Są takie mecze, które zapewniają miejsce w historii. Dla Widzewa właśnie takim spotkaniem było to z 2 marca 1983 roku. Już awans do ćwierćfinału Pucharu Europy zespołu prowadzonego przez Władysława Żmudę był największym osiągnięciem w historii klubu. W nagrodę Włodzimierz Smolarek i spółka dostali szansę sprawdzenia swoich umiejętności na tle najlepszej drużyny Europy, bo za taką uznawany był wówczas naszpikowany gwiazdami europejskiej piłki Liverpool. The Reds triumfowali w tych rozgrywkach trzykrotnie w poprzednich sześciu sezonach, a w tym czasie po puchar sięgały tylko angielskie kluby. Dlatego przed dwumeczem żaden z ekspertów nie dawał Widzewowi większych szans na końcowy sukces. Zainteresowanie starciem na stadionie ŁKS-u było ogromne. Kibice wypełnili nie tylko trybuny. Co odważniejsi wspinali się na maszty oświetleniowe, inni zajmowali miejsca na hałdach śniegu odgarniętego z płyty boiska. Wszyscy chcieli na żywo zobaczyć nie tylko wielkiego rywala, ale także wielką sensację z udziałem mistrzów Polski. I z całą pewnością nie zawiedli się.
* Redakcja Biblioteki PZPN dysponuje obecnie zapisem wideo tylko drugiej części meczu.
Do Łodzi na obserwację przyjechał asystent Paisleya (trenera Liverpool FC – przyp. red.). Przyszedł na trening, popatrzył 10 minut, machnął ręką i poszedł się napić.
14
W. Wraga
Bramka Józefa Młynarczyka tego dnia była jak zaczarowana. Golkipera Widzewa, nawet w takich sytuacjach, nie był w stanie pokonać m.in. Ian Rush. Snajpera Liverpoolu powstrzymują Krzysztof Surlit (numer 8) i Krzysztof Kamiński (2).
Cieszę się, że mimo kłopotów, o których wspominałem przed meczem (przeziębienia wielu zawodników – przyp. red.), odnieśliśmy efektowne zwycięstwo. Zrealizowaliśmy to, co było ustalone przed meczem, m.in. wywiązał się z trudnego zadania Wójcicki. Mam dla wszystkich wielkie uznanie. Myślę, że jeszcze nie byliśmy – to przecież początek sezonu – w życiowej formie. Popełniliśmy trochę błędów w obronie, ale na szczęście rywal ich nie wykorzystał. Cały mecz przeanalizowaliśmy już na spokojnie i wyciągniemy wnioski, bo w Liverpoolu liczyć się trzeba z nawałnicą gospodarzy.
Nie ukrywam swego zawodu, ale też nie rozdzieram szat. Do meczu rewanżowego pozostały dwa tygodnie, przygotujemy się lepiej niż do występu w Łodzi. Chociaż nie graliśmy źle, z wyjątkiem bramkarza Grobbelaara. Puszczona przez niego pierwsza bramka „podcięła skrzydła” naszym zawodnikom. Nie umniejszając sukcesu gospodarzy, chcę jednak dodać, że gdyby tak ostrą grę zaprezentowali w angielskiej lidze, musiałoby się to zakończyć 2-3 usunięciami z boiska.
Najwierniejsi kibice Widzewa wierzyli w sukces zespołu Władysława Żmudy. Niektórym nawet udało się trafnie wytypować końcowy wynik spotkania.
Joker w talii Władysława Żmudy. Mimo, że spędził na murawie niespełna 20 minut, był jednym z tych piłkarzy Widzewa, o których po meczu z Liverpoolem było najgłośniej. Trudno się temu dziwić, skoro filigranowy, mierzący niespełna 170 centymetrów wzrostu zawodnik, pokonał bramkarza rywali strzałem głową... z linii pola karnego! Bez wątpienia była to najbardziej znana bramka urodzonego w Stargardzie Szczecińskim piłkarza w całej karierze. I jak się okazało kluczowa, w kontekście losów ćwierćfinałowej rywalizacji łodzian z The Reds.
Jedna z ikon i największych gwiazd ekipy z miasta Beatlesów. Szkot należał do najskuteczniejszych graczy The Reds, a na swoim koncie już wtedy miał m.in. dwa Puchary Europy i trzy mistrzostwa Anglii. Z twardo grającą defensywą Widzewa tym razem sobie jednak nie poradził. Być może, podobnie jak pozostałych zawodników Liverpoolu, zgubiła go pewność siebie. Po przylocie na lotnisko w Warszawie miał powiedzieć polskim dziennikarzom, że nie zna żadnego zawodnika Widzewa. Po meczu na stadionie ŁKS-u z pewnością na długo zapamiętał takie nazwiska jak Młynarczyk, Wójcicki czy Grębosz.
Nie tylko szczęście zadecydowało o zwycięstwie Widzewa. Już do przerwy mógł prowadzić, a w całym spotkaniu stworzył więcej groźnych sytuacji podbramkowych. Trener Żmuda zauważył w Manchesterze, że obaj środkowi obrońcy Liverpoolu grają w jednej linii. Łodzianie potrafili to wykorzystać, stosując długie przerzuty na środek boiska, gdzie Hansen i Lawrenson nie asekurowali się wzajemnie. Sukces Widzewa – jedno z większych wydarzeń w historii naszej piłki był efektem znakomitej gry całego zespołu.
Wynik poszedł świat. Jeśli jakikolwiek fan futbolu w Europie nie słyszał wcześniej nazwy „Widzew”, po zwycięstwie nad Liverpoolem musiało się to zmienić.
► 280. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 97. mecz klubu z Polski w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych
► 19. mecz Widzewa w europejskich pucharach
► 7. mecz Widzewa w Pucharze Europy
► 10. mecz Widzewa w europejskich pucharach na własnym boisku
► 50. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku bez straconej bramki
► Wszystkie 6 dotychczasowych meczów ¼ finału PE na własnym boisku polskie kluby wygrywały
► Drugi gol dla Widzewa był bramką nr 30 strzeloną przez ten klub w europejskich pucharach
► Drugi gol dla Widzewa był bramką nr 150 strzeloną przez polskie kluby w Pucharze Europy
► Drugi gol dla Widzewa był bramką nr 20 strzeloną przez ten klub w europejskich pucharach na własnym boisku
► Pierwszy gol dla Widzewa był bramką nr 10 strzeloną przez ten klub w Pucharze Europy na własnym boisku
► Historyczny, pierwszy mecz Widzewa w ¼ finału europejskich pucharów
► Pierwsza wygrana Widzewa w europejskich pucharach w rozmiarze 2:0
► Pierwszy mecz Widzewa w Pucharze Europy bez straconej bramki
► Pierwszy mecz Widzewa w Pucharze Europy ze strzelonymi dokładnie 2 bramkami
► We wszystkich 7 meczach w Pucharze Europy Widzew strzelał minimum 1 bramkę