To był dziwny mecz, bo wszystko, co najważniejsze, wydarzyło się w jego pierwszych pięciu minutach. Najpierw Ilkka Remes sfaulował w polu karnym Zbigniewa Bońka, a jedenastkę wykorzystał Włodzimierz Smolarek. Potem Paweł Janas tak niefortunnie zagrał piłkę głową do Józefa Młynarczyka, że ta wpadła do siatki razem z polskim bramkarzem. Na trybunach rozległy się głośne gwizdy, które już do końca towarzyszyły słabej grze biało-czerwonych z grupowym outsiderem. Po latach kibice śmiali się, że Janas zamknął Stadion Dziesięciolecia. Istotnie, nasz zespół więcej na tym obiekcie nie wystąpił. Faktem jest jednak, że to selekcjoner Antoni Piechniczek nie za bardzo chciał na nim grać. Dużo lepiej czuł się na Śląskim.
16
K. Buda
Ostatni w historii mecz na Stadionie Dziesięciolecia zaczął się dla nas znakomicie. Już w 2. minucie Włodzimierz Smolarek zdobył prowadzenie, wykorzystując karnego, podyktowanego po faulu na Zbigniewie Bońku.
Człowiek, który zamknął Stadion Dziesięciolecia. Pechowe zagranie głową do własnego bramkarza, po którym Józef Młynarczyk razem z piłką wylądował w siatce, wypominano mu przez długie lata. I trochę przysłoniło sukcesy, które Janas osiągnął przed i po spotkaniu z Finlandią. A miał ich na koncie już niemało. W sezonie 1976/77 jeszcze jako piłkarz łódzkiego Widzewa zdobył wicemistrzostwo Polski, potem dwa razy sięgnął z Legią Warszawa po krajowy puchar. W 1982 roku był podstawowym zawodnikiem drużyny, która zajęła trzecie miejsce na mundialu w Hiszpanii. Z Finami zagrał już jako piłkarz Auxerre. We Francji też dał się poznać jako solidny defensor, a w 1986 roku został nawet uznany najlepszym obcokrajowcem w Ligue 1.
„Mało jest w naszym kraju piłkarzy obdarzonych takim duchem walki jak Włodek. Dla każdego obrońcy walka ze Smolarkiem jest bardzo trudnym zadaniem. Potrafi obrzydzić na boisku życie każdemu, zarówno przeciwnikom, a czasami także... swoim kolegom” – tak Zbigniew Boniek opisał skrzydłowego łódzkiego Widzewa w książce Romana Hurkowskiego i Andrzeja Persona „Moi rywale”. W spotkaniu z Finami obaj piłkarze na szczęście skupili się na uprzykrzaniu życia przeciwnikom. To po akcji „Zibiego” sędzia podyktował jedenastkę, którą na gola zamienił Włodzimierz Smolarek. Potem jeszcze kilka razy wspólnymi siłami próbowali sforsować defensywę drużyny z Kraju Tysiąca Jezior – niestety, bez powodzenia. Ducha walki jednak nie zabrakło.
Autor: Krzysztof Jaśniok
Mecz z Finlandią zamknął piękną, choć niezbyt długą, bo trwającą raptem trzy dekady historię Stadionu Dziesięciolecia. Po upadku komuny obiekt został wydzierżawiony firmie Damis, która przekształciła go w największe w Europie i cieszące się złą sławą targowisko. I właśnie wówczas, gdy nikomu jeszcze się nie śniło, że na miejscu „Jarmarku Europa” powstanie nowy piękny Stadion Narodowy, pewien młody redaktor (który nawet nie mógł przypuszczać, że kiedyś będzie opisywać historię polskiego futbolu dla Biblioteki PZPN), wybrał się zobaczyć, co zostało ze stutysięcznika. I taka oto przydarzyła mu się historia…
– Zdrastwujcie.
– Aaa… Zdrastwujcie.
– Ja chaczu pokupit’ etot stadion.
– Aaa… Pasmatritie. Bliże. Bliże.
– Priekrasnyj. Skolko?
– Piat’ zlaty.
– Sabaka by was… Tri.
– Czetyri. I jeszczio hot-doga dajtie ukuszit’.
Nu zajec. Charaszo. Mam oto swój własny Stadion Dziesięciolecia. Nawet podobny. Gliniany. Pod świetlną tablicą jest wprawdzie wyraźnie zarysowane pęknięcie, ale to betka. Zaklei się plasteliną i dotrwa jakoś to cacko przynajmniej do końca milenium.
Zbiegam schodami Dziesięciolecia i przy bramie głównej kupuję hot-doga. Jeszcze rzut oka na stojących nieopodal paserów i wsiadam do tramwaju, by czym prędzej oddać się kontemplacji w zaciszu domowego ogniska.
