Podobno nic dwa razy się nie zdarza… Nie wiemy, czy autorka tych słów Wisława Szymborska interesowała się piłką, ale gdyby w marcu 1971 śledziła poczynania Górnika na europejskich stadionach, być może poddałaby swój wiersz małej przeróbce. Oto bowiem niespełna rok po pamiętnym finale w Wiedniu drużyna z Zabrza znów zmierzyła się z Manchesterem City, znowu w Pucharze Zdobywców Pucharów, a do tego powtórzyła się historia jej rywalizacji z Romą w półfinale tamtych rozgrywek: do wyłonienia zwycięzcy potrzebne było trzecie spotkanie, już na neutralnym boisku. Zanim jednak oba zespoły spotkały się w Kopenhadze, zmierzyły się na Maine Road. Bitwę na błocie wygrali gospodarze, wyrównując stan rywalizacji w dwumeczu na 2:2. Niestety, tydzień później w stolicy Danii górą znowu byli The Citizens (3:1) i to oni awansowali do półfinału.
* Uwaga: w telewizyjnych archiwach nie zachowała się relacja z dogrywki.
13
A. Mann
16
I. Bowyer
Już po kilku minutach spotkania zawodnicy obu drużyn byli utytłani w błocie, co najlepiej widać na białych strojach piłkarzy Górnika. Na zdjęciu Jan Banaś w towarzystwie Tony’ego Towersa (3) i Dereka Jeffriesa.
Z wielkim aplauzem widownia powitała ceremonię wręczania obu drużynom kwiatów przez maleńką krakowiankę w stroju narodowym. Była to Dorotka Pitio, córka działacza polonijnego pochodzącego z Krakowa, a mieszkającego obecnie w Manchesterze. Pan Eugeniusz Pitio, wielki sympatyk sportu, a zwłaszcza wszystkich naszych drużyn, pełni tutaj właśnie w Manchesterze niejako funkcję prezesa honorowego Komitetu Powitania Górnika Zabrze.
Pięć minut przed gwizdkiem na przerwę gospodarze cieszyli się z pierwszego gola. Do siatki trafił 21-letni wychowanek The Citizens, Ian Mellor.
Może mieć do mnie ktoś pretensje, że rzadko angażowałem się w bezpardonową walkę z obrońcami angielskimi. Ale jakże mogłem ryzykować w chwili, gdy wciąż nie mogę zapomnieć o niezupełnie jeszcze zdrowej nodze? Zdawałem sobie ponadto sprawę z tego, że wyczerpaliśmy już limit rezerw i w wypadku odnowienia kontuzji drużyna musiałaby walczyć w dziesiątkę.
W takich – trzeba przyznać, dość niezwykłych – okolicznościach padł drugi gol dla Manchesteru City. Kibice długo nie byli pewni, kto go zdobył, bo piłkę, która wyślizgnęła się z rąk Janowi Gomoli, jednocześnie próbowali wbić głową do pustej bramki Neil Young i Mike Doyle. Trafienie ostatecznie przypisano temu drugiemu.
Stroną bezwzględnie przeważającą byli gospodarze, którzy uzyskali prowadzenie w 40. minucie przez Mellora (uprzedził Gomolę). Druga bramka zdobyta w 66. minucie przez Doyle’a była bardzo problematyczna, gdyż nasz bramkarz został po prostu przez dwóch Anglików wepchnięty z piłką do siatki. Być może w „rewanżu” za to sędzia nie uznał bramki strzelonej w dogrywce przez gospodarzy (spalony). Polacy mieli już w 30. minucie idealną okazję do niemal przesądzenia o wyniku, kiedy Banaś trafił w słupek, a Lubański poślizgnął się, dochodząc do odbitej piłki. Anglicy jednak mieli również, i to kilka, odbitek od słupka czy poprzeczki. Byłoby krzywdą wyróżniać kogoś z naszej czy angielskiej drużyny wobec tego ładunku ambicji, jaki włożyli wszyscy w 120 minut gry. O rzeczywistych walorach rozstrzygnie trzeci mecz 31 marca w Kopenhadze.
