Jak to jest, gdy świętujesz właśnie 21. urodziny, a twoja drużyna gra w ćwierćfinale Pucharu Europy i to na słynnym Old Trafford? Trzeba zapytać Włodzimierza Lubańskiego, bo jemu zdarzyła się taka właśnie historia. 28 lutego 1968 roku piłkarze Górnika Zabrze jako pierwszy z mistrzów Polski zaczęli batalię na tym szczeblu rozgrywek i byli bliscy sprawienia olbrzymiej niespodzianki. Manchester United, w składzie z legendarnymi Bobby’m Charltonem i George’em Bestem, przez blisko godzinę bezskutecznie szturmował bramkę gości, której jak natchniony bronił Hubert Kostka. Śląski golkiper skapitulował dopiero po niefortunnej interwencji swojego kolegi z zespołu, Stefana Florenskiego. Tuż przed ostatnim gwizdkiem pokonał go jeszcze Brian Kidd. Zabrzanie zagrali tak dobrze, że gdy schodzili do szatni, ekipa Czerwonych Diabłów zrobiła szpaler i głośno biła brawo. Największe owacje zebrał inżynier Kostka.
Law nie gra. Oto pierwsza sensacja. Uszkodził swe delikatne kolano w sobotnim meczu z Arsenalem i rano nie zdał egzaminu. Ryan, wielkość nieznana, młody Szkot z rezerwy, który grał kilka meczów w pierwszej drużynie, został wyznaczony zamiast Lawa. Publiczność skomponowała na miejscu piosenkę dla niego, by dodać mu otuchy.
Minęła właśnie godzina gry. W zamieszaniu pod bramką Górnika strzał oddaje George Best, piłka odbija się od nogi Stefana Florenskiego i ląduje w siatce. Tak padła pierwsza w tym meczu bramka dla Czerwonych Diabłów.
W tym meczu nikt nie ma zbyt dużej swobody ruchów. Krycie jest ścisłe, agresywne. Nasz Latocha ma konkretne zadanie – nie pozwolić rozwijać akcji Bestowi! Ale kto właściwie pilnuje Bobby’ego Charltona? Łatwo dochodzi on do podań i bardzo dokładnie przekazuje piłkę swym kolegom. Mało pożyteczni są Olek i Szołtysik. Biegają w jednym tempie, szybsi gospodarze stale ich ubiegają w przejmowaniu piłki. Denerwuje się sprawozdawca telewizyjny Jan Ciszewski: „Panowie, co to jest? Nikt go nie atakuje? Gdzie tu krycie strefą?”. Wprawdzie pomylił „strefę” z kryciem „każdy swego”, ale trochę racji miał. Wydaje się, że Anglików jest więcej na boisku. Stale są przy piłce. A nasi? W tej fazie meczu dwa elementy najbardziej rzucają się w oczy: mniejsza szybkość Polaków i zdecydowanie gorsza u nich dokładność podań!
„»Proszę państwa – krzyczy sprawozdawca (Jan Ciszewski – przyp. red.) – a więc tylko 1:0 dla Manchesteru! Tylko 0:1 przegrywa Górnik. Dobry wynik, żeby tylko nie zapeszyć!«. I w tym momencie, a była to już chyba 90. minuta gry (89. – przyp. red.), straciliśmy drugą – jak to się zwykło mówić – »głupią bramkę«. Anglicy ją po prostu wydusili” – tak ostatnią akcję meczu opisała redakcja „Przeglądu Sportowego”. Wynik spotkania ustalił 19-letni napastnik Brian Kidd.
Florenski nie ponosi winy za pierwszą bramkę. Piłka zmierzała nieuchronnie do siatki. Ze swojej gry nie jestem zadowolony. Byłem, tak samo zresztą jak i moi koledzy, zbyt przytłoczony napiętą atmosferą, jaka panowała na Old Trafford, jak również przedmeczowymi opiniami angielskiej prasy, która przepowiadała wysokie zwycięstwo Manchesteru. Szkoda, że straciliśmy drugą bramkę. Według mnie najlepszym zawodnikiem był Kidd...
Po meczu słynny George Best (7) pogratulował świetnej gry – a może złożył życzenia? – obchodzącemu 21. urodziny Włodzimierzowi Lubańskiemu. Po lewej Erwin Wilczek (7) i Szkot Francis Burns (3).
Mogłem zdobyć dwie bramki, ale przechytrzyłem. Zamiast strzelać z całej siły próbowałem plasować, co w nie najlepszych warunkach i przy tak doskonałym bramkarzu jak Stepney nie przyniosło spodziewanego rezultatu.
Trzy miesiące po meczu z Górnikiem piłkarze Manchesteru United świętowali zdobycie Pucharu Europy, po zwycięstwie 4:1 nad Benficą Lizbona. Do triumfu powiódł ich Matt Busby – ten sam, który dziesięć lat wcześniej cudem przeżył katastrofę samolotową na lotnisku w Monachium. Zginęło w niej ośmiu zawodników z Old Trafford. Poza legendarnym trenerem jednym z ocalałych był Bobby Charlton, który przeciw zabrzanom zagrał już jako mistrz świata z 1966 roku.
Mecz był ciekawy, stał na dobrym poziomie, a gospodarze górowali nad zabrzanami szybkością i dokładnością podań. Górnicy walczyli dzielnie przez cały mecz, dążąc do jak najmniejszej porażki, którą udałoby się im zniwelować w rewanżowym meczu 13 bm. w Chorzowie. Oprócz doskonałego Kostki w bramce, w Górniku wyróżniła się cała linia obronna oraz ruchliwy Lubański w ataku.
