Jedyny taki finał. Dla piłkarzy i kibiców łódzkiego Widzewa mecz na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie był z pewnością historyczny. Po raz pierwszy udało im się bowiem sięgnąć po Puchar Polski. Łodzianie tym samym powetowali sobie niepowodzenie w lidze. Do ostatniej kolejki podopieczni Bronisława Waligóry mieli szanse na mistrzostwo, ale w decydującym meczu (trzy dni przed finałowym starciem w stolicy) przegrali na własnym stadionie z Górnikiem 1:2. Ostatecznie Widzew zakończył sezon na trzeciej pozycji. Tytuł zdobyli zabrzanie, a czerwono-biało-czerwonych wyprzedziła jeszcze warszawska Legia. Sam mecz z GKS-em Katowice nie był wielkim widowiskiem, co trenerom obu zespołów wypomniał w wywiadzie po jego zakończeniu komentator TVP Dariusz Szpakowski. Bohaterem finału został bramkarz łodzian Henryk Bolesta, który nie dość, że świetnie bronił jedenastki, to jeszcze sam wykazał się instynktem strzeleckim.
M. Kuniczuk
M. Kasperkiewicz
* Na podstawie dostępnych źródeł redakcji Biblioteki PZPN nie udało się ustalić minuty, w której żółtą kartką został upomniany Krzysztof Zając.
Widzew Łódź przed finałowym meczem Pucharu Polski z GKS-em Katowice. Od lewej (obok sędziego liniowego): Włodzimierz Smolarek (kapitan), Henryk Bolesta, Roman Wójcicki, Kazimierz Przybyś, Jerzy Leszczyk, Mirosław Myśliński, Marek Podsiadło, Tadeusz Świątek, Dariusz Dziekanowski, Marek Dziuba, Krzysztof Kamiński.
GKS Katowice przed finałowym meczem Pucharu Polski z Widzewem Łódź. Od lewej: Jan Furtok, Józef Łuczak, Jerzy Kapias, Wiktor Morcinek, Marek Matys, Zbigniew Krzyżoś, Marek Biegun, Krzysztof Rzeszutek, Piotr Piekarczyk, Franciszek Sput, Krzysztof Zając (kapitan).
Poziom tego meczu, mimo wysokiej stawki, był bardzo przeciętny. Mimo, że w mojej drużynie wystąpiło kilku reprezentantów Polski, nasze akcje nie były płynne ani dynamiczne. W pierwszej części mogliśmy praktycznie rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść, ale ze skutecznością było fatalnie. Uważam jednak, że w przekroju całego widowiska zasłużyliśmy na to skromne zwycięstwo. Co cieszy tym bardziej, że ostatnimi czasy straciliśmy kilku zawodników.
Przede wszystkim chciałbym pogratulować zwycięstwa zespołowi Widzewa i jego trenerowi Bronisławowi Waligórze. Spotkanie nie było niestety pokazem futbolu, jaki chciałoby się obejrzeć. Zakończenie sezonu dawało się we znaki. Dodam, że w czerwcu moi zawodnicy rozegrali aż 7 spotkań, co musiało się odbić na poziomie meczu. A karne? Desygnowałem do wykonywania jedenastek najlepszych specjalistów w zespole, lecz nie wytrzymali oni dużego obciążenia psychicznego.
Bez żadnych wątpliwości postać numer 1 finałowego meczu w Warszawie. Na bardzo dobrą ocenę bramkarz Widzewa zapracował już podczas 120 minut spotkania, kiedy nie dał się pokonać żadnemu z rywali. Prawdziwy popis dał jednak w serii rzutów karnych. Najpierw trzykrotnie obronił strzały zawodników GKS-u, żeby później postawić kropkę nad i, osobiście egzekwując ostatnią jedenastkę. Dla Bolesty był to pierwszy w karierze Puchar Polski. Wcześniej z Ruchem Chorzów świętował mistrzostwo w sezonie 1978/1979.
Przez dekadę był kluczową postacią linii obrony zespołu z Katowic. Do GKS-u trafił z ROW-u Rybnik w 1980 roku i po dwóch latach wywalczył z nim awans do I ligi. Mecz w Warszawie był szansą na jego pierwsze trofeum w karierze. Porażkę w finale z Widzewem Piekarczyk powetował sobie już jednak rok później, kiedy Gieksa na Stadionie Śląskim w Chorzowie sięgnęła po Puchar Polski wygrywając z Górnikiem Zabrze. W 1990 roku zdecydował się na wyjazd do Szwecji. Wrócił jednak do kraju żeby karierę zakończyć ostatecznie przy ul. Bukowej w Katowicach.
Puchar Polski z rąk sekretarza Rady Państwa Jerzego Szymonka odebrał kapitan Widzewa Włodzimierz Smolarek.
Największą indywidualnością spotkania był Włodzimierz Smolarek, najszybszy, wykazujący największą ochotę do gry. Ciekawe, że im dłużej trwało spotkanie, tym stawało się ono bardziej wyrównane, a katowiczanie częściej zagrażali bramce Bolesty. Wykonywanie jedenastek dodało finałowi Pucharu Polski swoistej dramaturgii, a niekwestionowanym bohaterem tej końcówki okazał się bramkarz Widzewa. Obronić trzy kolejne karne to naprawdę duża sztuka.
Nie muszę przekonywać jak bardzo jestem zadowolony z tego rozstrzygnięcia. To przecież pierwszy Puchar Polski w historii naszego klubu. Wyczyn ten jest tym cenniejszy, że został odniesiony przez bardzo osłabiony zespół.
Po serii rzutów karnych piłkarze, trenerzy i działacze Widzewa długo dziękowali Henrykowi Boleście.
► 31. finał Pucharu Polski
► 32. mecz w finale Pucharu Polski (w sezonie 1953/54 rozegrane zostały dwa mecze Gwardia II Warszawa – Wisła Kraków, pierwszy po dogrywce zakończył się remisem)
► Szósty mecz Widzewa w PP rozstrzygnięty po rzutach karnych (3 wygrane i 3 porażki)
► Trzeci w historii finał PP rozstrzygnięty po rzutach karnych
► W pięciu meczach PP Widzew nie strzelał żadnej bramki, a trzy ostatnie z nich to bezbramkowe remisy
► Jubileuszowy, 30. mecz Widzewa w PP
► Pierwszy mecz obu drużyn w PP i od razu w finale
► Pierwszy triumf Widzewa w PP
► Pierwszy mecz GKS-u w PP rozegrany na neutralnym gruncie
► Mecz nr 2222 w historii PP
► 25. potyczka (mecz lub dwumecz) GKS-u Katowice w PP nie zakończona wygraną