Piłkarze Górnika dobrze go zapamiętali z finału na Praterze, bo właśnie on strzałem z rzutu karnego zdobył drugiego – jak się okazało decydującego – gola dla The Citizens. Wówczas, inaczej niż zwykle, sędzia podyktował jedenastkę za faul na Neilu Youngu. Na ogół bowiem to właśnie Lee padał jak długi w polu karnym, wielokrotnie symulując, czym na Wyspach zasłużył sobie na miano „Lee Won Pen” (Lee Mamy Karnego). Prawdziwy rekord takich trików pobił w sezonie 1971/72, gdy aż piętnaście razy trafił do siatki z wapna po prawdziwych lub rzekomych faulach, które popełnili na nim przeciwnicy. Po zakończeniu kariery założył firmę zajmującą się recyklingiem makulatury i szybko stał się milionerem. Taki to zawsze umie się urządzić...
„Krótko przed meczem okazało się, że nie może wystąpić Kostka, który w szatni stwierdził, że ma gorączkę. (...) w 7. minucie straciliśmy w ostrym starciu z bezpardonowo, ba, chwilami brutalnie walczącymi Anglikami Wilczka, mającego spełniać główną rolę w drugiej linii drużyny. Ale to nie koniec serii nieszczęść Polaków na Maine Road. W 22. minucie Latocha, atakowany bez piłki, padł na murawę jak podcięty i z podejrzeniem wstrząsu mózgu został natychmiast zniesiony do szatni” – relacjonował katowicki „Sport”. Zabrzanie mieli ogromnego pecha, bo już na początku meczu wykorzystali limin zmian (wówczas można było dokonać tylko dwóch), a spotkanie ostatecznie trwało aż 120 minut. Mimo to wytrzymali napór rywali i nie dali sobie strzelić trzeciej bramki.
Musimy przejść do półfinału! Przecież umiemy grać w piłkę nożną! Ale to, co działo się na Maine Road, to nie była piłka, ale mordercza walka o każdy centymetr boiska, toczona w anormalnych warunkach.
Błoto, dużo błota. Górnicy przywykli do błotnistych kąpieli w Ciechocinku, ale żeby ich tak z miejsca częstować brązowoszarą mazią? W dodatku błotko Manchesteru nie ma leczniczych właściwości ciechocińskich borowin… Do przerwy 0:1. Po zmianie stron boisko „skróciło się” o połowę. Przez prawie pół godziny piłka nie wychodzi poza środek placu gry, zostaje na „polskiej” stronie. Ktoś dowcipkuje, że drugą część boiska można zaorać, obsiać pszenicą i będzie z tego większy pożytek! Wisielczy humor? Zapewne… Lubański tkwi jak wyrzut sumienia w przodzie. Ma okazję, może iść ostrzej, energiczniej. Ale… właśnie tak grają Anglicy. Po szybkim kontrataku jest już 2:0.
► Trzeci mecz polskiego klubu w PZP zakończony dogrywką
► 10. wyjazdowy mecz polskiego klubu w europejskich pucharach ze straconymi dokładnie 2 bramkami
► Piąty mecz polskiego klubu w europejskich pucharach zakończony dogrywką (w każdej z nich nie było rozstrzygnięcia)
► Trzeci wyjazdowy mecz Górnika Zabrze w ¼ finału europejskich pucharów i trzecia porażka
► 6. wyjazdowy mecz polskiego klubu w ¼ finału europejskich pucharów i 6. bez wygranej
► 10. mecz polskiego klubu w PZP bez zdobytej bramki
► 30. wyjazdowa porażka polskiego klubu w europejskich pucharach
► 10. wyjazdowa porażka Górnika Zabrze w europejskich pucharach
► 108. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 41. mecz Górnika Zabrze w europejskich pucharach
► 34. mecz klubu z Polski w Pucharze Zdobywców Pucharów
► 16. mecz Górnika Zabrze w PZP
► Pierwsza wyjazdowa porażka polskiego klubu w PZP w rozmiarze 0:2
► Pierwszy (na 16 wszystkich) mecz Górnika Zabrze w PZP bez strzelonej bramki
► Pierwszy gol dla Manchesteru City był bramką nr 110 straconą przez polskie kluby w wyjazdowych meczach europejskich pucharów
► Drugi gol dla Manchesteru City był bramką nr 10 straconą przez polskie kluby w meczach ¼ finału PZP
► Drugi gol dla Manchesteru City był bramką nr 40 straconą przez Górnika Zabrze w wyjazdowych meczach europejskich pucharów
► Szósty mecz Górnika Zabrze w ¼ finału europejskich pucharów i szósty rozstrzygnięty (3 zwycięstwa i 3 porażki)