Położyłem swój gliniany stadion na honorowym miejscu i oczu od niego nie mogę oderwać. Odkąd pamiętam, zawsze miałem dziwną słabość do ogromnych, masywnych budowli – socrealiści, co złego by o nich nie mówić – pomysłami architektonicznymi bili na głowę kapitalistycznych mięczaków, tworząc nie żadne tam kameralne i prostokątne szopy, ale solidne, grubo ciosane, iście antyczne Kolosea. Dwieście metrów szerokości, ponad sto długości, wysokie na trzy piętra trybuny. Népstadion, Łużniki, Strahov – takich konstrukcji nie powstydziliby się sami Rzymianie.
Spośród owych kolosów najbliżej jednak – i sercem, i drogą – miałem do Stadionu Dziesięciolecia. Spędzałem tam każdą wolną chwilę.
22 lipca 1955 roku. Po zaledwie 11 miesiącach budowy, w 11. rocznicę Manifestu Lipcowego nastąpiło oficjalnie otwarcie Stadionu Dziesięciolecia. Po uroczystej gali rozegrano towarzyski mecz piłkarski pomiędzy reprezentacjami Warszawy i Stalinogrodu (taką nazwę nosiły wówczas Katowice). Goście wygrali 2:1.
Ducha wielkich wydarzeń nietrudno było przy Zielenieckiej wywołać. Na widowni mogło nie być nikogo; wystarczyło stanąć na płycie boiska przy silnym wietrze, zamknąć oczy i już dał się słyszeć zrazu stłumiony, potem coraz głośniejszy, przechodzący w rytmiczne skandowanie głos ludu pracującego miast i wsi.
Zamykałem więc oczy i… Byłem tak w roku 1955, wśród tysiąca gimnastyków oklaskiwanych przez sto tysięcy widzów podczas otwarcia Stadionu, a z nim Światowego Festiwalu Młodzieży i Studentów. Kilka lat później ścigałem się ze Stanisławem Królakiem, o mały włos nie zostając zwycięzcą Wyścigu Pokoju. Niesiony dopingiem tłumu, samotnie wygrywałem dla Wunderteamu wszystkie biegi długie, strzelałem decydujące bramki dla Harpagonów i reprezentacji Polski. Płonąłem wreszcie podczas dożynkowych uroczystości i stałem za plecami Edwarda Gierka, gdy w roku 1976 gromił „warchołów z Ursusa i Radomia”.
Wiatr dął na sto tysięcy głosów.
Pierwsze dni sierpnia 1958 roku. Na trybunach Stadionu Dziesięciolecia około stu tysięcy widzów, a na bieżni, rzutniach i skoczniach największe gwiazdy sportu z Polski i USA podczas międzypaństwowego meczu lekkoatletycznego. Na zdjęciu dwóch bohaterów legendarnego wunderteamu: Jerzy Chromik (prowadzi, ustanowił w tym występie rekord świata) i Zdzisław Krzyszkowiak podczas biegu na 3000 metrów z przeszkodami.
Z głową wspartą na dłoniach tępo wpatruję się w glinianą imitację stadionu. Pod świetlną tablicą jest wprawdzie pęknięcie, ale to nic takiego.
Raz tylko miałem okazję na własne oczy zobaczyć, jak na „Dziesięcioleciu” duch wielkiego wydarzenia zamienia się w ciało. Na początku lat osiemdziesiątych znać już było, że warszawski stutysięcznik zaczyna pustoszeć: piłkarze Gwardii dawno przenieśli się na Racławicką, lekkoatleci na Skrę, kolarze zaś woleli finiszować na asfalcie niż na mączce ceglanej. Jednak pewnego słonecznego popołudnia 1983 roku trybuny zapełniły się jak za starych dobrych czasów – Polska grała z Finlandią w eliminacjach piłkarskich mistrzostw Europy.
W słoneczne niedzielne kwietniowe popołudnie 1983 roku na trybunach Stadionu Dziesięciolecia zasiadło ponad 70 tysięcy kibiców. Nikt z nich pewnie się nie spodziewał, że jest świadkiem ostatniego występu reprezentacji Polski na tym obiekcie.
Okrzyki i śpiewy, bębny, trąbki, kołatki w rękach siedemdziesięciu tysięcy kibiców. Wewnątrz socrealistycznego Koloseum dźwięki tańczyły jak oszalałe. Gol Smolarka z karnego. Chwilę potem samobójcze trafienie Janasa. Tumult cichł z każdą minutą, by nagle wzmóc się przeraźliwą kanonadą gwizdów. Remis 1:1. Kto żyw, opuszczał pospiesznie przeklęte miejsce klęski.
