Popularny „Szczena” to jedna z najbardziej barwnych postaci w drużynie narodowej. Człowiek z poczuciem humoru, lubiący pożartować z kolegów z kadry i Juventusu. Ale przede wszystkim to bardzo dobry bramkarz, któremu zdarzało się miewać gorsze momenty w karierze – tak w reprezentacji, jak i klubie. Po kolejnych błędach i słabszych występach kibice, media czy internetowi frustraci odsądzali go od czci i wiary, ale on nic sobie z tego nie robił. Najważniejsze było zawsze zdanie trenera. Gdy przezwyciężał słabszą formę, udowadniał wszystkim niedowiarkom, że zasługuje na bluzę z numerem 1.
A – jak Arsenal Londyn. Pierwszy zagraniczny klub w karierze Szczęsnego. Do Londynu trafił jako 16-latek. W erze Arsène'a Wengera Kanonierzy lubili stawiać na młodych i poszukiwali utalentowanych zawodników w różnych zakątkach świata. Piłkarskie szlify „Szczena” zbierał w zespołach juniorskich. Pierwszy zawodowy kontrakt z Arsenalem podpisał 24 września 2008 roku, a debiutancki mecz w seniorach zaliczył rok później. W barwach The Gunners Polak zagrał w 181 spotkaniach.
B – jak bramkarska rodzina. Z takiej właśnie familii wywodzi się Szczęsny junior. Na pozycji bramkarza występował wcześniej jego ojciec Maciej oraz brat Jan. Kariery zrobili jednak tylko – senior rodu oraz młodszy z braci, czyli Wojciech.
Wojciech Szczęsny podczas debiutanckiego występu w barwach Arsenalu w Pucharze Ligi Angielskiej. Spotkanie z West Bromwich Albion (2:0) rozegrano 22 września 2009 roku.
C – jak Champions League. Wygrana w tych rozgrywkach to jak dotąd jedno z niespełnionych marzeń polskiego bramkarza. Nie udało się z Arsenalem, Romą ani z Juventusem. Brak triumfu w Champions League Szczęsny mógł sobie powetować na krajowym podwórku – szczególnie w zespole z Turynu, który przez kilka lat dominował w Serie A.
D – jak Dowhań. Krzysztof – człowiek-legenda warszawskiej Legii, trener bramkarzy w tym klubie. Miał on okazję pracować ze Szczęsnym w początkach jego przygody z futbolem. Po latach wychwalał byłego podopiecznego w rozmowie z Polskim Radiem 24. „W wieku 15 lat miał wielką zdolność do szybkiego uczenia się. Nauka nowych ruchów, wykonywanie ćwiczeń to nigdy nie było dla niego problemem. Był fantastycznie plastyczny, przy tym już wtedy miał – o ile dobrze pamiętam – 191 centymetrów wzrostu.(...) Byłem przekonany o jego możliwościach i wiedziałem, że gdziekolwiek dostanie szansę, tam będzie bronił. Co tu dużo mówić, ma świetne geny po ojcu. Janek, jego starszy brat ich nie odziedziczył, a Wojtek tak”.
E – jak europejski falstart. Euro 2012 miało być pierwszą ważną imprezą w karierze Szczęsnego. Franciszek Smuda postawił na niego w spotkaniu inauguracyjnym z Grecją (1:1). „Szczena” nie zdołał go jednak dokończyć, bo w 69. minucie obejrzał czerwoną kartkę. Był to pierwszy i ostatni mecz Wojtka w tym turnieju.
F – jak Fabiański. Łukasz – były kolega z reprezentacyjnej i klubowej szatni Arsenalu. Nie dość, że obaj świętują urodziny w tym samym dniu (18 kwietnia), to w dodatku przez długie lata podążali tą samą drogą. Do Londynu przenieśli się z Legii („Fabian” później). O bluzę z numerem 1 rywalizowali najpierw w Arsenalu, a potem w reprezentacji Polski.
