„Ile razy można mieć pecha? Ile razy można przed własną (i nie tylko) publicznością przeżywać osobisty dramat?” – pytała redakcja katowickiego „Sportu”. Adresatami tych słów byli dwaj piłkarze Pogoni, Adam Kensy i Marek Leśniak, którzy podobnie jak we wcześniejszych meczach ligowych popisowo zmarnowali rzuty karne, pozbawiając drużynę szans na awans do 2. rundy Pucharu UEFA. Portowcy mieli niepowtarzalną okazję do wyeliminowania czołowej drużyny Bundesligi, bo dwa tygodnie wcześniej w Kolonii przegrali tylko 1:2. W rewanżu walczyli jak lwy i gdyby wykorzystali jedenastki, doprowadziliby przynajmniej do dogrywki. Niestety, nic z tego nie wyszło. W kolejnej rundzie znalazło się FC Köln. Zespół w składzie z Klausem Allofsem oraz dwoma wicemistrzami świata, Tonim Schumacherem i Pierrem Littbarskim, dotarł później do ćwierćfinału rozgrywek.
Jerzy Hawrylewicz strzela na bramkę FC Köln. Akcji przyglądają się Andreas Gielchen (3) i Stephan Engels (10), a do interwencji szykuje się Toni Schumacher.
Spotkanie rozpoczęło się obiecująco dla gospodarzy. Już w 1. minucie akcja Hawrylewicza stanowiła zapowiedź zdecydowanych ataków. I rzeczywiście. Portowcy od początku ruszyli do odrabiania straty z pierwszego meczu. Próbowali zaskoczyć Schumachera Hawrylewicz, Leśniak, Turowski i Kensy – bez skutku. Goście zrewanżowali się natomiast strzałami Allofsa i Engelsa, z którymi radził sobie w dobrym stylu Szczech. Tak było niemal przez cały mecz. Napór Pogoni – groźne kontrataki podopiecznych trenera Löhra.
Ostry atak Matthiasa Hönerbacha na nogi Marka Leśniaka. Napastnik Pogoni miał w tym meczu znakomitą okazję do strzelenia gola, ale nie wykorzystał rzutu karnego.
Dopiero po zmianie stron Pogoń zaczęła grać z większym animuszem. Tempo akcji nabrało rozmachu, piłka nareszcie zaczęła szybciej krążyć pomiędzy jej zawodnikami. Nastąpiło oblężenie „świątyni” Schumachera, który nie stracił głowy nawet, gdy efektownym lobem próbował go zaskoczyć... Hönerbach. Z wolna jednak dojrzałość podopiecznych Hannesa Löhra zaczęła przeważać. Köln jest zbyt rutynowanym zespołem, by nie pójść za ciosem w momencie, gdy rywale nie mogli jeszcze dojść do siebie po niewykorzystanym przez Kensego karnym. Littbarski dostrzegł samotnie stojącego Beina, dokładnie i bardzo sprytnie zagrał mu piłkę i nie pomógł nawet daleki wybieg Szczecha. Bein ze stoickim spokojem zwiódł szczecińskiego bramkarza, dopełniając za chwilę formalności.
Słynny Toni Schumacher dwa lata wcześniej był niechlubnym bohaterem półfinału mistrzostw świata. W dogrywce meczu z Francją brutalnie sfaulował Patricka Battistona – poszkodowany został odwieziony do szpitala, a bramkarza wygwizdali nawet niemieccy kibice. Kilkanaście minut później obronił dwa karne i zapewnił swojej drużynie awans. Gdy dziennikarze pytali, jak tego dokonał, odpowiedział z szelmowskim uśmiechem: „Najlepiej gram wtedy, kiedy wszyscy dookoła mnie nienawidzą”.
Wygrała w końcu drużyna, która strzeliła o dwie bramki więcej od nas. My praktycznie w dwóch meczach nie zdobyliśmy żadnej. Jest to dość smutne, tym bardziej, że nie wiedzie się nam w lidze. Co do karnych… Przed meczem wyznaczeni do egzekwowania jedenastek byli w kolejności: Turowski, Leśniak i Kensy. Turowski odmówił. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności, jaką brali na siebie Kensy i Leśniak, stając naprzeciw jednego z najlepszych bramkarzy świata. Uważam, że zagraliśmy dobry mecz. Żałuję bardzo, że trafiliśmy od razu na tak klasowy zespół.
