcjoner od początku swojej pracy z kadrą dążył do powołania ówczesnej gwiazdy warszawskiej Polonii Emmanuela Olisadebe. Choć w kraju nie brakowało sceptyków co do koncepcji włączenia do zespołu urodzonego w Nigerii snajpera, za sprawą przyspieszonej procedury nadania obywatelstwa przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, udało się ją zrealizować. Już w debiucie z Rumunią „Emsi” strzelił premierowego gola, a później zgodnie z zamysłem trenera stał się filarem ekipy biało-czerwonych.
Emmanuel Olisadebe był kluczową postacią reprezentacji Polski w eliminacjach MŚ 2002. Gdyby nie trener Jerzy Engel, być może nigdy nie zagrałby w biało-czerwonych barwach.
Olisadebe zaszedł za skórę nie tylko Ukraińcom w pierwszym meczu eliminacji. Podczas zmagań o wyjazd na mistrzostwa świata w Korei Południowej i Japonii w sumie zdobył 8 bramek, będąc najskuteczniejszym z naszych piłkarzy (w grupie ustąpił tylko o jedno trafienie Andrijowi Szewczence). Polska drużyna pod wodzą Engela pewnie kroczyła do awansu, a selekcjoner kolejnymi wygranymi powetował sobie długie oczekiwanie na sukces. Kluczowe dla losów rywalizacji okazały się zwycięstwa nad Norwegią w Oslo (3:2) i Walią w Cardiff (2:1). Pierwszy od blisko dwóch dekad wyjazd na mistrzowską imprezę Polacy zapewnili sobie na dwie kolejki przed końcem, po wygranej z Norwegią w Chorzowie (3:0).
Po powrocie reprezentacji Polski do grona najlepszych drużyn świata, nad Wisłą zapanował entuzjazm. Wielu kibiców nawet nie mogło pamiętać występu kadry Antoniego Piechniczka w Meksyku. Dlatego z wyjazdem zespołu Jerzego Engela do Azji wiązano duże nadzieje. Już jednak same powołania do kadry na turniej wzbudziły sporo kontrowersji. Selekcjoner pominął kliku piłkarzy, którzy wywalczyli awans. Najgłośniej było z pewnością o braku w zespole Tomasza Iwana. Zamiast zawodnika Austrii Wiedeń na liście znalazł się natomiast m.in. Paweł Sibik. Pomocnik Odry Wodzisław wcześniej nie zagrał w drużynie narodowej ani minuty. Po latach selekcjoner zasugerował, że nie wszystkie decyzje personalne były wyłącznie jego decyzją.
Fakty są takie, że Iwana na azjatyckich boiskach zabrakło. A reprezentacja pod wodzą Engela nie zrealizowała celu, jakim było wyjście z grupy. Zaczęło się od niespodziewanej porażki z Koreą Południową (0:2). Później przyszła klęska z Portugalią w meczu o wszystko (0:4). Mocno przemeblowana drużyna trzy punkty zgarnęła tylko w meczu o honor ze Stanami Zjednoczonymi (3:1). Zdaniem selekcjonera o niepowodzeniu zadecydowało przede wszystkim nastawienie mentalne części zawodników.
Spory wpływ na postawę drużyny mogły mieć także m.in. krytyka mediów i kibiców po niepowodzeniach, czy konflikt związany z wykorzystaniem wizerunku piłkarzy do celów marketingowych. Po latach selekcjoner okoliczności udziału w mundialu wspominał w rozmowie z portalem „Łączy nas piłka”.
Po mistrzostwach świata Jerzy Engel rozstał się z reprezentacją. Mimo nieudanego zakończenia, bilans kadry pod jego wodzą prezentuje się korzystnie. Z 29 spotkań biało-czerwoni 12 wygrali, 9 zremisowali i 8 przegrali. W jego życiorysie zapisało się przede wszystkim przełamanie fatalnej serii Polaków w eliminacjach. Jego śladem w kolejnych latach poszli Paweł Janas, Leo Beenhakker, Adam Nawałka, Jerzy Brzęczek, Czesław Michniewicz i Michał Probierz, którzy wprowadzili naszą drużynę narodową do turniejów mistrzowskich. Sam Engel pozostał przy futbolu, ponownie pełniąc funkcję dyrektora sportowego w Legii i Polonii. Wrócił też na ławkę trenerską, prowadząc Wisłę Kraków i cypryjski APOEL Nikozja. Pełnił też funkcję pełnomocnika Prezydium Zarządu PZPN ds. Szkolenia. Od lat nie uczestniczy już czynnie w piłkarskiej rywalizacji. Jest za to stałym ekspertem mediów, często pojawiając się w telewizyjnych studiach, a także komentując spotkania.
►ZOBACZ WSZYSTKIE GOLE KADRY ENGELA