„Jeszcze nigdy dotychczas nie udało się polskiej drużynie klubowej przejść Hiszpanów w europejskich rozgrywkach pucharowych. W środę sztuka ta nie udała się również Śląskowi Wrocław. Gdyby jakimś cudem było inaczej, wówczas Baskowie mieliby wszelkie prawo mówić o wielkim pechu” – tak swoją relację z tego meczu zaczął redaktor Kazimierz Oleszek z „Piłki Nożnej”. Tradycji stało się więc zadość, choć zdobywcy Pucharu Polski, a zwłaszcza ich kibice, mogli czuć się rozczarowani wynikiem rywalizacji. Ekipa z San Sebastián należała bowiem wówczas najwyżej do średniaków Primera División i choć w jej składzie znajdował się słynny bramkarz Luis Arconada, a także przyszłe gwiazdy Barcelony – Txiki Begiristain i José Mari Bakero – prezentowała się niewiele lepiej od wojskowych. Pierwsze starcie obu ekip zakończyło się bezbramkowym remisem. W rewanżu też długo utrzymywał się rezultat 0:0. Niestety, końcówka należała do gości, którzy w pięć minut wyprowadzili dwa nokautujące ciosy i zapewnili sobie awans. Na kolejny pucharowy występ wrocławianie czekali prawie… ćwierć wieku.
14
A. Socha
16
M. Łuszczyński
Drużynę z San Sebastián prowadził w tym czasie John Toshack (z prawej). Były reprezentant Walii (grał przeciw biało-czerwonym w eliminacjach mistrzostw świata 1974) pracował w Hiszpanii od dwóch lat i był bardzo chwalony. W 1989 roku został trenerem madryckiego Realu.
Wpływ Toshacka na piłkarzy wykracza często poza sprawy czysto sportowe. Na jego wyraźne życzenie cała ekipa przybyła do Wrocławia w jednakowych granatowych ubraniach. Był to pierwszy od wielu lat przypadek, że klub podporządkował się życzeniom trenera w kwestii nie związanej ze szkoleniem. Oprócz jednolitych garniturów Hiszpanie przywieźli do Polski również kucharza, ryby i kurczaki. Odpowiednio przyrządzone stanowią przysmaki kuchni hiszpańskiej.
Najbardziej charakterystyczny punkt Stadionu Olimpijskiego we Wrocławiu – wieża zegarowa. Wybudowano ją w 1936 roku według projektu Richarda Konwiarza. Przed II wojną światową znajdowała się na niej platforma widokowa (obecnie nieczynna), a jej wnętrze kryło zespół dzwonów.
Już akcja z 5. minuty meczu zwiastowała niewesołą sytuację, w jakiej może się znaleźć Śląsk. Sprytne podanie José Mari Bakero do Zamory udało się w ostatnim momencie zneutralizować Jedynakowi. Kiedy niebawem udaną szarżą popisał się Begiristain, dosyć liczna grupa sympatyków gości zaczęła skandować: „Hey, hey, Reala!”. Było to adekwatne do przebiegu sytuacji. Dopiero bowiem po kwadransie wrocławianie ocknęli się nieco z dominacji rywala (niezły strzał Gila i ciekawa akcja Marciniaka z Tarasiewiczem przerwana przez Arconadę), niemniej i tak pierwsza połowa przebiegała pod dyktando Hiszpanów.
„Życzmy udanych zakupów” – brzmiał napis na jednej z tablic reklamowych okalających boisko. Nie wiemy, czy Baskowie mieli okazję we Wrocławiu pobiegać po sklepach (zresztą wiele by w nich nie znaleźli, bo PRL-owska gospodarka chwiała się właśnie ku upadkowi), ale do kraju wrócili z workiem pełnym wrażeń. Goli było w nim mniej, bo tylko dwa, ale i to wystarczyło do awansu.
Druga część spotkania upływała już pod dyktando gości. Raz po raz na polu karnym Śląska było tłoczno, ale Baskowie seryjnie marnowali szanse, strzelając niecelnie, bądź kapitalnie interweniował Jedynak. W 77. minucie jednak musiał się poddać. Zdołał wprawdzie sparować strzał Mujiki, ale wobec dobitki Lorena był bezradny. W tym momencie stało się praktycznie jasne, że oczekiwanie na wyeliminowanie Realu minęło bezpowrotnie. Niebawem zawodnicy Realu po raz drugi pokonali Jedynaka, a tuż przed końcem przyszedł mu w sukurs słupek.
