Między nami UKS-ami. Półfinał rozgrywek o Puchar Polski kobiet w sezonie 2020/2021 był dość niezwykły, bo zmierzyły się w nim dwa kluby uczniowskie. O ile jednak ten z Łodzi od niedawna należał do krajowej czołówki i miał w składzie kilka reprezentantek kraju, o tyle ten z… No właśnie, skąd? Pierwszoligowy UKS 3 Weronica mecze w roli gospodarza rozgrywa na stadionach w Siennej lub w Stróżach, ale formalnie reprezentuje dwie małopolskie wsie oddalone o… prawie 40 kilometrów. Staszkówka znajduje się w powiecie gorlickim i słynie z tego, że zatrzymał się tam niegdyś święty Wojciech, gdy udawał się z misją do Prus. Jelna zaś leży nieopodal Nowego Sącza i nie może pochwalić się postacią takiego kalibru – choć też ma powody do dumy, bo właśnie stamtąd pochodził czołowy polski kolarz lat 60. Jan Magiera. Uczniowski klub trochę ze Staszkówki, trochę z Jelnej, a trochę z Siennej czy ze Stróż okazał się prawdziwą rewelacją pucharowych zmagań, ale w starciu z ekipą z miasta włókniarek nie miał szans. Małopolskie dziewczyny pokazały jednak charakter. Ostatnie pół godziny grały przeciw wiceliderkom Ekstraligi w dziesiątkę i właśnie wtedy nie dały sobie strzelić gola.
► Uwaga: ćwierćfinałowy mecz UKS 3 z KKP Bydgoszcz zakończył się po dogrywce (w regulaminowym czasie padł remis 2:2); rywalem UKS SMS Łódź w 1/16 finału była drużyna rezerw tego klubu.
41
J. Fryczek
19
S. Różycka
Powitanie kapitanek obu drużyn, Aleksandry Cygan (po prawej) i Darii Kurzawy. Między nimi sędzia główna Angelika Gębka.
Zespół z pierwszej ligi bardzo ambitnie spisywał się w obronie, nie dopuszczając w pierwszej części spotkania faworyzowanych rywalek do zbyt wielu klarownych okazji strzeleckich. Poza tym dobrze w bramce „Trójki” spisywała się Emilia Smoleń, która kilka razy popisała się znakomitymi interwencjami. Niestety, plac gry przedwcześnie z powodu kontuzji kolana musiała opuścić Wiktoria Dudka.
Tak z lotu ptaka prezentuje się stadion Kolejarza w Stróżach. To tutaj odbył się pierwszy półfinałowy mecz o Puchar Polski w sezonie 2020/2021.
Przyjechałyśmy tu tylko po zwycięstwo, nie pisałyśmy innego scenariusza. Wprawdzie pogoda nie dopisała (padał deszcz – przyp. red.), ale dla nas wyszło słoneczko i pierwszy raz w historii awansowałyśmy do finału Pucharu Polski. Rywalki pokazały klasę i wcale nie tak łatwo przyszło nam strzelanie bramek. Najważniejszy jednak jest efekt końcowy. Cztery do zera to świetny wynik.
Gospodynie dzielnie broniły się do 25. minuty. Wówczas błąd popełniła bramkarka „Trójki”, Emilia Smoleń, przepuszczając piłkę między rękami po dośrodkowaniu, z czego skrzętnie skorzystała Dominika Gąsieniec.
