Nowe stroje – nowe otwarcie. W myśl tej zasady reprezentacja Polski przystępowała do spotkania towarzyskiego ze Szkocją. Biało-czerwoni wystąpili w nowych koszulkach, ale w grze piłkarzy Adama Nawałki nie było widać poprawy. Selekcjoner powołał kilku dawno niewidzianych zawodników – takich jak Łukasz Piszczek, Ludovic Obraniak, Eugen Polanski, Kamil Glik czy Sławomir Peszko. Kontuzje wykluczyły z kolei z gry Jakuba Błaszczykowskiego i Roberta Lewandowskiego. Konfrontacja ze Szkotami była przetarciem przed eliminacjami Euro 2016, w których czekały nas m.in. dwa spotkania z... drużyną Gordona Strachana. Sprawdzian wypadł blado, a zdegustowani kibice żegnali piłkarzy gwizdami. Na szczęście słabsza postawa w tym meczu okazała się zasłoną dymną i w kwalifikacjach do mistrzostw Europy zobaczyliśmy już całkiem odmienioną ekipę biało-czerwonych.

CZAS POWROTÓW, BOMBA BROWNA

Wyróżnienie kogokolwiek z naszych piłkarzy po tym meczu było nie lada wyczynem. Kilku zawodników wracało do kadry po dłuższej przerwie. Jednym z nich był Ludovic Obraniak. Pomocnik pojawił się w reprezentacji po niemal roku i za występ zebrał niezłe recenzje. Na boisku przebywał do 74. minuty. W tym czasie oddał jeden groźny strzał na szkocką bramkę, po którym umiejętnościami musiał wykazać się David Marshall. W drugiej połowie „Ludo” mógł zaliczyć asystę przy główce Kamila Glika, ale nasz obrońca pomylił się nieznacznie. Obraniak powrócił do kadry nie na długo. Po kolejnym towarzyskim spotkaniu (z Niemcami) Adam Nawałka zrezygnował z jego usług. W przypadku Scotta Browna selekcjoner Szkotów Gordon Strachan nie miał podobnych dylematów. Kapitan gości stanowił o sile drugiej linii naszych rywali. O tym, że potrafi oddać mocny i precyzyjny strzał przekonał się Wojciech Szczęsny. Nasz bramkarz nie miał nic do powiedzenia po uderzeniu Browna sprzed szesnastki. Ten gol zapewnił wygraną Szkocji.