Jeden dzień i dwa mecze biało-czerwonych z drużynami zza południowej granicy. I jakże różne widowiska. Podczas gdy panowie męczyli się ze Słowacją w starciu inaugurującym ich występy na Euro 2020, by ostatecznie niespodziewanie przegrać, panie po iście ułańskiej szarży rozgromiły Czeszki, strzelając im aż pięć goli. Oczywiście, ranga tych spotkań była nieporównywalna, bo w pierwszym wypadku granu o punkty, w drugim zaś towarzysko, ale wyniki poszły w świat. Smak zwycięstwa nad sąsiadkami z południa był tym bardziej słodki, że nieco ponad pół roku wcześniej właśnie one pozbawiły reprezentację Polski szans awansu na mistrzostwa Europy. Tym razem wystąpiły jednak w mocno rezerwowym składzie, co skończyło się dla nich katastrofą. Mecz w Kartagenie był ostatnim sprawdzianem przed eliminacjami mundialu 2023, w których nasz zespół zmierzy się z Norwegią, Belgią, Albanią, Kosowem i Armenią.
17
Z. Buszewska
10
W. Zawistowska
27
J. Wróblewska
18
N. Kaletka
15
P. Tomasiak
20
N. Karczewska
Reprezentacja Polski przed meczem z Czeszkami w Kartagenie. Stoją od lewej: Gabriela Grzywińska, Małgorzata Mesjasz, Adriana Achcińska, Sylwia Matysik, Patrycja Balcerzak, Anna Szymańska. W dolnym rzędzie: Ewa Pajor, Ewelina Kamczyk, Dominika Grabowska, Martyna Wiankowska, Natalia Padilla-Bidas.
Zagrałyśmy dziś bardzo mądrze. Wiedziałyśmy, co zrobić, aby narzucić swój styl gry, ale też, żeby grać umiejętnie w obronie, żeby ustawiać przeciwnika tak, jak my chcemy, a nie tak, żeby to on dyktował nam warunki. Jak mantrę będę powtarzać, że najważniejszy jest zespół, i to on dziś wygrał. Każda zawodniczka odegrała swoją rolę najlepiej jak potrafiła i tak, jak od niej tego oczekiwaliśmy. W drugiej połowie przeprowadziliśmy sześć zmian. Na boisko weszły piłkarki, które mają ogromy wpływ na naszą jakość i także wypracowały dwie bramki. Trzeba podkreślić, że jesteśmy coraz lepszym zespołem.
Jak zacząć, to najlepiej z wysokiego „C”. W Kartagenie biało-czerwone wygrały swój pierwszy mecz za selekcjonerskiej kadencji Niny Patalon, strzelając rywalkom aż pięć bramek.
Po raz kolejny nieoceniona okazała się Ewa Pajor. To ona była autorką dwóch pierwszych bramek dla polskiego zespołu. W 26. minucie Polki podeszły pressingiem przy wyprowadzeniu piłki przez czeską bramkarkę Alexandrę Vaníčkovą i dzięki temu na 25. metrze przechwyt zaliczyła Gabriela Grzywińska, która od razu odegrała do Pajor, a napastniczka VfL Wolfsburg oddała tak silny i precyzyjny strzał zza pola karnego, że piłka wpadła do siatki. Sześć minut później Pajor zmieniła delikatnie tor lotu piłki po dośrodkowaniu Adriany Achcińskiej z rzutu wolnego i było już 2:0.
Z kapitańską opaską jej do twarzy. Ewa Pajor wyprowadziła drużynę na murawę stadionu w Kartagenie, a potem potwierdziła swoją pozycję liderki. To on strzeliła Czeszkom dwa pierwsze gole.
Z Czeszkami wykorzystałyśmy większość okazji, które sobie stworzyłyśmy. To na pewno dobry prognostyk na przyszłość i fajnie, że tak szybko potrafiłyśmy się poprawić w tym elemencie gry. Chciałyśmy w obu spotkaniach podczas pobytu w Hiszpanii zagrać odważnie i agresywnie, i to nam się udało zrealizować. To ważne, że w tak dobrym stylu kończymy to zgrupowanie.
Belgijki, drżyjcie! Po zgrupowaniu zakończonym efektowną wygraną nad sąsiadkami z południa, teraz czas na eliminacje mistrzostw świata. Polki rozpoczną je w połowie września meczem u siebie z rodaczkami Edena Hazarda.
Wygrana 5:0 nad zespołem, z którym jesienią Polki jeszcze pod wodzą poprzedniego selekcjonera Miłosza Stępińskiego bezskutecznie rywalizowały w eliminacjach mistrzostw Europy remisując 0:0 i przegrywając 0:2, robi ogromne wrażenie. Jest to jednak wrażenie mylne, bo Czeszki do sparingu z Polkami przystąpiły w mocno rezerwowym składzie, zupełnie nieprzypominającym tego z przegranych przez nas eliminacji ME. Aby uświadomić sobie, czym różniły się wrześniowe mecze eliminacyjne z hiszpańskim meczem towarzyskim, należy powiedzieć, iż w podstawowym składzie Czech na sparing z Polską znalazła się tylko jedna zawodniczka, która wybiegła w podstawowej jedenastce na jesienny mecz z Polską, który był przez nas przegrany 0:2 w Bielsku-Białej.
Nominalna pomocniczka, która tym razem wystąpiła na środku obrony, okazała się jedną z kluczowych postaci na boisku. Mimo że musiała wywiązywać się głównie z zadań defensywnych, zaliczyła asystę przy drugim golu Ewy Pajor, a potem sama pięknym strzałem z wolnego pokonała czeską bramkarkę. „To zawodniczka, która potrafi zagrać na pozycjach 4, 5, 6, 8 czy 10. Bardzo dużo widzi, jest świetną rozgrywającą. W tym meczu potrzebowaliśmy piłkarki, która dobrze będzie budować akcje i wprowadzać piłkę. Z drugiej strony nie w pełni sił była Jola Siwińska, która zmaga się z urazem ścięgna Achillesa, a nie chcieliśmy ryzykować poważniejszą kontuzją. Była więc szansa sprawdzić Adę w innej roli” – tak swoją zaskakującą decyzję tłumaczyła po spotkaniu selekcjonerka naszej reprezentacji Nina Patalon.
Córka czeskich emigrantów, którzy jeszcze przed aksamitną rewolucją postanowili poszukać szczęścia za Oceanem. Urodziła się w słonecznym stanie Kalifornia, ale w piłkę zaczęła grać dopiero po przeprowadzce do Chicago, gdzie podjęła studia na katolickim Uniwersytecie DePaul. Szybko stała się największą gwiazdą akademickiej drużyny Blue Demons, dla której przez trzy lata w 77 meczach strzeliła 33 gole i zaliczyła 16 asyst. W lutym 2019 roku zgłosili się po nią działacze praskiej Slavii i od tej pory na co dzień gra w ojczyźnie rodziców – zarówno w klubie, jak i reprezentacji. Polscy kibice mogli ją obejrzeć w akcji już jesienią 2020 roku, gdy pojawiła się na murawie w obu meczach z biało-czerwonymi w eliminacjach Euro. Tym razem spędziła na boisku tylko 45 minut, zmieniając w przerwie Gabrielę Matouškovą.