Po porażce w Poznaniu (0:1) Kolejorz był w trudnej sytuacji przed rewanżem na Anfield. Choć trener Lecha, Wojciech Łazarek zapowiadał, że konfrontacja z utytułowanym rywalem jeszcze się nie skończyła, to poczynania jego drużyny, zdecydowanie temu przeczyły. Owszem, lechici stworzyli trzy dogodne sytuacje, ale nie potrafili zamienić ich na bramki. W przeciwieństwie do piłkarzy The Reds, którzy aż czterokrotnie pokonali Zbigniewa Pleśnierowicza. Katem Lecha okazał się John Wark. Reprezentant Szkocji strzelił cztery gole mistrzowi Polski − jedną w Poznaniu, trzy na Anfield. Angielski zespół pewnie awansował do 2. rundy. Liverpool dotarł zresztą do finału tej edycji Pucharu Europy. Jednak nie zakończyła się ona − tak jak poprzednia − zdobyciem trofeum przez The Reds, lecz jedną z największych tragedii w historii piłki nożnej, do której − niestety − walnie przyczynili się… fani tego klubu.
► UWAGA! Redakcja Biblioteki PZPN dysponuje jedynie fragmentami tego spotkania.
Jak ten mecz wyglądał widział każdy, kto chciał spędzić półtorej godziny przy telewizorze. Liverpool strzelił cztery gole, a Lech miał trzy sytuacje, z których bramki mogły być zdobyte. Ten bilans świadczy wyraźnie, kto miał przewagę i był w tym spotkaniu lepszy. Bo przecież oprócz goli strzelonych gospodarze wielokrotnie swobodnie wchodzili w pole karne poznaniaków, po czym albo niecelnie strzelali, albo piłki wyłapywał Pleśnierowicz.
Tak zaczęło się nieszczęście Kolejorza w tym spotkaniu. John Wark (przy piłce) łatwo poradził sobie z dwójką zawodników Lecha i płaskim strzałem w „długi” róg po raz pierwszy pokonał Zbigniewa Pleśnierowicza.
W środowy wieczór na Anfield Road nasz mistrz po prostu nie zaistniał jaki przeciwnik dla rutynowanych, świetnie przygotowanych i zgranych Anglików. Hasali oni po polu karnym Lecha z wielką łatwością i 4 bramki są minimalną karą za słabą postawę poznańskiego teamu. (…) Ciekawe co zrobi trener Łazarek, który zapowiedział rezygnację w wypadku odpadnięcia Lecha w tej fazie. Druga kwestia: kto wmówił naszym piłkarzom, że umieją grać z Anglikami? Żeby z nimi wygrywać, trzeba po prostu dobrze grać w piłkę.
To był najbardziej kuriozalny gol spotkania. Po centrze w pole karne sam przed bramkarzem znalazł się Paul Walsh i nie zmarnował okazji. Pleśnierowicz nie popisał się, gdyż przepuścił piłkę pomiędzy nogami.
To było wielkie bombardowanie, na które − niestety − jedenastka naszego mistrza z Poznania nie potrafiła znaleźć skutecznej obrony. Co prawda, kiedy przed rewanżem z Liverpoolem rozmawiałem z naszymi piłkarzami, twierdzili, że nie popełnią błędu z pierwszego meczu i postarają się nawiązać równorzędną walkę, ale prawdę powiedziawszy skończyło się na chęciach i pobożnych życzeniach.
Bezradny Zbigniew Pleśnierowicz. Chwilę wcześniej piłka po raz czwarty wylądowała w jego bramce.
Sezon 1984/1985 był dosyć specyficzny. W końcu rozpoczynaliśmy go jako zdobywcy podwójnej korony i zdecydowanie najlepsza drużyna w kraju. Apetyty na kolejne sukcesy były duże. Wszystko dobrze przebiegało aż do Pucharu Mistrzów i dwumeczu z Liverpoolem. Niestety odpadliśmy z Anglikami i wydaje mi się, że trochę zeszło z nas powietrze. Przewyższali nas pod każdym względem, zarówno fizycznym, jak i organizacji gry. Były to dla nas za wysokie progi, a w konsekwencji chwilę później odszedł od nas trener Wojciech Łazarek. Było to podyktowane naszymi wynikami, ale również chęcią pracy z reprezentacją Polski. Osiągnął on bardzo dużo z Lechem i chyba chciał już jakiejś zmiany.
Do drużyny z Anfield dołączył w marcu 1984 roku z Ipswich Town. Nie wszyscy byli przekonani o słuszności tego transferu, więc piłkarz miał coś do udowodnienia. Na początek świętował mistrzostwo Anglii (9 spotkań, 2 gole). W Pucharze Europy, który zakończył się triumfem Liverpoolu nad AS Roma, nie mógł wystąpić. Na swoją szansę musiał zaczekać do kolejnej edycji. Sezon 1984/85 był najlepszym w jego blisko 4-letnim pobycie na Anfield. Wark, jak na pomocnika, imponował skutecznością. W lidze 18 razy trafiał do bramki (w 40 meczach). Czterokrotnie ta sztuka udała mu się w Pucharze Anglii, a pięciokrotnie w Pucharze Europy. Co ciekawe, aż cztery bramki zdobył w starciach z… Lechem. Pierwszą w Poznaniu, zapewniając wygraną The Reds 1:0. Natomiast na Anfield popisał się hat-trickiem. Kolejne lata nie były dla Warka szczęśliwe − głównie przez kontuzje. W styczniu 1988 r. szkocki pomocnik wrócił do Ipswich.
