Prawie miesiąc pracy z kadrowiczami – i to w ciepłych krajach. Jaki selekcjoner nie marzy o takim komforcie? Przed mistrzostwami świata w Meksyku to szczęście spotkało Antoniego Piechniczka, który – choć w kraju pogłębiał się kryzys – mógł zabrać drużynę na zimowe tournée po Włoszech i Ameryce Południowej. Polacy wrócili z tej wyprawy zadowoleni, uśmiechnięci i opaleni, a trener rozpływał się w superlatywach: „Dziewięć spotkań kontrolnych, które rozegraliśmy w wyśmienitych warunkach na doskonałych boiskach, spełniły moje oczekiwania. Również dobór przeciwników, najpierw tych słabszych, a później o ustalonej już klasie”. W słonecznej Italii rywalami biało-czerwonych były kluby z niższych lig, za oceanem przyszło im się już zmierzyć z potęgami: Boca Juniors, River Plate i Racingiem Avellaneda. Najważniejszym punktem wyprawy był jednak nasz pierwszy w historii mecz z Urugwajem. Wypadł znakomicie. Nasz zespół dwa razy obejmował prowadzenie po golach Krzysztofa Barana. Skończyło się na remisie – dość szczęśliwym dla gospodarzy.
15
P. Bengoechea
To był szok dla kibiców reprezentacji Urugwaju. Już w 7. minucie znakomitym dośrodkowaniem popisał się Włodzimierz Smolarek, a Krzysztof Baran wpakował piłkę do siatki. Biało-czerwoni niespodziewanie objęli prowadzenie.
Największą niespodziankę miejscowym kibicom sprawili nasi piłkarze jeszcze przed meczem. Wbiegli na boisko z urugwajską flagą, co spotkało się z ogromnym aplauzem publiczności. Gdy odgrywano hymn polski – z trybun rozległ się śpiew około 400 polskich marynarzy, których statki zawinęły do Montevideo.
Krzysztof Pawlak tym razem nie zdążył zatrzymać Santiago Ostolazy, ale tak mu uprzykrzał życie, że urugwajski pomocnik na początku drugiej połowy musiał opuścić boisko. Zastąpił go będący wówczas dopiero u progu wielkiej kariery Pablo Bengoechea.
Wyrównujący gol Urugwajczyka Zalazara poprzedziło groźne uderzenie z rzutu wolnego z odległości dwudziestu metrów. Wandzik wypuścił wprawdzie piłkę z rąk, niemniej pojawia się pewna okoliczność łagodząca. Chodzi mi o dosyć nierówną, zwłaszcza na przedpolach, murawę stadionu w Montevideo.
Nasi i tam byli. Na trybunach stadionu w Montevideo nie zabrakło polskich kibiców. Wśród nich znalazła się grupa czterystu marynarzy, którzy na stadion przybyli prosto z portu.
Wczesnym rankiem włączyliśmy radia, żeby usłyszeć wieści z Montevideo. Są sportowe informacje, a wyniku pierwszego tegorocznego oficjalnego meczu reprezentacji nadal nie ma! Wreszcie około dziesiątej ktoś najbardziej niecierpliwy i zarazem najbardziej przytomny wykręcił numer Polskiej Agencji Prasowej. „Zremisowaliśmy!” – krzyknął uradowany i była to optymistyczna poranna wiadomość, na którą czekaliśmy z takim napięciem. Chcieliśmy wiedzieć jak najwięcej. Tymczasem okazało się, że informacje zdobyte przez PAP są bardzo skąpe, a jedna wręcz bałamutna. „Młynarczyk w bramce” – trudno było uznać tę wiadomość za wiarygodną. „Dwie bramki strzelił Krzysztof Baran” – można wymarzyć sobie lepszy debiut w narodowym teamie? Kolejnym problemem trudnym do rozwiązania stało się ustalenie prawdziwych składów, w jakich wystąpiły obie drużyny, zwłaszcza Urugwaj. „Dlaczego nie grał Francescoli, najlepszy piłkarz Ameryki?” – nie umieliśmy odpowiedzieć sobie na to pytanie. Piszemy o tych wszystkich perypetiach nie bez przyczyny. Nie zamierzamy naszych Czytelników wprowadzać w błąd. Prawda wygląda tak: do chwili zamknięcia numeru nic więcej na temat tego meczu nie udało się nam zdobyć!
Radość polskich piłkarzy po golu na 1:2. Trzeci od lewej Krzysztof Baran, który właśnie ustrzelił dublet.
Jesteśmy zmęczeni podróżą i z przyjemnością odpoczniemy w rodzinnym gronie. Wyjazd był niezwykle pożyteczny i uważam, że spełnił nasze oczekiwania. Trenowaliśmy i graliśmy na suchych, świetnie przygotowanych murawach. Teraz musimy poświęcić kilka dni na przystosowanie się do zimowych warunków.
