Remis, który nikogo nie cieszył. Stawka meczu w Gdyni dla obu reprezentacji była ogromna. Polacy, po niespodziewanej przegranej w Serbii, praktycznie stracili szanse na wyprzedzenie Rosjan i awans na pierwsze miejsce w grupie. Dlatego pozostała im walka o jak najlepszy dorobek punktowy, kluczowy w kwestii ewentualnego awansu z drugiej pozycji. Na nią wciąż mieli jeszcze nadzieje Bułgarzy, którym tylko wygrana pozwoliłaby „przeskoczyć” biało-czerwonych w tabeli. Podział punktów teoretycznie niczego nie przesądził, ale w praktyce znacznie oddalił obie drużyny od wyjazdu na mistrzostwa Europy.

SKUTCZNI ZMIENNICY

W Gdyni do bramki trafiali tego dnia tylko rezerwowi. Zdecydowanie więcej czasu na zademonstrowanie swoich umiejętności miał Dimitrow. Napastnik Levskiego Sofia skorzystał na pechu kolegi z zespołu (Georgi Rusew doznał urazu) i na murawie zameldował się już w 7. minucie. Od samego początku sprawiał biało-czerwonym sporo problemów, a tuż przed przerwą pokonał Kamila Grabarę. Zaraz po zmianie stron na boisku pojawił się z kolei Bida. I to refleksowi zawodnika Jagiellonii Białystok Polacy zawdzięczali fakt, że po meczu wciąż mogli marzyć o wyjeździe na mistrzostwa Europy.