„Ach, co to był za mecz!” – krzyczał wielki tytuł na pierwszej stronie katowickiego „Sportu”. Faktycznie, finał turnieju Copa de Oro w 1986 roku, w którym reprezentacja Polski, wówczas trzecia drużyna świata, występująca pod szyldem Kadry PZPN, zmierzyła się z najlepszą klubową ekipą Argentyny, mógł zachwycić. na stadionie w Mar del Placie padło aż dziewięć bramek, a ostatnia – autorstwa słynnego Urugwajczyka Enzo Francescolego – była absolutnym arcydziełem. Starcie wygrali piłkarze River Plate, choć mogło się skończyć inaczej, bo jeszcze dziesięć minut przed ostatnim gwizdkiem zespół Antoniego Piechniczka prowadził 4:2. Niestety, swoim rodakom trochę pomógł sędzia Abel Gnecco, w ciągu 60 sekund wyrzucając z boiska najpierw Kazimierza Przybysia, a potem Andrzeja Zgutczyńskiego. Biało-czerwoni, grając w dziewięciu przeciwko dziesięciu rywalom (czerwoną kartkę zobaczył też Jorge Borelli), stracili trzy gole, a z nimi całkiem niezłą sumkę przewidzianą dla zwycięzcy rozgrywek.
► Redakcja Biblioteki PZPN dysponuje zapisem wideo tylko drugiej połowy meczu.
16
J. Villazán
13
C. Karabin
14
R. Centurión
► Uwaga: zarówno Jacek Kazimierski, jak i Józef Wandzik zagrali w koszulce z numerem 1.
Radość Polaków po zdobyciu gola na 1:1. Chwilę wcześniej pięknym strzałem z rzutu wolnego popisał się Dariusz Dziekanowski.
River Plate było wtedy niesamowicie silną drużyną, mistrzem Argentyny i liderem rozgrywek, z 11-punktową przewagą nad resztą stawki. Przed meczem z Polską wygrało pięć ostatnich spotkań ligowych, pokonując między innymi Argentinos Juniors 5:4. Trener River Héctor „Bambino” Veira potraktował mecz z Polakami bardzo poważnie, wystawiając najmocniejszy skład. Mecz, mimo jego towarzyskiego charakteru, w żadnym przypadku takiego nie przypominał.
Mecz Kadry PZPN z River Plate obejrzało aż 40 tysięcy widzów. Osiem lat wcześniej Estadio José María Minella był jedną z aren mundialu – rozegrano na nim wówczas sześć spotkań, w tym trzy z udziałem Brazylijczyków.
Rozpoczęło się niezbyt pomyślnie dla naszego zespołu. W 37. minucie były internacjonał Alonso zdecydował się na strzał z około 30 metrów i piłka ku naszemu zaskoczeniu znalazła drogę do siatki. Kazimierski przepuścił piłkę pod ręką. Całe szczęście, że to w sumie tylko sparing. Jacek powinien z tego wydarzenia wyciągnąć odpowiednie wnioski na przyszłość. Nie był to zresztą jedyny błąd biało-czerwonych w tym spotkaniu.
Kwadrans przed końcem spotkania zaczęły się boiskowe prowokacje. Najpierw po jednej z nich z boiska wyrzucony został Bogu ducha winny Kazimierz Przybyś, a chwilę potem czerwone kartki zobaczyli Andrzej Zgutczyński (pada na murawę) i Jorge Borelli.
Szczególne wątpliwości budzi sytuacja, po której boisko opuścił Kazimierz Przybyś. Otóż grający w River Plate Urugwajczyk Enzo Francescoli uderzył w twarz naszego piłkarza i… natychmiast upadł na murawę. Zdumiony Przybyś zobaczył czerwony kartonik.
W doliczonym czasie fantastycznego gola strzelił Enzo Francescoli. Urugwajczyk przyjął na klatkę piersiową piłkę podaną przez Oscara Ruggeriego i uderzył przewrotką nie do obrony. W ten sposób skompletował hat-tricka.
Wynik – jak podają agencje – wypaczył miejscowy arbiter, którego decyzje nakazujące opuszczenie boiska przez polskich piłkarzy były co najmniej dyskusyjne. Waldemar Matysik i Ryszard Tarasiewicz zobaczyli żółte kartki. A więc było gorąco, czego zresztą należało się spodziewać. Nie trzeba być wielkim koneserem południowoamerykańskiego futbolu, by orientować się, że sędziowie właśnie swoim będą szczególnie pomagać. Tym bardziej, jeśli jest to spotkanie towarzyskie.