Ówczesny krzyk mody, czyli tablica świetlna. Niestety, wynik, jaki widniał na niej po końcowym gwizdku, kłuł nas w oczy bardziej niż blask żarówek.
Tłumy opuszczające Stadion Olimpijski na pięć minut przed końcem meczu mówią właściwie o wszystkim. Pomimo wywalczenia przed dwoma tygodniami obiecującej zaliczki w Bilbao, Śląsk pożegnał się z PZP po przegranej 0:2 z Realem Sociedad. Co gorsza, pożegnał się w nader kiepskim stylu, a rozmiary niepowodzeń mogły być jeszcze wyższe, gdyby nie świetna forma Janusza Jedynaka oraz spora doza szczęścia, które sprzyjało wczoraj wrocławskiemu zespołowi.
„Czołowi piłkarze Śląska sprawiają wrażenie bardzo zmęczonych fizycznie i psychicznie. Nawet Waldemar Prusik, piłkarz o żelaznym zdrowiu, zupełnie spasował w drugiej połowie. Ryszard Tarasiewicz tylko momentami demonstrował swój wysoki kunszt. Najlepiej w zespole wojskowych, podobnie jak w Bilbao, wypadł bramkarz Janusz Jedynak. Było to stanowczo za mało, aby realnie myśleć o pokonaniu Basków” – oceniła redakcja „Piłki Nożnej”. Golkiper wrocławian zwłaszcza przed przerwą imponował wysoką formą. W pierwszym kwadransie dwa razy był górą w sytuacji sam na sam z Zamorą, a potem popisał się niesamowitym refleksem, gdy strzałem głową próbował go zaskoczyć Mujika. Niestety, w końcówce spotkania skapitulował. Mimo to został uznany za najlepszego polskiego zawodnika w obu meczach z Sociedad.
„Próbowali zaskoczyć Arconadę uderzeniami z dystansu Mandziejewicz, Góra i Tarasiewicz. Bez powodzenia. Kapitan Realu obronił też strzał Prusika w 27. minucie, a wkrótce błyskawicznym wybiegiem uprzedził znajdującego się w wybornej pozycji Tarasiewicza” – relacjonował katowicki „Sport”. Słynny baskijski bramkarz zawitał do Wrocławia już pod koniec kariery, miał wówczas 33 lata. Wciąż jednak był w wysokiej formie. Nie pozwolił się pokonać ani w pierwszym spotkaniu, ani w rewanżu. Piłkarskie buty zawiesił na kołku dwa lata później, po tym, jak rozegrał swój 414 mecz w barwach Realu Sociedad, którego był wychowankiem i jakiemu pozostał wierny do końca. Trzy razy wybierano go najlepszym golkiperem Primera División (1980, 1981 i 1982), ale największym sukcesem w jego przygodzie z futbolem było zdobycie tytułu wicemistrza Europy z reprezentacją Hiszpanii. Dokonał tego w 1984 roku na turnieju we Francji.
► 140. porażka polskiego klubu w europejskich pucharach
► 250. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach ze straconą bramką
► 10. porażka polskiego klubu w PZP w rozmiarze 0:2
► 10. mecz Śląska Wrocław w europejskich pucharach na własnym boisku ze straconą bramką
► 10. porażka polskiego klubu w PZP na własnym boisku
► Trzeci kolejny mecz Śląska Wrocław w europejskich pucharach na własnym boisku ze straconymi dokładnie 2 bramkami
► Czwarty kolejny (na 6 wszystkich) mecz Śląska Wrocław w 1/16 finału europejskich pucharów na własnym boisku ze straconą bramką
► Drugi mecz Śląska Wrocław w 1/16 finału PZP na własnym boisku i wyrównany bilans: 1-0-1, bramki: 2-2
► 337. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 89. mecz klubu z Polski w Pucharze Zdobywców Pucharów
► 28. mecz Śląska Wrocław w europejskich pucharach
► Pierwszy mecz Śląska Wrocław w PZP na własnym boisku ze straconą bramką
► Pierwsza porażka Śląska Wrocław w 1/16 finału PZP
► Po raz 10. nie udało się awansować polskiemu klubowi w PZP do następnej rundy w potyczce (dwumecz lub trójmecz) kończonej na własnym boisku
► Czwarty kolejny (na 8 wszystkich) mecz Śląska Wrocław w PZP bez zdobytej bramki
► Jeśli Śląsk Wrocław w meczu PZP tracił 2 bramki, to przegrywał 0:2 (2 przypadki)