G – jak giallorossi. Czyli po polsku – żółto-czerwoni. Giallorossi to przydomek AS Roma – pierwszego włoskiego przystanku w karierze Szczęsnego. W klubie z Wiecznego Miasta „Szczena” spędził 2 sezony (był wypożyczony z Arsenalu). Już w pierwszym z nich pokazał się z na tyle dobrej strony, że rzymianie postanowili wydłużyć o rok okres wypożyczenia. W drugim sezonie Polak wywalczył z Romą wicemistrzostwo Włoch, zachowując czyste konto w 14 meczach.
H – jak historyczny. Chodzi oczywiście o historyczny mecz z Niemcami (2:0) w eliminacjach Euro 2016, który odbył się 11 października 2014 roku na Stadionie Narodowym w Warszawie. Reprezentacja Polski odniosła wówczas pierwsze zwycięstwo nad naszym zachodnim sąsiadem, a Szczęsny rozegrał kapitalne zawody. Jego fantastyczne interwencje uchroniły polski zespół od utraty gola.
I – jak interwencje. Jak to u bramkarzy bywa – miewał te lepsze, i te gorsze. Skupmy się jednak na tych pierwszych. O pamiętnych interwencjach w spotkaniu z Niemcami w 2014 roku już było, warto więc przypomnieć te z barażowego meczu ze Szwecją (2:0) z marca 2022 roku. Po wielu błędach popełnianych przez „Szczenę” w Serie A, nie najlepszych występach w kadrze, właśnie w starciu z ekipą Trzech Koron Szczęsny pokazał, dlaczego jest pierwszym bramkarzem w reprezentacji. Polak bronił jak natchniony i był jednym z bohaterów naszej drużyny. Podczas mundialu w Katarze Szczęsny udowodnił, że jest specem od rzutów karnych. Polak wybronił jedenastki w spotkaniach z Arabią Saudyjską (Salema Al-Dawsariego oraz dobitkę Mohammeda Al-Breika) i Argentyną (Lionela Messiego). „Szczena” był również bohaterem meczu barażowego o Euro 2024 z Walią w Cardiff, gdy w konkursie rzutów karnych obronił decydujący strzał Daniela Jamesa. Dzięki temu Polska awansowała do mistrzostw Europy.
Wojciech Szczęsny był w meczu z Niemcami nie do przejścia. W tej sytuacji powstrzymał Karima Bellarabiego, mimo że sędzia odgwizdał już spalonego.
J – jak Juventus Turyn. Po dwóch bardzo dobrych sezonach spędzonych w AS Roma Polak trafił na radary Juventusu, który poszukiwał godnego rywala dla Gianluigiego Buffona. Plan był taki, aby Szczęsny pełnił przez pierwszy rok rolę zastępcy Włocha, a w kolejnym to on miał stać się numerem 1. Uraz „Gigiego” sprawił, że „Szczena” już na „dzień dobry” zaliczył więcej spotkań, niż pierwotnie planowano. Okazał się godnym następcą klubowej legendy. Po odejściu Buffona do PSG w 2018 roku Polak pierwszym bramkarzem „Starej Damy”.
K – jak Krychowiak. Grzegorz – najlepszy kumpel z kadry, któremu Szczęsny najbardziej lubi dogryzać. I vice versa. Panowie znają się od czasów zgrupowań kadr młodzieżowych i przyjaźnią się do dziś. Chętnie z siebie żartują, opowiadają przeróżne zabawne anegdoty z młodzieńczych lat.
Piłkarskiej losy Grzegorza Krychowiaka i Wojciecha Szczęsnego przecinają się od najmłodszych lat.