Wynik spotkania otworzyła w 25. minucie Dominika Gąsieniec, która po dośrodkowaniu z lewej strony boiska wpakowała piłkę do pustej bramki. Tuż przed przerwą kolejny fatalny błąd drużyny przeciwnej wykorzystała Nadia Krezyman. Łódzka zawodniczka przejęła bardzo nieudane podanie jeden z obrończyń Trójki Staszkówki Jelnej w polu karnym i bez najmniejszych kłopotów pokonała Emilię Smoleń. Zaraz po zmianie stron trzeciego gola wbiła przeciwniczkom Tatiana Markuszewskaja, która głową z bliskiej odległości podwyższyła prowadzenie. Przeciwniczki nie otrząsnęły się jeszcze po trzecim golu, a Smoleń wyciągała już piłkę z siatki po raz czwarty. Tym razem mierzonym uderzeniem z dystansu popisała się Maria Zbyrad, która ustaliła tym samym wynik tego spotkania.
Tak cieszyły się piłkarki z Łodzi po ostatnim gwizdku. Zwyciężając w Stróżach, po raz pierwszy w historii awansowały do finału Pucharu Polski.
Wynik mówi wszystko. Grałyśmy przeciwko czołowej drużynie Ekstraligi. Było ciężko, ale walczyłyśmy do samego końca. Szkoda, że z powodu kartek nie mogła nam pomóc Paulina Tomasik, bo to naprawdę bardzo dobra zawodniczka. Widać było jej brak na boisku. Ale z drugiej strony to jest sport drużynowy. Nawet jak zabraknie liderki, trzeba sobie jakoś radzić. Szkoda, że nie udało się sprawić kolejnej sensacji i skończyłyśmy na półfinale.
Staszkówka i Jelna wychowały już wiele młodych talentów. Jednym z nich jest Paulina Tomasiak. Zaledwie 19-letnia zawodniczka ma za sobą występy w reprezentacjach Polski do lat 17 oraz 19, dla których zdobyła kilka bramek. Za gole odpowiada też w klubie. W historycznym dla „Trójeczki” ćwierćfinale z KKP Bydgoszcz otworzyła wynik spotkania. Wtedy strzelały też jej młodsze koleżanki: 18-letnia Kinga Łomako oraz 16-letnie Wiktoria Dudka i Anita Rozmuga. To owoce szkolenia, na jakie już od najmłodszych lat mogą liczyć dziewczynki z okolic Nowego Sącza i Gorlic.
„Kiedy miałam jedenaście lat, moja mama prowadziła zajęcia z dziewczynami u nas tutaj w szkole. Oglądałam sobie te treningi, podobały mi się, więc pewnego dnia pomyślałam sobie, że też spróbuję. I zostałam piłkarką Staszkówki. A potem tak się porobiło, że mama dołączyła do nas jako grający asystent trenera. No i zaczęłyśmy razem wychodzić na boisko. Dla mnie to było trochę dziwne tak grać z mamą, bo nie wiedziałam, jak do niej mówić: »mamo« czy »Klaudia«… – wspominała w wywiadzie dla Dzień Dobry TVN. W meczu z UKS SMS Łódź nie miała tego problemu, bo z rodzinnego duetu tylko ona pojawiła się na murawie. Jej mama tym razem usiadła na ławce, aby poprowadzić zespół w zastępstwie zawieszonego za kartki Wojciecha Mroza.
Obok Adriany Achcińskiej i Alicji Sokołowskiej jedna z trzech piłkarek, które wykazały się wyjątkową determinacją, aby zagrać w tym meczu. Rano bowiem zdawały w Łodzi maturę z matematyki, a potem wsiadły w samochód i ruszyły do Stróż, by zdążyć przynajmniej na drugą połowę. „Byłyśmy wpisane do protokołu meczowego, ale tylko na wszelki wypadek. Trener powiedział, żebyśmy zostały w domu, że taka eskapada nie ma sensu. To było prawie trzysta kilometrów, ładnych kilka godzin jazdy. Czego się jednak nie robi dla drużyny? Rozwiązałyśmy zdania, wyszłyśmy ze szkoły i w drogę. A co do egzaminu: w sumie był łatwiejszy niż cała ta podróż i mecz. Mam nadzieję, że zdam chociaż na trzydzieści procent” – żartowała w rozmowie z dziennikarzami.