„Przewaga stopniała niczym lód na wiosnę” – taki tytuł dzień po meczu można było zobaczyć na pierwszej stronie krakowskiego „Tempa”. Trudno o lepsze podsumowanie. Ćwierćfinałowe spotkanie Pucharu Europy w sezonie 1974/75 zaczęło się dla mistrzów Polski wyśmienicie, bo już do przerwy zdobyli dwie bramki, a krótko po wznowieniu gry dorzucili trzecią. Potem jednak całkowicie opadli z sił i roztrwonili wysoką zaliczkę, dając sobie strzelić dwa gole. Kibice opuszczali stadion przy Cichej ze spuszczonymi głowami, ale prezes Ruchu Ryszard Trzcionka pocieszał: „Wygraliśmy przecież! A w rewanżu będzie jeszcze lepiej!”. Wtórował mu znakomity rozgrywający Bronisław Bula: „Według mnie będziemy w półfinale! W rewanżu uporamy się z Saint-Étienne. Wygramy 2:1”. Powiedzieć łatwo, znacznie trudniej wykonać. Chorzowianie przekonali się o tym dwa tygodnie później we Francji.
17
J. Marx
Piłkarze Ruchu Chorzów w sezonie 1974/75. Stoją od lewej: Bronisław Bula, Marian Ostafiński, Józef Kopicera, Henryk Bolesta, Konrad Bajger, Józef Bon, Joachim Marx. W dolnym rzędzie: Albin Wira, Romuald Chojnacki, Andrzej Baran, Ireneusz Malcher.
Przed przeszło pięciu laty w drugiej rundzie Pucharu Europy w pierwszym meczu Legia pokonała Saint-Étienne 2:1. W opinii obozu francuskiego, jak i w odczuciu większości naszych znawców, stała przed bardzo trudnym zadaniem uzyskania choćby remisu na trudnym terenie... Jak się skończyło, wiemy dobrze. Legia jako jedyny dotąd polski zespół zakwalifikowała się do półfinału tej najbardziej liczącej się imprezy klubowej. Mimo woli nasuwają się analogie i porównania. Pierwsza najważniejsza – czekamy na to, że Ruch w ciągu dwóch tygodni dzielących go od rewanżu poprawi grę w obronie i nawiąże do najlepszych swoich tradycji. Następna refleksja (....) Przed pięciu laty goście raczej nadawali ton grze i na kilkanaście minut przed końcem prowadzili 1:0. Dopiero znakomity finisz Legii przyniósł jej zwycięstwo. Teraz rzecz miała się zupełnie odwrotnie. Ruchowi zabrakło sił w ostatnich 30 minutach. Kto wie, czy nie dało o sobie znać 30 tysięcy kilometrów spędzonych w podróżach w samolotach zamiast treningu na boiskach.
Pod koniec pierwszej połowy piłkarzom puściły nerwy. Przed rzutem wolnym dla Saint-Étienne w polu karnym zaczęli się przepychać Józef Bon i Yves Triantafilos, w wyniku czego mający greckie korzenie Francuz dość teatralnie padł na murawę. Obu zawodnikom sędzia pokazał żółtą kartkę.
Mecz był ładnym widowiskiem, prowadzonym czysto i fair, przy czym zdecydowanie lepsza była pierwsza połowa, kiedy to niebiescy umieli dyktować swoje warunki i narzucić rywalowi styl, który im odpowiadał. Ruch koniec końców nie wykorzystał wielkiej szansy, chociaż grał ambitnie i walczył do końca zadziornie i z pasją. Ale przecież nic nie jest jeszcze przesądzone. Szczęście, które tutaj odwróciło się od chorzowian – w rewanżu może okazać się ich sprzymierzeńcem. Wierzymy, iż mimo nie najlepszego startu Ruch zdoła zapewnić sobie awans do najlepszej czwórki Europy.
Tuż po przerwie w polu karnym został sfaulowany Jan Benigier, a jedenastkę na gola zamienił Bronisław Bula. Gospodarze prowadzili już 3:0 i wydawało się, że w dobrych nastrojach pojadą na rewanż do Francji. Niestety, w ostatnich 30 minutach dali sobie strzelić dwa gole, co mocno skomplikowało ich sytuację w dwumeczu.
Ruch zaprezentował jedynie momentami grę godną mistrza i zespołu zdecydowanie przewodzącego stawce ligowej. O ile nie można mieć pretensji do takich zawodników, jak Bula, Maszczyk, Czaja czy Wyrobek, o tyle pozostali chorzowscy piłkarze (zwłaszcza obrońcy) popełnili wiele szkolnych błędów. Napastnicy zmarnowali szereg bardzo dogodnych sytuacji podbramkowych.
