
Teoretycznie wszystko skończyło się zgodnie z planem. Faworyzowany Raków Częstochowa w dwumeczu okazał się lepszy od Sūduvy Mariampol i awansował do trzeciej rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy. Analizując oba spotkania nie sposób nie zauważyć jednak, że nie wszystko poszło po myśli trenera Marka Papszuna i jego piłkarzy. O ile bezbramkowy remis na Litwie można było tłumaczyć fatalnym stanem murawy i tremą debiutanta, to w rewanżu w Bielsku-Białej (gdzie zdobywcy Pucharu Polski rozgrywali mecze pucharowe) trudno było znaleźć usprawiedliwienie słabej postawy. Przez 120 minut na boisku niewiele się działo, a dogodnych okazji było jak na lekarstwo. Temperaturę podniósł tylko konkurs jedenastek, w którym bohaterem kibiców spod Jasnej Góry został bramkarz Vladan Kovačević.
Raków przywykł już do żywota włóczykija. W większości ekstraklasowych gier ery Michała Świerczewskiego podejmował rywali w Bełchatowie, na moment wrócił do Częstochowy, więc nie powinniśmy być zdziwieni, że mecz Ligi Konferencji zagrał sobie w Bielsku-Białej. Stadion na – bądź co bądź – historycznym meczu dla częstochowian nie zapełnił się nawet w połowie. W Rakowie żałowali, że UEFA w dniu meczu nie pozwala sprzedawać biletów w kasach, bo część pustych krzesełek zajęliby pewnie miejscowi.
Nie trzeba było kończyć Szkoły Trenerów, żeby przed spotkaniem przewidzieć, jak będzie wyglądać. Wycofani goście czekali na to, co zaproponują wicemistrzowie Polski, którzy z kolei musieli tęgo gimnastykować umysły przy prowadzeniu ataku pozycyjnego. Podobnie wyglądał pierwszy mecz obu drużyn, ale tam pomocna dla broniących się Litwinów wydawała się jeszcze dziurawa murawa. Teraz to usprawiedliwienie dla graczy Marka Papszuna odpadło. Piłkarze grali na równiutkim stole, a żeby piłka nabierała odpowiedniej prędkości, murawę przed meczem i w przerwie polano wodą.
Raków Częstochowa przed meczem z Sūduvą Mariampol. W górnym rzędzie od lewej: Vladan Kovačević, Daniel Szelągowski, Marko Poletanović, Andrzej Niewulis (kapitan), Zoran Arsenić, Vladislavs Gutkovskis. W dolnym rzędzie od lewej: Fran Tudor, Marcin Cebula, Patryk Kun, Mateusz Wdowiak, Ivi López.
25
M. Wilusz
18
J. Arak
71
W. Długosz
66
G. Papanikolaou
31
Ž. Udovičić
9
S. Musiolik
Niektórym się wydaje, że takie spotkania łatwo się wygrywa. Nie jesteśmy i długo nie będziemy czołowym zespołem w Europie. Mamy naprawdę dużo problemów kadrowych. Mojej drużynie należy się szacunek za to, że mimo wszystko zwyciężyła. Nie udało wygrać w 90 minutach, nie udało się też w dogrywce i trzeba było to zrobić w rzutach karnych.
To było bardzo podobne spotkanie, do tego sprzed tygodnia. Jestem dumny z zespołu, z tego jak pracował na boisku i realizował nasze założenia taktyczne. Mieliśmy bardziej klarowne sytuacje niż w meczu u siebie. Nie było ich dużo, ale jednak mogliśmy którąś wykorzystać. Żałujemy, że nie udało nam się awansować dalej, bo chcielibyśmy dalej brać udział w tej rywalizacji. Może będziemy mieli okazję w kolejnym sezonie.
Mistrz motywacji. Marek Papszun, mimo że z pewnością nie zakładał walki przez 120 minut, nieustannie wspierał swoich podopiecznych. Po serii rzutów karnych mógł odetchnąć z ulgą.
Po dwumeczu, w którym nie zobaczyliśmy ani jednej bramki, zadowoleni ze swoich występów z całą pewnością mogli być golkiperzy. Trzeba jednak przyznać, że zawodnicy ofensywni obu zespołów nie niepokoili ich zbytnio. W Bielsku-Białej gra toczyła się głównie na połowie gości, dlatego grecki bramkarz wicemistrzów Litwy miał dużo więcej pracy przy wprowadzaniu piłki do gry. Bośniak między słupkami bramki Rakowa wykazał się za to w konkursie jedenastek, w którym jego dwie udane interwencje dały awans zdobywcom Pucharu Polski.
Na stadionie w Bielsku-Białej tego wieczoru stawiło się blisko cztery tysiące kibiców, w tym (jak podczas transmisji donosił reporter TVP Sport) – czterech fanów gości.
Od początku meczu byliśmy lepszą drużyną, mieliśmy przewagę, chcieliśmy atakować i grać piłką. Brakowało gdzieś tego ostatniego podania, wykończenia, żeby tę bramkę „wcisnąć”, bo wtedy byłoby łatwiej. Sūduva musiałaby zaatakować, a tak to rywale byli nastawieni tylko na kontrę, bronili się w dziesięciu i tylko czekali na dogrywkę i karne. Jednak to my wygraliśmy, bo byliśmy po prostu lepszą drużyną i zasłużenie awansowaliśmy do kolejnej rundy.
► 1056. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 77. mecz polskiego klubu w 1/256 finału europejskich pucharów
► Szósty mecz klubu z Polski w Lidze Konferencji Europy, szósty bez porażki, równo połowa z nich to trzy kolejne bezbramkowe remisy
► 330. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach bez straconej bramki
► Trzeci mecz polskiego klubu w LKE na własnym boisku, trzeci bez porażki i trzeci bez straconej bramki
► Trzeci kolejny bezbramkowy remis polskiego klubu w 1/256 finału LKE
► Czwarty mecz polskiego klubu w 1/256 finału LKE i czwarty bez porażki
► Drugi mecz polskiego klubu w 1/256 finału LKE na własnym boisku i drugi bezbramkowy remis
► Drugi mecz Rakowa w europejskich pucharach (oba w Lidze Konferencji Europy) i drugi bezbramkowy remis
► 230. awans polskiego klubu do następnej rundy europejskich pucharów w potyczce (mecz, dwumecz lub trójmecz)
► 140. awans polskiego klubu do następnej rundy europejskich pucharów (łącznie z awansami z faz grupowych)
► 40. mecz polskiego klubu bez wygranej w 1/256 finału europejskich pucharów
► Trzeci mecz polskiego klubu w 1/256 finału LKE bez zdobytej bramki i trzeci bez bramki straconej
► 10. mecz polskiego klubu w 1/256 finału europejskich pucharów na własnym boisku bez zdobytej bramki