Gdzieś już to widzieliśmy… Pięć dni wcześniej, pod Kiszyniowem, reprezentacja Polski w futsalu po pierwszej – bezbramkowej połowie - po przerwie przechyliła szalę zwycięstwa na swoją stronę pokonując Mołdawię 3:1. W roli gospodarza, z tym samym, niżej notowanym rywalem, miało pójść łatwiej, ale scenariusz się powtórzył. W Lubinie biało-czerwoni zaczęli trafiać dopiero po przerwie i znów zaaplikowali przeciwnikom trzy bramki. Różnica była tylko taka, że czyste konto zachował bramkarz Michał Kałuża. Po czterech kolejkach, podopieczni Błażeja Korczyńskiego mieli na koncie komplet zwycięstw i prostą drogę do mistrzostw Europy.
Reprezentacja Polski przed meczem z Mołdawią. Od lewej: Sebastian Leszczak, Michał Marek, Mateusz Madziąg, Piotr Skiepko, Maciej Jankowski, Jakub Kąkol, Albert Betowski, Sebastian Grubalski, Krzysztof Iwanek, Sebastian Szadurski, Paweł Kaniewski, Mikołaj Zastawnik, Michał Kałuża, Michał Kubik (kapitan).
POLSKA
Wyjściowy skład: 1. Michał Kałuża (BR), 2. Michał Kubik (C), 5. Albert Betowski, 7. Mikołaj Zastawnik, 8. Sebastian Grubalski.
Rezerwowi: 12. Krzysztof Iwanek - 3. Mateusz Madziąg, 4. Piotr Skiepko, 6. Paweł Kaniewski, 10. Sebastian Leszczak, 11. Jakub Kąkol, 14. Michał Marek, 15. Sebastian Szadurski, 16. Maciej Jankowski.
Trener: Błażej Korczyński
MOŁDAWIA
Wyjściowy skład: 1. Sergiej Burduja (BR), 6. Constantin Burdujel, 7. Andrian Lașcu, 9. Cristian Obadă (C), 10. Sergiu Tacot.
Rezerwowi: 12. Artiom Cubani - 2. Sergiu Timpeu, 3. Ion Coval, 4. Cristian Crasnov, 5. Alexei Tumuruc, 8. Valeriu Gurgurov, 11. Vladimir Vasilevschi, 13. Sergiu Godorojea, 14. David Moșneagu.
Trener: Vladimir Vusatîi
Sędziowie: Arttu Kyynäräinen (FIN), Kirill Naishouler (FIN).
Wszystko się dobrze zaczynało, ale za tymi akcjami nie szliśmy. Nie kontynuowaliśmy tego, brakowało finalizacji. Kilka takich prób było, ale w pewnym momencie się zatrzymywaliśmy. Więc niewiele z tego wynikało. Jest cały czas nad czym pracować. To dobrze, bo w innym wypadku ktoś mógłby pomyśleć, że to jest zespół idealny, a tak nie jest. Bez względu na rywala, trzy stracone bramki w czterech meczach, to jak na realia futsalowe bardzo dobry rezultat.
Faktycznie, nastroje u wszystkich są bardzo dobre. Jesteśmy liderem grupy, nie tracimy punktów. Cieszy to tym bardziej, że jesteśmy bardzo skuteczni, a w czterech spotkaniach eliminacyjnych straciliśmy zaledwie trzy bramki. W obu tych spotkaniach kluczem była cierpliwość, zwłaszcza w Lubinie. Gdybyśmy pchali się niecierpliwie, środkiem do przodu, to tracilibyśmy tylko siły i niewiele by z tego wynikało. A rywale, po ewentualnych naszych stratach, mogliby to wykorzystywać. Dobrze prezentowali się w tyłach, więc trzeba było spokojnie szukać swoich okazji. Wiedzieliśmy, że one przyjdą. Spokojem i cierpliwością wypracowaliśmy sobie te zwycięstwa, bo nie zawsze na parkiecie mogą być fajerwerki.
Półtora roku musiał czekać Sebastian Leszczak na trafienie dla biało-czerwonych. Problemy ze zdrowiem sprawiły, że przez wiele miesięcy nie był w stanie pomóc kolegom z drużyny. Kiedy jednak wrócił, udowodnił jak wiele może dać ekipie prowadzonej przez Błażeja Korczyńskiego. Jego dwa trafienia w Mołdawii były niezbędne do wywalczenia kompletu punktów. Podobnie było w Lubinie, gdzie znów dwukrotnie „ukąsił” przeciwników. Polakom, tak jak kilka dni wcześniej, próbował odgryźć się Andrian Lașcu, ale doświadczonemu zawodnikowi brakowało skuteczności. Z tego powodu nie powtórzył wyczynu z Ciorescu, gdzie zdobył honorową bramkę.
Na pewno jest w głowie takie coś, że jesteś faworytem, grasz ze słabszym rywalem, a nie potrafisz zdobyć bramki. Ta presja na pewno w jakiś sposób ciąży. Tym bardziej, że w meczach z Mołdawią to my dominowaliśmy, ale nie potrafiliśmy tego udokumentować strzelonym golem. Byliśmy jednak pewni, że jak będziemy konsekwentni, to bramki zdobędziemy. Wiedzieliśmy, że Mołdawia z nami nie da sobie rady, nie wytrzyma tego tempa.
Czuję zaufanie od selekcjonera, ale jednocześnie wiem, że wszystko może się zdarzyć. Trener ze mną rozmawia, przekazuje mi sporo wskazówek. Wiem, że jeszcze muszę dużo pracować nad sobą, ale jednocześnie odczuwam, że trener widzi we mnie potencjał oraz moje zaangażowanie. Na swoją pozycję muszę jednak pracować także pomiędzy występami w kadrze, czyli w meczach ligowych. Z jednej strony może tak być, że awans jest już niemal pewny, ale jednocześnie trzeba do ostatnich spotkań podejść z pełnym zaangażowaniem. Nie możemy sobie pozwolić na moment rozluźnienia czy relaksu. Najpierw w domowym meczu z Turcją, a następnie na Słowacji. Być może to dopiero w ostatnim meczu rozstrzygnie się kwestia pierwszego miejsca i awansu do mistrzostw Europy. Na pewno stać nas na wygranie tej grupy z kompletem punktów i taki jest nasz cel.