L – jak Legia. Choć ma w CV klub z Warszawy, nigdy nie było mu dane zagrać w pierwszym zespole. Do Legii trafił w 2005 roku. Jako 15-latek pojechał na obóz przygotowawczy z seniorami, gdzie ćwiczył pod okiem wspomnianego wcześniej Krzysztofa Dowhania. Stolica Polski potrafi niejednemu młodemu piłkarzowi zawrócić w głowie, ale tak nie było w przypadku Szczęsnego. Szybko „wyfrunął” z gniazda – o czym wspomnieliśmy na wstępie. Nie wątpimy jednak, że rodzinne miasto reprezentacyjny bramkarz zna doskonale. „Warszawa da się lubić” – jak śpiewał przed laty Adolf Dymsza. Polska metropolia to jedno z tych miast, które bardzo boleśnie odczuło skutki II wojny światowej. To miasto, które powstało z gruzów. Turyści znajdą tu mnóstwo atrakcji – poczynając od miejsc pamięci (m.in. Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Więzienia Pawiak, Muzeum Niepodległości), płynnie przechodząc przez Stare Miasto – z Zamkiem Królewskim, Pałac Namiestnikowski na Krakowskim Przedmieściu (siedziba prezydenta RP) czy znajdujący się w samym centrum Pałac Kultury i Nauki, a kończąc na Parku Łazienkowskim (z Pałacem na Wodzie, Belwederem) czy Parku Agrykola (w mieszczącym się tam klubie Agrykola Warszawa „Szczena” zaczynał karierę).
Ł – jak Łuczenko. Marina – wielka miłość Wojciecha, od maja 2016 roku – żona. Polska piosenkarka, autorka tekstów, a niegdyś też aktorka. Pochodzi z Ukrainy, bowiem na świat przyszła w Winnicy – mieście w środkowej części tego kraju.
M – jak media. Oprócz gry w piłkę, „Szczena” aktywnie działał w mediach. W czasach gry w Romie prowadził w klubowej telewizji audycję „The Szczesny Show”, w której przeprowadzał wywiady z kolegami z drużyny. W podobnej roli występował w programie „Prosto w Szczenę”, współprowadzonym z Łukaszem Wiśniowskim i Jakubem Polkowskim (najpierw dla Onetu, a potem Canal+). U wspomnianej dwójki dziennikarzy (związanych niegdyś z PZPN-em) Wojciech pojawiał się również w youtubowej produkcji „Foot Truck”.
N – jak Natalia. Nieżyjąca już siostra, której Wojciech nigdy nie poznał. W chwili śmierci dziewczynka miała zaledwie 1,5 roku. 13 kwietnia 1987 roku doszło do tragicznego w skutkach wypadku. Natalię przygniótł na podwórku trzepak. Świadkiem zdarzenia była mama Alicja (będąca wówczas w ciąży ze starszym bratem Wojtka – Janem). Obrażenia były na tyle poważne, że mimo starań lekarzy, dziewczynka zmarła dwa dni później w szpitalu.
O – jak ojciec. Mowa o wspomnianym na początku alfabetu – Macieju. Relacje Wojciecha z ojcem popsuły się w 2013 roku. Od tamtej pory panowie nie utrzymywali ze sobą kontaktu. Mimo medialnych spekulacji, żaden z nich nie ujawnił, co było tego powodem. „Nie bawię się w publiczne tłumaczenie, dlaczego tak jest, bo czuję, że nie mam się z czego tłumaczyć. Są takie rzeczy, które zostają w rodzinie, nawet jeśli tej relacji nie ma. Pewnie jest to do naprawienia. Długie życie przed nami, ale nie zawracam sobie tym głowy” – powiedział w rozmowie z „Kwartalnikiem Sportowym” Szczęsny junior.
Ojciec Wojciecha – Maciej Szczęsny podczas meczu oldbojów Legii Warszawa z Ursusem Warszawa w 2021 roku.
P – jak papierosy. Jedna z tych wyjątkowo niezdrowych używek, do których słabość miał Szczęsny. W 2015 roku polski bramkarz został przyłapany na paleniu papierosów pod prysznicem, po przegranym przez Arsenal meczu z Southampton (0:2). „Szczena” musiał zapłacić grzywnę w wysokości 20 tysięcy funtów.
