Dwa tygodnie po krwawo stłumionym Poznańskim Czerwcu i trzy miesiące przed zakończonym zbrojną interwencją Armii Radzieckiej powstaniem węgierskim. W antrakcie między tak dramatycznymi wydarzeniami w historii obu narodów odbył się nasz kolejny mecz z Madziarami. Dla nas wyjątkowy także z tego powodu, że zmierzyliśmy się wówczas z aktualnymi wicemistrzami globu – wspaniałą Złotą Jedenastką, która w pierwszej połowie lat 50. XX wieku olśniewała swoją grą kibiców na całym świecie. Na wypełnionym w dwóch trzecich pojemności olbrzymim Népstadionie gospodarze nie dali nam szans, choć z początku zanosiło się na sensację. Już w 10. minucie po szybkiej wymianie piłki z Czesławem Uznańskim bramkę dla biało-czerwonych zdobył Henryk Kempny. Węgrzy zdołali wyrównać dopiero pod koniec pierwszej połowy. Po przerwie żarty się skończyły. Padły kolejne trzy gole, które oznaczały dla nas dwunastą porażkę w trzynastym starciu z Bratankami. Z żadnym z rywali nie mieliśmy tak fatalnego bilansu.
► Uwaga: redakcja Biblioteki PZPN nie dysponuje zapisem filmowym pierwszej bramki zdobytej przez reprezentację Węgier.
12
F. Machos
Tak z lotu ptaka wyglądał nieistniejący już Népstadion, czyli Stadion Ludowy. Jego budowę rozpoczęto w 1948 roku, zakończono pięć lat później. Mógł pomieścić aż 104 tysiące widzów – i tylu właśnie zasiadło na trybunach, gdy przed mistrzostwami świata 1954 Węgrzy podjęli Anglików, gromiąc ich 7:1. Na spotkaniu z Polską nie było kompletu – obejrzało je około 75 tysięcy kibiców.
Wydaje się, że kontuzja Puskása, który po przerwie nie wybiegł już na boisko, wyszła Węgrom na korzyść: gracz ten jest obecnie tylko cieniem dawnego Puskása, psuje wiele piłek i, co gorsze, denerwuje się na boisku i wylewa złość na kolegach. Szusza, którego przed przerwą wymieniono z powodu słabej gry, po ubytku Puskása wrócił na boisko i w pełni zrehabilitował się za nieudany start.
Za chwilę Henryk Kempny lewą nogą kopnie piłkę w prawy róg bramki bronionej przez Istvána Ilku i Polacy obejmą prowadzenie. Takiego początku meczu w Budapeszcie nikt się nie spodziewał.
W 65. minucie padła niecodzienna bramka, która dała prowadzenie gospodarzom. Dokładne dośrodkowanie Fenyvesiego szybowało w kierunku Kocsisa, ten zamarkował chęć zrobienia nożyc, by w ostatnim momencie w misterny sposób – piętą – ulokować piłkę w górnym rogu polskiej bramki. Nasi obrońcy i pomocnicy byli tak dalece zaskoczeni wyczynem prawego łącznika Węgier, że nikt mu nie przeszkodził w tym niecodziennym popisie.
Błyszczy złoty ząb, na twarzy szeroki uśmiech. Węgierscy kibice dopiero w drugiej połowie mieli powody do radości. Ich ulubieńcy odnieśli kolejne imponujące zwycięstwo.
Pierwsze generalne zdanie, które nasuwa się po zakończonym meczu: przegrali go przede wszystkim napastnicy. Okazuje się, że nie tworzyli oni linii bojowej, nie umieli skutecznie i zespołowo atakować, i jeśli jakieś próbki w tym kierunku były u nich widoczne w pierwszej połowie meczu, to po przerwie jedynie Uznański i Jezierski dążyli swymi zagraniami do atakowania bramki węgierskiej. Natomiast Kempny, Brychczy grali zbyt indywidualnie, a Ciupa i zastępujący go potem Pohl byli najsłabsi w zespole. Zawodnicy ci nie umieli utrzymać piłki, oderwać się od pomocników i obrońców węgierskich, a często niepotrzebnie cofając się na własną połowę boiska przeszkadzali naszym defensorom. Wytwarzali oni po przerwie duży chaos, co z kolei utrudniało rozbijanie ataków Węgrów.
Najlepszy polski bramkarz przełomu lat 50. i 60. Edward Szymkowiak miał tego dnia wyjątkowo dużo pracy. Niestety, cztery razy musiał wyciągać piłkę z siatki.