„Best is the Best” – jak mawiali na Old Trafford. Reprezentant Irlandii Północnej był bodaj pierwszym futbolistą, który ze świata sportu na taką skalę przedarł się do masowej świadomości. Ze względu na niesamowite umiejętności techniczne porównywano go z Pelém, z uwagi na fryzurę nazywano „piątym Beatlesem”, ale bliżej mu było chyba do Jima Morrisona czy Janis Joplin, bo nie wylewał za kołnierz i właśnie z tego powodu roztrwonił swój olbrzymi talent. Brytyjskie bulwarówki obszernie informowały o alkoholowych ekscesach, w których brał udział, o jego licznych romansach i rozstaniach z kolejnymi partnerkami, a z czasem o kompletnym upadku piłkarza, wyrzuconego z klubu za stawianie się na treningach na lekkim rauszu. Rok 1968, gdy Best grał przeciwko Górnikowi, był najlepszy w jego karierze. Sięgnął wówczas po Puchar Europy, a redakcja tygodnika „France Football” przyznała mu Złotą Piłkę dla najlepszego zawodnika na Starym Kontynencie.
„Na Old Trafford przeszedł samego siebie. Kostka był niezrównany w grze na przedpolu, w paradach po strzałach z bliskiej i dalszej odległości. Ileż razy znajdował się w opresjach po świetnie egzekwowanych przez Anglików rzutach rożnych, ileż razy wybijał piłki znad głów angielskich napastników! Czyż trzeba się dziwić, że w momencie, gdy po zakończeniu spotkania schodził do szatni, otrzymał nie mniej braw od Besta, Creranda czy Stilesa?” – pytała redakcja katowickiego „Sportu”. Bramkarz Górnika, na którego koledzy z boiska mówili Farorz, co po śląsku znaczy „proboszcz”, od lat cieszył się na polskich boiskach niekwestionowanym autorytetem, ale dopiero dwumecz z Manchesterem United uczynił go piłkarzem rozpoznawalnym zagranicą. Świat usłyszał o nim potem jeszcze dwa razy: w 1970 roku, gdy zagrał w finale Pucharu Zdobywców Pucharów, i dwa lata później, kiedy sięgnął po olimpijskie złoto w Monachium.
„Przegraliśmy 0:2, ale rzeczywiście wybroniłem wtedy wiele bardzo trudnych strzałów. Pamiętam, że podczas spotkania publiczność, która siedziała tuż za bramką, rzucała we mnie pensówkami. Zaraz po meczu zacząłem je wybierać z trawy. Nazbierało się jakieś pięćdziesiąt monet. Podczas zbierania uniosłem głowę i okazało się, że... przeciwnicy czekają, aż zejdę z boiska! Okazało się, że gospodarze zeszli z murawy przed nami i utworzyli szpaler przed wejściem do korytarza, żeby nagrodzić nas brawami. Brawo bili nam Bobby Charlton, George Best i Nobby Stiles... To było niezwykłe” – wspominał tę chwilę Hubert Kostka. Cytat pochodzi z książki Pawła Czado „Górnik Zabrze. Opowieść o złotych latach”.
Szkoda, że nie mamy instytutu Gallupa. Tylko on był w stanie obliczyć, ilu Polaków znajdowało się wczoraj o godzinie 19.40 przy telewizorach. Puste miasta, puste ulice, wyludnione kawiarnie, opustoszałe tramwaje i autobusy. Wszyscy przed małym ekranem, wszyscy wpatrzeni w jedno, przejęci, z wypiekami na twarzy. Telewizja nie sprawiła zawodu. Nie wiadomo, jakimi kanałami wędrował obraz z Old Trafford, ale ważne, że przez kanał La Manche dotarł do nas. I to bez większych przeszkód, mimo angielskiej mgły i trochę niezwykłej pory. Tylko dwa razy pojawiła się plansza „przepraszamy za zakłócenia” i dwukrotnie Anglicy strzelili bramkę. Chwała Bogu, że nie było więcej plansz...
W Górniku mieliśmy buty z Wałbrzycha. Kiedy pojechaliśmy zagrać z Manchesterem United, kilka godzin przed meczem wpadli do nas ludzie od Adidasa. Ubrali nas od stóp do głów w nowe stroje. Mieliśmy białe koszulki, niebieskie spodenki i niebieskie getry. Dostaliśmy też nowe buty, przynosili z auta całe kartony. Ale wiadomo było, że w tak ważnym meczu nie możemy zagrać w zupełnie nowych, nieużywanych butach. Dostaliśmy farbki i musieliśmy na starych domalować te trzy charakterystyczne paski.
► 59. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 41. mecz klubu z Polski w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych
► 25. porażka polskiego klubu w europejskich pucharach
► 24. mecz Górnika Zabrze w europejskich pucharach – wszystkie w Pucharze Europy
► 20. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach bez zdobytej bramki
► 30. mecz polskiego klubu w Pucharze Europy ze straconą bramką
► Historyczny pierwszy mecz polskiego klubu w 1/4 finału Pucharu Europy
► Pierwsza porażka Górnika Zabrze w europejskich pucharach w rozmiarze 0:2
► Pierwsza porażka polskiego klubu w Pucharze Europy w rozmiarze 0:2 i pierwsza w takim rozmiarze w wyjazdowym meczu europejskich pucharów
► Trzeci mecz polskiego klubu w 1/4 finału europejskich pucharów, trzeci bez wygranej i trzeci bez strzelonej bramki
► Pierwszy gol dla Manchesteru United był bramką nr 30 straconą przez Górnika Zabrze w Pucharze Europy
► Drugi gol dla Manchesteru United był bramką nr 100 straconą przez polskie kluby w europejskich pucharach