Do piłki skaczą Jerzy Hawrylewicz (6) i Andreas Gielchen (3). Osiem lat po tym meczu, grając już w Niemczech, urodzony w Choszcznie piłkarz w trakcie ligowego spotkania doznał zawału serca. Mimo udanej reanimacji, nie wrócił już do zdrowia. Zmarł w 2009 roku w Oldenburgu.
Jak grała Pogoń? Gorzej niż w Kolonii. Nie istniała przede wszystkim druga linia, mimo że wystąpił w niej Wolski. Wystarczy powiedzieć, że najlepszy w niej był niedawny drugoligowiec Hawrylewicz i młody Kuras. Kensemu nie mam zamiaru dokuczać. Sam wie, w jakiej jest formie. Nic złego nie mogę również napisać o bramkarzu Marku Szczechu. O pozostałych lepiej zamilczeć.
„Już w Kolonii Marek Ostrowski nie odstępował na krok Klausa Allofsa. Ten manewr powiódł się i trudno było oczekiwać, by tym razem trener Ksol wymyślił coś innego. Ale jego kolega z sąsiedniej ławki to również trener z głową nie od parady. Skoro ma nie grać Allofs, to nie pogra również Ostrowski. I tak się stało, chociaż właśnie Ostrowski, mimo czułej opieki ze strony Allofsa, był najlepszym zawodnikiem naszego zespołu. Gdy jednak boczny obrońca oprócz zadań defensywnych musi spełniać rolę rozgrywającego, egzekutora i piłkarza wykonującego niemal wszystkie stałe fragmenty gry, to jego poczynania stają się zbyt łatwe do rozszyfrowania” – oceniła redakcja „Piłki Nożnej”. Wszechstronny defensor Portowców robił, co mógł, aby odwrócić losy spotkania, ale zabrakło mu wsparcia kolegów. Pogoń musiała uznać wyższość faworyzowanego rywala.
Mimo swojsko brzmiącego nazwiska, nie miał związków z Polską. Nietypowe zaś dla Niemca imię Pierre zawdzięcza zamiłowaniu rodziców do Francji, gdzie wyjeżdżali na każde wakacje i – podobno – tam poczęli syna. Niewysoki (168 cm) i szczupły napastnik (lub ofensywny pomocnik) to jeden z najbardziej utytułowanych piłkarzy przedostatniej dekady XX wieku. Z reprezentacją RFN najpierw dwa razy sięgnął po wicemistrzostwo świata (1982, 1986), by na mundialu we Włoszech wreszcie świętować tytuł najlepszej drużyny globu, po zwycięstwie w finale nad Argentyną 1:0. Na koncie ma też brązowy medal Euro 1988. Z FC Köln zdobył Puchar Niemiec, zagrał w finale Pucharu UEFA (1986) i trzy razy wywalczył wicemistrzostwo Bundesligi. Imponował fantastycznym dryblingiem i zaliczał mnóstwo asyst, ale był też skuteczny pod bramką przeciwnika: w 73 meczach w reprezentacji zdobył 18 bramek.
► 296. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 97. mecz klubu z Polski w Pucharze UEFA
► Po raz 80. nie udało się polskiemu klubowi awansować do następnej rundy w europejskich pucharach
► Pierwszy mecz Pogoni Szczecin w europejskich pucharach na własnym boisku
► 40. porażka polskiego klubu w Pucharze UEFA
► 10. porażka polskiego klubu w Pucharze UEFA w rozmiarze 0:1
► 150. gol stracony przez polskie kluby w europejskich pucharach na własnym boisku
► 20. mecz polskiego klubu w Pucharze UEFA na własnym boisku ze straconą dokładnie 1 bramką
► Drugi mecz Pogoni Szczecin w europejskich pucharach (oba w 1/32 finału Pucharu UEFA) i druga porażka
► 20. mecz polskiego klubu w 1/32 finału europejskich pucharów ze straconą dokładnie 1 bramką
► 40. mecz polskiego klubu w 1/32 finału Pucharu UEFA ze straconą bramką
► 30. gol stracony przez polskie kluby w 1/32 finału Pucharu UEFA na własnym boisku