Na meczu obecni byli piłkarze NRD, którzy grać będą w najbliższą niedzielę w Chorzowie z Polską z okazji otwarcia Stadionu Śląskiego. Ich obecność na tym meczu świadczy o należytym przygotowaniu przez kierownictwo zespołu NRD swych zawodników do tego ważnego dla nich spotkania.
„Grał niezwykle pomysłowo, w ciągu ułamka sekundy doskonale obejmował całe boisko, nie tylko widział, co się w tej chwili na nim dzieje, lecz nawet przeczuwał, co w następnych sekundach zrobi przeciwnik i partner. Jak gdyby czytał w ich myślach. Swoim wrażliwym instynktem zawsze wybierał najdogodniejsze rozwiązania. Z Puskásem nie przepadali za sobą, ale na boisku po ich grze nigdy nie można było tego wyczuć. Umieli na te 90 minut wyłączyć swe uczucia i obaj byli w stosunku do siebie bezinteresowni” – tak opisał go Róbert Zsolt w książce „Piłkarze sportowcy”. Kocsis to mistrz olimpijski z Helsinek, wicemistrz świata z 1954 roku, ale przede wszystkim król strzelców tamtego turnieju, w którym zdobył 11 bramek. Skutecznością błysnął również w meczu z Polską. Najpierw doprowadził do wyrównania, a po przerwie rozpoczął kanonadę, która dała Węgrom zwycięstwo 4:1.
„Gdy w 10. minucie meczu budapeszteńskiego Kempny po ładnej akcji z Uznańskim ulokował piłkę w prawym dolnym rogu węgierskiej bramki, w sercach dziesiątków tysięcy miłośników sportu w Polsce zapaliła się iskra nadziei: Polska prowadziła z Węgrami 1:0 – po raz pierwszy od wielu lat prowadziliśmy z Węgrami! A cóż to, skoro nabili w tym roku Madziarów i Turcy, i Czechosłowacy, i Belgowie, skoro zremisowali Portugalczycy, to dlaczegóżby u licha nie mieli dokonać tej sztuki i Polacy?! – pomyśleliśmy sobie, przykuci do głośników. Istotnie, Węgrzy też ludzie i można ich pokonać” – relacjonowała „Trybuna Robotnicza”. Nadzieje na lepszą przyszłość były uzasadnione, bo honorową bramkę dla biało-czerwonych zdobył przedstawiciel nowej fali w polskiej piłce. Kempny miał wówczas 22 lata i w reprezentacji zagrał dopiero po raz czwarty. Rok później miał swój udział w pamiętnym zwycięstwie nad ZSRR na Stadionie Śląskim (2:1).
► 125. oficjalny międzypaństwowy mecz reprezentacji Polski (wszystkie na kontynencie europejskim)
► 13. mecz reprezentacji przeciwko Węgrom i 12. porażka, bilans: 1-0-12, bramki: 13-55
► 10. mecz reprezentacji rozegrany w lipcu i 10. bez remisu
► Wszystkie dotychczasowe 125 meczów reprezentacji rozstrzygali sędziowie z Europy
► Drugi gol Henryka Kempnego w 4. występie w reprezentacji
► Pierwszy gol dla rywali był bramką nr 50 strzeloną przez reprezentację Węgier biało-czerwonym (wcześniej w meczach z tym rywalem dwukrotnie trafialiśmy do własnej bramki)
► Drugi gol dla Węgier był bramką nr 160 straconą przez reprezentację w wyjazdowym meczu towarzyskim
► 230. gol strzelony przez reprezentację w oficjalnym meczu towarzyskim
► Edmund Zientara to 30. piłkarz, który założył opaskę kapitana reprezentacji Polski
► Po raz 140. zagrał w reprezentacji zawodnik Legii Warszawa (jeden z ośmiu, którzy zagrali od początku meczu)
► Po raz 25. zagrał w reprezentacji zawodnik o imieniu Ernest (Pohl)
► Po raz pierwszy reprezentacja zagrała na budapeszteńskim Népstadionie
► Po raz pierwszy w historii reprezentacja zagrała 15 lipca
► Debiut Czesława Uznańskiego w reprezentacji
► Debiut Czesława Ciupy w reprezentacji
► Debiut Edmunda Zientary w roli kapitana reprezentacji Polski
► Zagrało 12 zawodników z 4 polskich klubów (aż 9 z Legii Warszawa)
► Pierwszy gol dla Węgier był bramką nr 160 straconą przez reprezentację w meczu wyjazdowym
► Drugi gol dla Węgier był bramką nr 270 straconą przez reprezentację w meczu towarzyskim
► Trzeci gol dla Węgrów był bramką nr 290 straconą przez reprezentację Polski