To był jeden z ważniejszych sprawdzianów kadry olimpijskiej przed październikowym meczem z RFN-em (1:5) w eliminacjach igrzysk w Seulu. Rywalem został „bratni” zespół ze Wschodnich Niemiec. Selekcjoner Zdzisław Podedworny powtarzał, że nie ma czasu na eksperymenty. Postąpił jednak inaczej, a roszady w składzie tłumaczył kontuzjami. Nietypowo zestawił obronę, gdzie obok Piotra Piekarczyka wystąpił… napastnik, Eugeniusz Ptak. W jedenastce brakowało m.in. Marka Piotrowicza, Kazimierza Sokołowskiego i Marka Leśniaka. Jednak do przerwy nasi olimpijczycy zasłużenie prowadzili 2:1, po trafieniach Grzegorza Więzika. I gdyby Marek Chojnacki i Robert Warzycha nie zmarnowali doskonałych okazji w 2. połowie, gospodarze wygraliby to spotkanie. Niestety, niewykorzystane okazje się zemściły. O zwycięstwie gości przesądził gol Markusa Wuckela w 85. minucie. Dzień później, w towarzyskim starciu z NRD, lepiej wypadła pierwsza reprezentacja trenera Wojciecha Łazarka, która wygrała w Lubinie 2:0.
► UWAGA! W archiwum TVP zachował się jedynie minutowy materiał o meczu.
K. Koszarski
J. Ryłko
L. Kosowski
► UWAGA! Na bazie dostępnych źródeł redakcja Biblioteki PZPN nie była w stanie ustalić numerów zawodników oraz minut żółtych kartek.
Przez większą część mecz był rozgrywany według zasady „Oko za oko, ząb za ząb”, która po przełożeniu na język piłkarski brzmiałaby następująco: akcja gospodarzy po kontrataku gości, strzał za strzał, kapitalna obrona jednego bramkarza – skuteczna parada drugiego, a także (nie licząc 85. minuty) gol za straconą bramkę.
Olimpijska reprezentacja Polski przed meczem z NRD. Stoją od lewej: Mirosław Dreszer, Eugeniusz Ptak, Piotr Piekarczyk, Robert Warzycha, Tadeusz Świątek, Grzegorz Więzik, Marek Chojnacki, Jacek Krzystolik, Jacek Grembocki, Waldemar Tęsiorowski. Na zdjęciu nie zmieścił się kapitan biało-czerwonych, Leszek Iwanicki.
Po meczu, tryskający dobrym humorem Heiko Peschke, przekonywał kolegów, że zna receptę na sukces. Wystarczy, że nałoży opaskę kapitana, a zespół NRD wygrywa. Żart to oczywiście, choć olimpijczycy NRD już po raz drugi w tym roku udokumentowali swą wyższość nad zespołem trenera Podedwornego. A zespół ten – takie mam wrażenie – rodzi się w bólach, i absolutny priorytet tej drużyny jest, jak na razie, czczą deklaracją.
Olimpijska reprezentacja NRD. Stoją od prawej: Heiko Peschke (kapitan), Jörg Weißflog, Bernd Schulz, Harald Mothes, Markus Wuckel, Axel Wittke, Rico Steinmann, Frank Pastor, Detlef Schößler, Heiko Scholz oraz Thomas Doll (zasłonięty).
Od dłuższego czasu trener Zdzisław Podedworny powtarza, aż do znudzenia, że czas na eksperymenty minął. I to jest prawda. Jednak ostatni mecz, jakby przeczył tym słowom. Był to przecież jeden wielki eksperyment. Wiele tłumaczą kontuzje zawodników, trzebiące zwłaszcza linie obronne. Tutaj mamy największe „dziury”, co wykazał jak na dłoni pojedynek z olimpijczykami NRD.
Spotkanie cieszyło się dużym zainteresowaniem kibiców. Na kameralnym stadionie w Jastrzębiu-Zdroju zasiadło około 8 tysięcy widzów.
Był to ukłon w stronę gospodarzy, którzy znakomicie zorganizowali spotkanie. Kontuzje kilku zawodników postawiły nas w trudnej sytuacji kadrowej. Po konsultacji z trenerem klubowym, który stwierdził, że Ryłko (zawodnik GKS-u Jastrzębie – przyp. red.) to zdolny, pracowity chłopak, postanowiłem wpuścić go, choć na kilkanaście minut, na boisko. Nie oznacza to jednak, że Ryłko trafi do kadry na stałe. Na pozycję lewego obrońcy pewnym kandydatem jest Janusz Góra – jeden z najlepszych piłkarzy grających w naszej lidze. Dojdą jeszcze Kazimierz Sokołowski i Marek Piotrowicz. Wydaje mi się, że mamy dobry zespół, który stać na nawiązanie walki o pierwsze miejsce w grupie (eliminacji igrzysk olimpijskich Seul '88 – przyp. red.)