„Wprawdzie w drużynie Urugwaju nie wystąpili zawodnicy występujący poza granicami tego kraju, to jednak graliśmy przeciwko naprawdę dobrej drużynie. Urugwajczycy wystąpili w składzie, w którym niedawno zwyciężyli w turnieju w Miami” – ocenił po powrocie do Polski trener Antoni Piechniczek. To prawda. W ekipie gospodarzy zabrakło takich gwiazd, jak Enzo Francescoli, Mario Saralegui czy Antonio Alzamendi, ale ich zmiennicy spisali się wcale nie gorzej. Kilku z nich zresztą zaraz po mistrzostwach świata w Meksyku znalazło pracę w silnych europejskich klubach. Najlepszym przykładem jest strzelec gola na 1:1 w meczu z Polską, Miguel Bossio, który latem 1986 roku trafił z Peñarolu Montevideo do Valencii. W Hiszpanii pozostał już do końca kariery, grając jeszcze w barwach Sabadell i Albacete. Potem wrócił Estadio Mestalla, gdzie został zatrudniony w roli skauta.
„Rozpoczęło się wszystko bardzo pomyślnie dla polskiego zespołu. Już bowiem w 7. minucie Krzysztof Baran zdobył po dynamicznym rajdzie Smolarka pierwszą bramkę. Potem długo żadnej ze stron nie udało się skierować piłki do siatki. uczynił to w 61. minucie Miguel Bossio. Na odpowiedź biało-czerwonych nie czekaliśmy zbyt długo. Już dwie minuty później ponownie Baran, mający swój dzień, zakończył szybką akcję z Dziekanowskim szybkim strzałem” – relacjonował katowicki „Sport”. Co ciekawe, gdy blondwłosy napastnik ŁKS-u cieszył się z obu bramek, był przekonany, że zdobył je w reprezentacyjnym debiucie. Po latach PZPN dokonał jednak rewizji wszystkich spotkań kadry i za oficjalne uznał m.in. cztery mecze z Japonią z 1981 roku, w których Baran zagrał jeszcze jako piłkarz warszawskiej Gwardii. Tym samym występ w Montevideo był jego piątym w drużynie narodowej, a po nim miał na koncie nie dwa, a już cztery gole.
W przeddzień meczu w polskiej ambasadzie odbyło się miłe przyjęcie, w którym uczestniczyli trener naszych rywali prof. Omar Borrás i – tu ogromna niespodzianka – jeden z najlepszych bramkarzy w historii urugwajskiego futbolu Ladislao Mazurkiewicz. Człowiek-legenda, mający polski rodowód. Oczywiście, zgodnie z tradycją naszego tournée, wiele uwagi poświęcają polskiej reprezentacji prasa, radio i telewizja. Tym razem jednak zainteresowanie pobiło wszelkie rekordy. Do Urugwaju przybyła specjalna ekipa telewizji brazylijskiej, której członkowie dokładnie przepytali zwłaszcza Antoniego Piechniczka i Dariusza Dziekanowskiego. A sam mecz był transmitowany przez cztery kanały telewizyjne i osiem rozgłośni radiowych.
► Urugwaj przeciwnikiem nr 58 reprezentacji w historii oficjalnych meczów międzypaństwowych
► Drugi w historii reprezentacji mecz rozegrany 16 lutego, drugi bez porażki i drugi z dwiema strzelonymi bramkami (50 lat wcześniej zwycięstwo 2:0 z Belgią w towarzyskim meczu rozegranym w Brukseli)
► Rozpoczęta czwarta setka oficjalnych meczów towarzyskich reprezentacji
► Piąta żółta kartka Romana Wójcickiego, a 110. w całej historii reprezentacji
► 90. mecz reprezentacji ze strzelonymi dokładnie 2 bramkami i 90. mecz ze straconymi dokładnie 2 bramkami
► 10. wyjazdowy mecz reprezentacji rozegrany w lutym (do tej pory reprezentacja nie zagrała żadnego oficjalnego meczu w lutym na własnym boisku i tylko jeden na neutralnym)
► 330. bramka (druga dla Polski) zdobyta w meczach wyjazdowych
► Urugwaj 50. reprezentacją, która strzeliła gola biało-czerwonym
► 25. mecz Marka Ostrowskiego w reprezentacji
► 40. mecz Waldemara Matysika w reprezentacji
► 70. występ w reprezentacji zawodnika o imieniu Krzysztof (Pawlak lub Baran – obaj zagrali od początku meczu)
► 110. występ w reprezentacji zawodnika o imieniu Marek (Ostrowski)
► Pierwszy w historii reprezentacji mecz rozegrany na terytorium Urugwaju
► Dublet Krzysztofa Barana w 5. występie w reprezentacji
► Zagrało 11 zawodników z 6 klubów (wyłącznie krajowe) – bez żadnej zmiany (po tym meczu nie było już takiego przypadku w historii)
► Po tym meczu bilans lutowych meczów reprezentacji pozostał idealnie równy: 4-3-4, bramki: 14-14
► Po raz 230. Widzew Łódź „dał” reprezentanta Polski
► Po raz 610. Górnik Zabrze „dał” reprezentanta Polski