17 września to data, która – najdelikatniej mówiąc – nie kojarzy nam się najlepiej. Kibice żeńskiego futbolu mogą mieć w związku z nią jednak miłe wspomnienia, bo właśnie tego dnia udało się pobić rekord frekwencji na meczu polskich piłkarek. Od 2021 roku wynosi on dokładnie osiem tysięcy jedenastu widzów. Tylu fanów zgromadziło się na Polsat Plus Arenie Gdańsk, aby zobaczyć pierwszy występ biało-czerwonych w eliminacjach mundialu 2023. Nie zawiedli się. Drużyna Niny Patalon zagrała znakomicie i była bliska pokonania wyżej notowanej reprezentacji Belgii. Polki długo prowadziły po golu niezawodnej Ewy Pajor – niestety, zwycięstwo wymknęło im się z rąk jedenaście minut przed ostatnim gwizdkiem. „Czujemy niedosyt. Zabrakło nam przede wszystkim spokoju” – skomentowała ten występ jedna z liderek naszej ekipy Dominika Grabowska.
8
K. Kozak
14
K. Maciążka
11
E. Kamczyk
Reprezentacja Polski przed meczem z Belgią w Gdańsku. Stoją od lewej: Gabriela Grzywińska, Natalia Padilla-Bidas, Małgorzata Mesjasz, Sylwia Matysik, Paulina Dudek, Anna Szymańska. W dolnym rzędzie: Dominika Grabowska, Adriana Achcińska, Martyna Wiankowska, Ewa Pajor, Weronika Zawistowska.
„Liczymy na wsparcie kibiców” – mówiły przed meczem polskie piłkarki i ich trenerka Nina Patalon. Dotychczas najliczniej oglądanym meczem polskiej reprezentacji kobiet w piłce nożnej było w listopadzie 2019 roku spotkanie z Hiszpanią w Lublinie w eliminacjach mistrzostw Europy. Było tam 7 528 kibiców. Gdańsk chciał ten rekord pobić. I pobił. Rozdano prawie 12 tysięcy wejściówek, ale na meczu pojawiło się 8 011 kibiców. Powodem była zapewne pogoda. W piątek 17 września w Gdańsku padało i to dość intensywnie. Ci, którzy na stadion dotarli, mocno dopingowali polskie piłkarki.
Wszystko, co dobre w polskiej drużynie, zaczynało się od Ewy Pajor. W 40. minucie polska kapitanka wzięła sprawy w swoje ręce na dobre. Dynamicznie wyszła z własnej połowy, a gdy wydawało się, że sama skończy akcję, zagrała w lewo do Natalii Padilli-Bidas. Skrzydłowa Servette Genewa dośrodkowała na środek pola karnego, tam sytuację usiłowała ratować Marie Minnaert, ale zagrała niefortunnie dla Belgii wprost pod nogi Pajor, która strzałem z pierwszej piłki pokonała Justien Odeurs. Trochę w tej akcji było przypadku, ale należy docenić kunszt naszej kapitanki, która rozpoczęła akcję i efektownie ją zakończyła, jak na liderkę drużyny przystało.
Zamiast atakować, biało-czerwone oddały pole rywalkom i to skończyło się golem na 1:1. Ten był co prawda szczęśliwy, bo Janice Cayman zaskoczyła Annę Szymańską centrostrzałem, ale ledwie dwie minuty wcześniej Belgijki zmarnowały znakomitą okazję, gdy zupełnie niepilnowana Tine Lea De Caigny główkowała z czterech metrów nad poprzeczką. Mimo to wszystko mogło skończyć się jeszcze happy-endem: w 92. minucie po rzucie rożnym piłka spadła pod nogi stojącej na szóstym metrze Małgorzaty Mesjasz. Ta nie „zbawiła” jednak reprezentacji – jej strzał powędrował wysoko nad bramką.
Wydaje mi się, że najbardziej zawiodła skuteczność. Oczywiście, w końcówce meczu było już widać, że nam troszeczkę „odcięło prąd”, ale to samo było widać u Belgijek. Wypracowałyśmy dobre okazje do strzelenia kolejnych goli i gdybyśmy były bardziej skuteczne, to ta utrata sił w końcówce meczu nie miałaby już takiego znaczenia. Dlatego uważam, że w pierwszej kolejności zabrakło nam skuteczności, ale na pewno też trochę doświadczenia i koncentracji, żeby w tych trudnych momentach, które się pojawiały, zachować cierpliwość i umiejętnie utrzymywać przy piłce. To przyjdzie z czasem.
Zadebiutować w reprezentacji w meczu o punkty – i to od razu w eliminacjach mistrzostw świata, a do tego z Belgią – któż o tym nie marzy? Taka historia zdarzyła się dziewczynie ze wsi Naprawa, która na ekstraklasowych boiskach gra zaledwie od roku. Napastniczka GKS-u Katowice była rewelacją rozgrywek, w których z dorobkiem dwunastu bramek uplasowała się na piątym miejscu w klasyfikacji najlepszych strzelczyń. To było duże zaskoczenie, ale jeszcze większym okazało się powołanie do drużyny narodowej, które otrzymała niedługo potem. „Gdy zadzwoniła do mnie Nina Patalon, poczułam ogromne wyróżnienie. Bardzo się ucieszyłam, że trenerka doceniła moją codzienną pracę. Nie spodziewałam się, że po roku gry w Ekstralidze będę na kadrze” – mówiła w wywiadzie dla portalu Łączy Nas Piłka. W meczu z Belgią pojawiła się na murawie w 81. minucie, zmieniając Weronikę Zawistowską. Wypadła obiecująco.
Miłośniczka górskich wędrówek, rowerowych przejażdżek i… strzelania goli. To jej uderzenie, a właściwie centrostrzał w 79. minucie zapewnił Belgijkom remis, na który z przebiegu meczu raczej nie zasłużyły. Co ciekawe, nie była to jej pierwsza bramka w starciach z biało-czerwonymi. Siedem lat wcześniej w towarzyskim spotkaniu rozegranym w Sosnowcu właśnie jej trafienie rozpoczęło kanonadę, zakończoną zwycięstwem drużyny z Beneluksu aż 4:1. Cayman jest jedną z najbardziej doświadczonych belgijskich piłkarek – w reprezentacji rozegrała ponad sto meczów i zdobyła ponad 40 bramek. Poza grą w rodzimej lidze ma za sobą występy na boiskach francuskich (FCF Juvisy, Montpellier HSC, Olympique Lyon) i amerykańskich (Pali Blues, Florida State Seminoles, Western New York Flash). Z tym ostatnim zespołem w 2016 roku sięgnęła po mistrzostwo USA.