I znów polskiemu klubowi nie udało się awansować do wymarzonej Ligi Mistrzów. Po porażce w Brukseli 1:3 chyba tylko niepoprawni optymiści wierzyli, że Wisła jest jeszcze w stanie odwrócić losy rywalizacji. Do szczęścia krakowianom wystarczało zwycięstwo 2:0. Odrobienie straty z pierwszego spotkania okazało się ponad siły (a może i umiejętności?) mistrzów Polski. „Biała Gwiazda” nie sprawiała wrażenia drużyny, która musiała gonić wynik. Anderlechtowi nigdzie się nie spieszyło. Gdy w 2. połowie gospodarze nieco bardziej się otworzyli, rywale zaczęli stwarzać sytuacje pod bramką Adama Piekutowskiego. Udało się go pokonać 5 minut przed końcem. Wiślaków dobił Aruna Dindane. Krakowianom na osłodę pozostała gra w Pucharze UEFA.
29
D. Dubicki
8
G. Pater
19
Ł. Nawotczyński
Piłkarze Anderlechtu po przylocie do Krakowa byli oblegani przez łowców autografów. Na pierwszym planie Serb Goran Lovre, z tyłu Fin Hannu Tihinen (z lewej) oraz Szwed Christian Wilhelmsson.
Dziś wieczorem Kraków wstrzyma oddech. Najjaśniejszym punktem w mieście będzie stadion Wisły – tam miejsce będzie miał ostatni etap walki Wisły o Ligę Mistrzów. Kilkunastu piłkarzy Białej Gwiazdy będzie walczyło o to, by do Europy weszła także polska piłka. Dziś tak wiele zależy od tak niewielu!
W 2003 roku Vincent Kompany miał zaledwie 17 lat. Mimo młodego wieku był już podstawowym obrońcą Anderlechtu. Wychowanek „Fiołków” opuścił Brukselę 3 lata później. Na 2 sezony zakotwiczył w HSV Hamburg, by później przez 12 lat reprezentować barwy Manchesteru City. Na zakończenie kariery powrócił do Anderlechtu, gdzie pełnił funkcję grającego trenera.
Anderlecht nie musiał w tym meczu wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności, by wyeliminować Wisłę z Ligi Mistrzów. Belgowie zablokowali środek boiska, szanowali piłkę i to wystarczyło na bladziutką Wisłę.
Wisła nie wyglądała w tym meczu na drużynę, która jest w stanie zagrozić Anderlechtowi. Pięć minut przed końcem na łopatki rozłożył ją na dobre Aruna Dindane. Dla Iworyjczyka było to drugie trafienie w konfrontacji z Białą Gwiazdą. Pierwsze zaliczył 2 tygodnie wcześniej w Brukseli.
Gwóźdź do trumny wiślaków wbił w 85. min. D. Aruna, pokonując A. Piekutowskiego po znakomitym rajdzie lewą flanką. W ten sposób najlepsza klubowa drużyna naszego kraju znów będzie oglądać mecze Ligi Mistrzów... tylko w telewizji.
Jeden z mocniejszych punktów w ekipie Wisły w meczu z Anderlechtem. Biegał jak cień za Aruną Dindane i nie pozwolił mu strzelić gola. Jak np. w 43. minucie, kiedy to błąd popełnił Adam Piekutowski. Tylko przytomna interwencja Jacka Paszulewicza zapobiegła zdobyciu bramki przez Iworyjczyka. „Paszul” nie dokończył spotkania z powodu kontuzji. Gdy zabrakło go na murawie, Dindane trafił w końcu do wiślackiej siatki. Po meczu chwalony przez dziennikarzy obrońca Białej Gwiazdy przyznał w rozmowie z portalem wislakrakow.com: „Marne to pocieszenie, chociaż rzeczywiście wygrałem większość pojedynków z Aruną Dindane. Dostawał mało podań. (...) Anderlecht poprzez zagęszczenie środka pola pięcioma pomocnikami odciął naszych skrzydłowych od dryblingów. Ogólnie, zagraliśmy słabo”.
Albańczyk bardzo przyczynił się do wygranej w Krakowie. To jego dalekie podanie otworzyło drogę do bramki Arunie Dindane, który nie dał szans bramkarzowi Wisły na skuteczną interwencję. Jako zawodnik Besnik Hasi spędził w Anderlechcie 6 lat. Po zakończeniu kariery rozpoczął pracę trenerską. W klubie z Brukseli pracował z młodzieżą, a potem z drużyną seniorów (na początku jako asystent, potem pierwszy szkoleniowiec). Hasiego dobrze pamiętają kibice Legii Warszawa. To w końcu pod wodzą Albańczyka stołeczny zespół awansował do Ligi Mistrzów w 2016 roku. Jego kariera przy Łazienkowskiej nie trwała jednak długo. Legia prezentowała się fatalnie, traciła dużo bramek, odpadła z Pucharu Polski już w 1/16 finału. Hasi został zwolniony po ponad 3 miesiącach pracy w Warszawie.
Anderlecht był lepszy w obydwu spotkaniach i zakwalifikował się zasłużenie. Ta drużyna opanowała środek boiska, znakomicie grała taktycznie. Mieliśmy problemy w konstrukcji i wykończeniu akcji. Niektórzy zawodnicy zagrali poniżej swoich możliwości. Pressing rywali sprawiał nam olbrzymie problemy, robiliśmy wiele strat. Zagraliśmy tak jak umiemy. (...) Nie ma co porównywać Wisły sprzed pół roku i tej obecnej. Trzeba przyznać, że brakowało Kuźby, Kalu czy Kosowskiego. Ten zespół też jest w stanie lepiej zagrać.
► 180. mecz klubu z Polski w Lidze Mistrzów i Pucharze Europy Mistrzów Krajowych liczonych łącznie
► 60. mecz polskiego klubu w LM i PE liczonych łącznie z dokładnie 1 straconą bramką
► 20. mecz polskiego klubu w Lidze Mistrzów bez zdobytej bramki
► 56. mecz Wisły w europejskich pucharach
► 14. mecz Wisły w LM i PE liczonych łącznie
► 658. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 7. kolejna porażka polskiego klubu w 1/32 finału LM
► 6. kolejny mecz (na 7 wszystkich) polskiego klubu w 1/32 finału LM na własnym boisku ze straconą bramką
► 6. kolejny mecz (na 8 wszystkich) Wisły w LM ze straconą bramką
► Czwarty mecz Wisły w 1/32 finału LM i czwarta porażka
► 200. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku ze straconą bramką
► 120. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku ze straconą dokładnie 1 bramką
► 50. mecz polskiego klubu w 1/32 finału europejskich pucharów bez zdobytej bramki
► 25. porażka polskiego klubu w 1/32 finału europejskich pucharów na własnym boisku
► 25. gol stracony przez Wisłę w LM i PE liczonych łącznie
► Pierwsza porażka Wisły w LM i PE liczonych łącznie na własnym boisku w rozmiarze 0:1
► Pierwsza porażka Wisły w 1/32 finału europejskich pucharów na własnym boisku w rozmiarze 0:1
► 20. porażka polskiego klubu w 1/32 finału europejskich pucharów w rozmiarze 0:1
► 10. porażka polskiego klubu w LM na własnym boisku
► 10. mecz polskiego klubu w LM na własnym boisku z dokładnie 1 straconą bramką
► 10. porażka polskiego klubu w 1/32 finału europejskich pucharów na własnym boisku w rozmiarze 0:1
► 10. gol stracony przez Wisłę w LM i PE liczonych łącznie na własnym boisku