„Nie będziemy tu więcej grać. Ten obiekt nam nie służy” – rzekł z ponurą miną selekcjoner, a władze przyznały mu rację i wstrzymały inwestycje. Tym bardziej, że okazało się, iż koszty modernizacji stadionu, zbudowanego w ciągu jedenastu miesięcy z ziemi i gruzu, w istocie przekroczyłyby koszt budowy nowego, o wiele nowocześniejszego obiektu.
Od tego czasu wiatr hula na „Dziesięcioleciu” od bramki do bramki. Konserwatorom tu nie po drodze. Biznesmeni widzą pewniejsze lokaty.
Po roku 1989 roku Stadion Dziesięciolecia został zamieniony w wielki bazar. Handlowano zarówno na koronie, jak i u podnóża obiektu. Nie tylko legalnymi towarami. Z czasem stadion opanowały grupy przestępcze, więc kwitła tam sprzedaż pirackich płyt CD i kaset wideo, alkoholu i papierosów z przemytu, a nawet broni. „Jarmark Europa” zamknięto dopiero we wrześniu 2007 roku.
Patrzę na miniaturkę warszawskiego kolosa i nadziwić się nie mogę. Na moich oczach w ciągu jedenastu sekund odpadła mu tablica świetlna, zaraz potem lewa ścianka, druzgocąc dwa słupki, poprzeczkę i ławki rezerwowych, wreszcie rozpękło się gliniane cacko na kilkanaście drobnych i niedorzecznie cienkich skorupek.
Nu zajec. Twój stadion do końca milenium nie ustał. Nie doczekał nawet zmierzchu.
A swoją drogą interesujące, co go tak rozsadziło od środka?
* Fragment artykułu opublikowanego w „Przeglądzie Sportowym” 21 grudnia 1995 r.
► Jubileuszowy 25. , a zarazem ostatni w historii mecz reprezentacji rozegrany na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie
► 19. mecz reprezentacji przeciwko Finlandii i pierwszy remis po 16 kolejnych meczach z wynikiem rozstrzygniętym; bilans: 15-2-2, bramki: 59-20
► 10. remis reprezentacji w kwietniu
► 20. mecz reprezentacji ze straconą bramką w kwietniu
► Drugi w historii mecz reprezentacji rozegrany 17 kwietnia i drugi remis 1:1; 9 lat wcześniej takim wynikiem zakończył się towarzyski mecz wyjazdowy z Belgią w Liège
► 75. mecz reprezentacji w eliminacjach wielkich turniejów (MŚ + ME + IO) liczonych łącznie
► 111. mecz reprezentacji ze strzeloną dokładnie jedną bramką
► Dziewiąty samobójczy gol reprezentanta Polski w historii (Paweł Janas)
► 40. bramka stracona przez reprezentację w eliminacjach mistrzostw Europy
► 20. bramka stracona przez reprezentację w meczach z Finlandią
► 20. występ Włodzimierza Ciołka w reprezentacji
► 160. mecz reprezentacji na własnym boisku
► 90. mecz reprezentacji w mistrzostwach świata i Europy liczonych łącznie (eliminacje + finały)
► Po raz 160. zagrał w reprezentacji zawodnik o imieniu Andrzej (Buncol)
► Po raz 90. zagrał w reprezentacji zawodnik o imieniu Zbigniew (Boniek)
► Pobity rekord reprezentacji liczby kolejnych meczów ze zdobytą bramką (11) w eliminacjach mistrzostw Europy
► Pobity rekord reprezentacji liczby kolejnych meczów bez porażki (8) w eliminacjach mistrzostw Europy na własnym boisku
► Pobity rekord reprezentacji liczby kolejnych meczów bez porażki (16) w eliminacjach wielkich turniejów (MŚ + ME + IO) liczonych łącznie na własnym boisku
► Pobity rekord reprezentacji liczby kolejnych meczów ze zdobytą bramką (21) w eliminacjach mistrzostw świata i Europy liczonych łącznie
► Pobity rekord reprezentacji liczby kolejnych meczów bez porażki (15) w eliminacjach mistrzostw świata i Europy liczonych łącznie na własnym boisku
► Zagrało 12 zawodników z 7 klubów (trzech z Widzewa Łódź)
► Wyrównany rekord reprezentacji liczby kolejnych meczów ze straconą bramką (4) w eliminacjach mistrzostw Europy
► 30. gol stracony przez reprezentację w kwietniu
► 80. gol stracony przez reprezentację w eliminacjach mistrzostw świata i Europy liczonych łącznie
► 50. mecz reprezentacji ze straconą bramką w eliminacjach wielkich turniejów (MŚ + ME + IO) liczonych łącznie