„El Principe”, czyli Książę. Prawdziwy arystokrata urugwajskiego futbolu, uważany za jednego z najlepszych południowoamerykańskich piłkarzy końca XX wieku. Do River Plate trafił, gdy miał 22 lata z Montevideo Wanderers. Z argentyńskim klubem sięgnął po mistrzostwo kraju i Copa Libertadores, a po trzech latach zdecydował się na przeprowadzkę do Europy, skąd pochodzili jego przodkowie Włosi. Grał w RC Paris, Olympique Marsylia, Cagliari i Torino, czarując niekonwencjonalnymi dryblingami, piorunującymi uderzeniami z dystansu, a czasem takimi golami, jakiego strzelił naszym piłkarzom w końcówce meczu w Mar del Placie. Reprezentację Urugwaju trzy razy powiódł do triumfu w Copa América.
„Jesteśmy już trochę znużeni długotrwałym pobytem poza domem, zmęczeni, ale w sumie zadowoleni” – mówił po meczu. Istotnie, zimowe przygotowania do występu na mundialu 1986 trwały wyjątkowo długo, bo aż sześć tygodni. Zaczęło się od zgrupowania w Wiśle, gdzie piłkarze czasami biegali po pas w śniegu, potem zaznali trochę ciepełka w słonecznej Italii, a na koniec przenieśli się za ocean, gdzie zmierzyli się z reprezentacją Urugwaju i dwiema znakomitymi drużynami z Argentyny: Boca Juniors i River Plate. W spotkaniach z klubami z Buenos Aires najlepszym polskim zawodnikiem był właśnie „Dziekan”. To on, mimo że pojawił się na boisku dopiero w 40. minucie, przesądził o zwycięstwie nad niebiesko-złotymi 1:0. W starciu z Los Millonarios strzelił dwa gole – najpierw trafiając z rzutu wolnego, a potem wykorzystując karnego, którego sędzia podyktował za zagranie piłki ręką przez Américo Gallego.
Sędzia przedłużył mecz aż do momentu, gdy River zdobyło zwycięską bramkę, padła ona w 92. minucie po strzale Francescolego. Piłkę na pole karne z prawej strony wrzucał Alonso, Oscar Ruggeri dograł ją głową do stojącego na dziesiątym metrze, tyłem do bramki, Urugwajczyka. Enzo Francescoli przyjął piłkę na klatkę i popisał fenomenalną przewrotką. Uderzona z ogromną siłą futbolówka poszybowała wprost do polskiej bramki. Przewrotka to po hiszpańsku „chilena”. Po tej bramce gracze River cieszyli się jakby zdobyli mistrzostwo świata.
Gra naszej drużyny w całym meczu podobała się publiczności. Gdy Polacy odjeżdżali ze stadionu, przy autokarze zgromadziło się mnóstwo kibiców, którzy żegnali ich oklaskami. (...) Nie grał Włodzimierz Smolarek, którego podczas rozgrzewki rozbolały mięśnie. Nie jest to groźna dolegliwość, bo łodzianin już następnego dnia wziął udział w zajęciach treningowych na plaży. W Mar del Placie piłkarze mieli doskonałe warunki, choć cały czas doskwierały im upały. Mecz z River Plate grali w temperaturze 26 stopni Celsjusza.
► Drugi nieoficjalny mecz reprezentacji rozegrany w argentyńskiej miejscowości Mar del Plata – kilka dni wcześniej zagraliśmy w tym mieście przeciwko Boca Juniors Buenos Aires
► Ten mecz reprezentacji, mimo towarzyskiego statusu, oglądało aż 40.000 widzów
► W drużynie argentyńskiej zagrał Urugwajczyk Enzo Francescoli – jeden z najsłynniejszych piłkarzy świata w tamtych czasach
► Pierwszy mecz reprezentacji z drużyną River Plate Buenos Aires
► Dziewiąty mecz reprezentacji przeciwko klubowi z Argentyny
► 477. nieoficjalny mecz reprezentacji Polski
► Szósty towarzyski, nieoficjalny mecz reprezentacji rozegrany w roku 1986 i pierwszy przegrany – to jedyny nieoficjalny przegrany mecz reprezentacji w roku 1986
► W Kadrze PZPN zagrało 14 zawodników
► Argentyńska prasa uznała ten mecz za jeden z najlepszych w historii klubu River Plate Buenos Aires
► Ostatnia z trzech bramek autorstwa Enzo Francescolego była bodaj najpiękniejszą straconą dotychczas przez reprezentację Polski
► Mecz był transmitowany przez argentyńską i brazylijską telewizję