R – jak Rosja. To miał być pierwszy rywal Polski w barażach o awans do mistrzostw świata w Katarze. Jednakże po ataku Rosji na Ukrainę, PZPN wysłał do FIFA pismo z odmową gry z krajem agresora. Szczęsny również zapowiedział, że jeśli dojdzie do meczu ze Sborną, on w nim nie wystąpi – przez wzgląd na żonę i jej rodzinę w Ukrainie.
S – jak Sousa. Paulo – były selekcjoner reprezentacji Polski, który pod koniec 2021 roku porzucił nasz zespół i wyjechał do Brazylii, aby tam objąć stery we Flamengo Rio de Janeiro. Portugalczyk już na początku kadencji w polskiej kadrze zapowiedział, że Szczęsny będzie u niego numerem 1. „Szczena” chwalił sobie współpracę z tym szkoleniowcem: „Uważam Sousę za bardzo dobrego trenera, mam z nim pozytywne wspomnienia, choć jego ostatnia decyzja była zaskakująca, ale nie obraziłem się” – mówił w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.
T – jak Tottenham. Odwieczny rywal Arsenalu, częsty obiekt drwin ze strony Szczęsnego. Kibice obydwu klubów z północnego Londynu – delikatnie mówiąc – nie przepadają za sobą. Po derbowych zwycięstwach nad Tottenhamem, czy porażkach tego klubu w innych meczach, Polak bardzo lubił dopiec lokalnemu rywalowi w mediach społecznościowych. Fani tej drużyny nie znosili wręcz Wojtka i tylko czekali na jego potknięcia, aby odpłacić się mu pięknym za nadobne.
U – jak Ukraina. Po Polsce to kraj niezwykle ważny dla Szczęsnego. Po bestialskim ataku Rosji na Ukrainę Polak napisał w mediach społecznościowych kilka słów na temat naszego wschodniego sąsiada. „Moja żona urodziła się w Ukrainie, w żyłach mojego syna płynie ukraińska krew, część naszej rodziny nadal jest w Ukrainie, wielu moich pracowników to Ukraińcy i wszyscy to wspaniali ludzie. Widząc cierpienie na ich twarzach i strach o swój kraj, uświadamiam sobie, że nie mogę stać w miejscu i udawać, że nic się nie stało”.
Wojciech Szczęsny z trofeum za zwycięstwo w rozgrywkach Serie A w sezonie 2019/2020.
W – jak wymowa nazwiska. Dla Anglików i Włochów nie jest prosta sprawa. Już nawet wymowa imienia może sprawić im spory problem. Dlatego też tamtejsi fani, dziennikarze i komentatorzy szukają najprostszych rozwiązań. Dla nich polski bramkarz to po prostu – Wojtek. A jak jest z nazwiskiem? W Italii brzmi ono: „Szezny”.
Y – jak Yvette. Żółtowska-Darska – polska dziennikarka telewizyjna i pisarka, autorka biografii piłkarzy dedykowanych dzieciom. W swojej bibliografii ma ona kilkanaście książek o polskich i zagranicznych zawodnikach. Jednym z nich jest właśnie Wojciech Szczęsny. Biografia golkipera reprezentacji nosi tytuł: „Szczęsny. Chłopak, który odważył się być bramkarzem”.
Z – jak Zawisza. W klubie z Bydgoszczy Szczęsny wprawdzie nie występował, ale ze stadionem tamtejszego Zawiszy wiąże się ważny moment w jego reprezentacyjnej karierze. 18 listopada 2009 roku na obiekcie przy ulicy Gdańskiej 163 19-letni wówczas Wojtek debiutował w drużynie narodowej, w towarzyskim meczu z Kanadą (1:0). „Szczena” zaliczył drugie 45 minut.
► ZOBACZ NIEZAPOMNIANE INTERWENCJE WOJCIECHA SZCZĘSNEGO W REPREZENTACJI POLSKI