„Nie rezygnujemy, wierzymy, że przejdziemy Francuzów. Oczywiście, że szkoda tak dobrego wyniku jak 3:0, ale w końcówce nie wytrzymaliśmy narzuconego tempa. Nasz przeciwnik to na pewno klasowy zespół, ale na tym etapie rozgrywek europejskich pucharów trudno było się spodziewać czegoś innego” – powiedział po meczu. To po jego strzale chorzowianie objęli prowadzenie i dzięki jego znakomitej grze w pierwszej połowie zdołali powiększyć przewagę do dwóch bramek. Niestety, po zmianie stron lider Ruchu wyraźnie opadł z sił, co odbiło się na postawie całej drużyny. Mimo to wpadł w oko menadżerom znad Sekwany. Maszczyk, który w barwach niebieskich spędził prawie całą karierę, rok później dostał zgodę na zagraniczny transfer i wyjechał właśnie do Francji, gdzie został piłkarzem Valenciennes.
„Obok świetnego technicznie i niezwykle żywotnego Larque należał on do najlepszych w swojej drużynie. Przyjąwszy wysokie podanie, z reguły rozgrywał piłkę w optymalny w danej chwili sposób, a oprócz tego sam groźnie atakował i – co szczególnie godne podkreślenia – głęboko cofał się pod własną bramkę i wspomagał obrońców” – chwalili go dziennikarze „Piłki Nożnej”. Wychowanek Saint-Étienne to jeden z pierwszych francuskich piłkarzy, którzy zdecydowali się na grę w zagranicznym klubie. W 1971 roku, nie mogąc się przebić w Ligue 1, postanowił wyjechać do ojczyzny swoich rodziców. Z Olympiakosem Pireus sięgnął po dwa tytuły mistrza i Puchar Grecji, strzelając w lidze prawie 60 goli. Dopiero wtedy działacze macierzystego klubu dostrzegli w nim potencjał i zaproponowali nowy kontrakt. Po powrocie do kraju nie był już tak skuteczny. W meczu z Ruchem jednak to właśnie on ustalił wynik na 2:3.
Gdy wynik na samym początku drugiej połowy brzmiał 3:0, awans do następnej rundy wydawał się już pewny. Ale właśnie wtedy zaczęło dawać znać o sobie nieszczęsne południowoamerykańskie tournée. Pierwszy nie wytrzymał – trzeba przyznać bardzo ostrego – tempa meczu kapitan chorzowian i najlepszy do tej chwili zawodnik na murawie Zygmunt Maszczyk. Fakt ten od razu wpłynął na przebieg spotkania, a że inni piłkarze niebieskich również zaczęli tracić błyskawicznie siły, Francuzi uzyskiwali coraz większą przewagę i sytuacja stała się dramatyczna.
► 164. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 69. mecz klubu z Polski w Pucharze Europy
► Czwarty mecz polskiego klubu w ¼ finału Pucharu Europy na własnym boisku i czwarta wygrana
► Czwarte kolejne zwycięstwo Ruchu Chorzów w Pucharze Europy (na 5 wszystkich meczów)
► 23. mecz Ruchu Chorzów w europejskich pucharach
► 5. mecz Ruchu Chorzów w Pucharze Europy
► 11. mecz Ruchu Chorzów (na 12 wszystkich) w europejskich pucharach na własnym boisku ze zdobytą bramką – chorzowianie nie trafili ani razu tylko w 1/16 finału Pucharu UEFA sezonu 1972/73 z Dynamem Drezno (0:1)
► 30. mecz polskiego klubu w Pucharze Europy na własnym boisku ze zdobytą bramką
► Trzeci mecz Ruchu Chorzów w Pucharze Europy na własnym boisku i trzecia wygrana, w każdym z nich obaj rywale strzelali minimum 1 bramkę
► 7. kolejny mecz (na 8 wszystkich) polskiego klubu w ¼ finału europejskich pucharów na własnym boisku ze zdobytą bramką – tylko w pierwszym w ¼ finału PZP sezonu 1964/65 Legia nie strzeliła gola TSV 1860 Monachium w Warszawie (0:4)
► Pierwsza wygrana Ruchu Chorzów w europejskich pucharach w rozmiarze 3:2
► Pierwszy mecz Ruchu Chorzów w ¼ finału Pucharu Europy
► Po raz pierwszy rywalem Ruchu Chorzów w europejskich pucharach był klub z Francji
► Pierwsza wygrana polskiego klubu w Pucharze Europy w rozmiarze 3:2
► Pierwsza wygrana polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku w rozmiarze 3:2
► Pierwszy mecz polskiego klubu w ¼ finału europejskich pucharów ze strzelonymi co najmniej 3 bramkami
► Pierwszy gol dla Saint-Étienne był bramką nr 10 straconą przez Ruch Chorzów w europejskich pucharach na własnym boisku
► Drugi gol dla Saint-Étienne był bramką nr 240 straconą przez polskie kluby w europejskich pucharach
► Drugi gol dla Ruchu Chorzów był bramką nr 160 strzeloną przez polskie kluby w europejskich pucharach na własnym boisku
► Trzeci mecz Ruchu Chorzów w ¼ finału europejskich pucharów, w każdym z nich obaj rywale strzelali minimum 1 bramkę