Od początku 2. połowy w polskiej bramce wystąpił Krzysztof Koszarski z Zagłębia Lubin. Niestety, nie udało mu się zachować czystego konta. W tej sytuacji Polaka pokonał Harald Mothes (pierwszy z prawej), który doprowadził do wyrównania (2:2).
Zeszli z boiska pokonani, choć nie powinni byli przegrać tego meczu! W przerwie żegnały ich brawa, wręcz aplauz, po spotkaniu schodzili do szatni w powodzi gwizdów i obelg. Łaska kibiców na pstrym koniu jeździe? Nie! Takie są konsekwencje, wyniesionej z ligowych boisk, gry kunktatorskiej, na „przetrwanie”, wcielania w życie teorii: „bronimy korzystnego wyniku”. Zupełnie niepotrzebnie polscy olimpijczycy oddali na pół godziny inicjatywę przeciwnikowi i zostali za to surowo ukarani.
Szerszej publiczności dał się poznać z występów w ŁKS-ie Łódź. Był bardzo dobrze wyszkolony technicznie, dużo widział na boisku, potrafił też idealnie dośrodkować. „Węzeł” stanowił ważne ogniwo drużyny olimpijskiej (17 meczów, 6 bramek), walczącej bezskutecznie o awans do igrzysk w Seulu. I choć pozostawał w orbicie zainteresowań selekcjonera Wojciecha Łazarka, nigdy nie wystąpił w reprezentacji A. Starcie z „olimpijczykami” NRD było popisem ełkaesiaka, który strzelił dwa gole. Do pełni szczęścia zabrakło… wygranej. Więzik okazał się niespełnionym talentem. Zgubił go alkohol, kontuzje i… historia z 1988 r. ŁKS grał na wyjeździe z 1. FC Kaiserslautern (późniejszy klub Polaka) w Pucharze Intertoto. „Węzeł” nie wrócił z drużyną do kraju i został zawieszony przez PZPN. Na Zachód udało mu się potem wyjechać. Od 2004 r. Więzik toczył „mecz” – o życie. Niestety, nieuleczalna choroba nerek pokonała go 26 grudnia 2021 r. Miał 58 lat.
Najlepszy zawodnik spotkania. Strzelił dwa gole i zaliczył asystę. Bramki zdobył po rzutach wolnych. Gol numer 1: pierwszy strzał Wuckela zablokowali zawodnicy stojący w murze, ale przy dobitce nie zdołali już nic zrobić, a piłka wpadła tuż przy słupku. Gol nr 2: Wuckel nie miał już takich problemów, przymierzył precyzyjnie, a rezerwowy bramkarz Krzysztof Koszarski nawet nie zareagował. W międzyczasie niemiecki napastnik zaliczył asystę, gdy głową zgrał piłkę do Haralda Mothesa. Dziennikarz tygodnika „Piłka Nożna”, Paweł Strzelecki tak scharakteryzował Wuckela: „szybki, przebojowy, potrafiący celnie i silnie strzelić z najtrudniejszej pozycji”. Gracz 1. FC Magdeburg 9 razy wystąpił w olimpijskiej drużynie NRD i strzelił 4 gole. W seniorskiej kadrze zagrał 4 mecze i zdobył 2 bramki. Po zakończeniu kariery pracował jako trener, głównie z kobiecym zespołem Arminii Bielefeld (2003-21).
Podczas pojedynku olimpijczyków, bez wątpienia na najwyższe noty zasłużyli… organizatorzy. Działacze drugoligowego GKS-u Jastrzębie pomyśleli dosłownie o wszystkim. Przygotowanie obiektu i jego zabezpieczenie było na najwyższym poziomie. Stworzyli oni także doskonałe warunki dla dziennikarzy. Przed meczem dostarczono nam wydrukowane składy drużyn. W przerwie, zaskoczono wszystkich informacją pisemną o zmianach, jakie zajdą w zespołach. Kiedyś takie postępowanie było czymś normalnym, dzisiaj wszyscy już o tym prawie zapomnieli.
Polska jedenastka odegrała w tym spotkaniu dwie role. W pierwszych 45 minutach zespołu walczącego, pomysłowego, z błyskotliwym Więzikiem i poprawnie pracującym mózgiem drużyny – Iwanickim. Skończyło się na 2:1, a mogło być (m.in. Chojnacki) jeszcze lepiej. W drugiej części reprezentacja pokazała „złą twarz”, z wszystkimi ułomnościami, które przy wymagającym rywalu wyszły na jaw. Zabrakło „pary w tłokach” i trudno powiedzieć, czy to niedostatki kondycyjne, czy też ligowe nawyki gry zachowawczej, na utrzymanie wyniku.