Dla powracającego po kontuzji pomocnika nie było to łatwe spotkanie. On i jego koledzy, nie mieli nic do powiedzenia w starciach z zawodnikami tej samej formacji w Liverpoolu. Przy pierwszej bramce, nie tylko obrońcy, ale także pomocnicy nie nadążyli za graczami The Reds, którzy „rozklepali” ich trzema podaniami. Przypadek Stroińskiego jest ciekawy. Urodził się on w Poznaniu 17 czerwca 1964 r. i całą karierę spędził w klubach z tego miasta − Warcie (wychowanek), Lechu i Olimpii. Największe sukcesy osiągnął z Kolejorzem - dwa mistrzostwa kraju i Puchar Polski. Z reprezentacją do lat 20 wywalczył brązowy medal MŚ w 1983 r. 3 lata później zawiesił buty na kołku, i to w młodym wieku. Powody wyjaśnił po latach w „Przeglądzie Sportowym”: „Skończyłem grać w piłkę, mając 23 lata, bo byłem w milicyjnym klubie (Olimpii − przyp. red.), ale nie tolerowałem milicyjnych metod”. Po zakończeniu kariery zajął się… prowadzeniem restauracji.
Powiadają dumni Anglicy, że trzeba mieć wartościowe papiery na granie, by dostąpić zaszczytu zmierzenia się z Reds na Anfield Road. Taką przepustką do występu na ekskluzywnym obiekcie jest każdorazowo zdobycie tytułu mistrza. Miał więc przyjemność (czy mieli ją jednak Anglicy?) grać z Beatlesami brytyjskiego futbolu nasz Widzew, wcześniej Śląsk, teraz przyszła kolej na Lecha. Mistrz z Poznania, słabo jeszcze zorientowany w prawach, jakie rządzą rozgrywkami pucharowymi, w pierwszej potyczce wykazywał ogromny respekt przed teamem Joe Fagana. (…) Na Anfield było inaczej. Przynajmniej na początku. Cóż nasi mieli do stracenia?
► 299. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 104. mecz klubu z Polski w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych
► 44. porażka polskiego klubu w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych
► 11. potyczka (dwumecz lub trójmecz) polskiego klubu w 1/16 finału PEMK kończona na wyjeździe
► 25. porażka polskiego klubu w 1/16 finału PEMK
► 50. potyczka (dwumecz lub trójmecz) polskiego klubu w PEMK
► Czwarty mecz Lecha w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych, wszystkie w 1/16 finału
► 90. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach bez zdobytej bramki
► 90. mecz polskiego klubu w PEMK bez remisu
► 22. wyjazdowy mecz polskiego klubu w PEMK bez zdobytej bramki
► 11. wyjazdowy mecz polskiego klubu w 1/16 finału PEMK bez zdobytej bramki
► 33. mecz polskiego klubu w 1/16 finału PEMK bez wygranej
► 60. wyjazdowy mecz polskiego klubu w 1/16 finału europejskich pucharów bez remisu
► 10. mecz Lecha w europejskich pucharach i dziesiąty bez remisu
► Czwarty wyjazdowy mecz Lecha w europejskich pucharach (na 5 wszystkich) bez wygranej, jedyne zwycięstwo to 1:0 w Kópavogur z islandzkim ÍBV Vestmannaeyja w 1/16 finału PZP w sezonie 1982/83
► Czwarty wyjazdowy mecz Lecha w europejskich pucharach (na 5 wszystkich) bez zdobytej bramki, jedyny ze zdobytą to 1:0 w Kópavogur z islandzkim ÍBV Vestmannaeyja w 1/16 finału PZP w sezonie 1982/83
► 18. kolejny mecz polskiego klubu w 1/16 finału europejskich pucharów bez remisu (wyśrubowany rekord)
► 18. kolejny wyjazdowy mecz polskiego klubu w PEMK ze straconą minimum jedną bramką (pobity rekord)
► Trzeci kolejny wyjazdowy mecz polskiego klubu w PEMK bez zdobytej bramki (po raz drugi wyrównany rekord)
► Trzeci kolejny mecz Lecha w europejskich pucharach bez wygranej (pobity rekord klubowy), dotyczy to również meczów wyjazdowych i meczów w 1/16 finału europejskich pucharów, gdzie rekordy zostały wyśrubowane
► Trzeci kolejny mecz Lecha w europejskich pucharach bez zdobytej bramki (pobity rekord klubowy), dotyczy to również meczów wyjazdowych i meczów w 1/16 finału europejskich pucharów, gdzie rekordy zostały wyśrubowane
► Trzeci mecz Lecha w europejskich pucharach ze straconą minimum 1 bramką (pobity rekord klubowy), dotyczy to również meczów wyjazdowych i meczów w 1/16 finału europejskich pucharów, gdzie rekordy zostały wyśrubowane
► Trzecia kolejna porażka Lecha w PEMK, trzeci kolejny mecz bez zdobytej bramki i trzeci kolejny ze straconym minimum jednym golem – wszystkie to wyśrubowane rekordy klubowe
► 77. mecz polskiego klubu w PEMK ze straconą minimum 1 bramką
► 11. wyjazdowy mecz polskiego klubu w PEMK ze straconymi dokładnie 4 bramkami
► 60. wyjazdowy mecz polskiego klubu w 1/16 finału europejskich pucharów ze straconą minimum 1 bramką
► Czwarty gol był bramką nr 22 straconą przez Lecha w meczach europejskich pucharów
► 11. porażka polskiego klubu w europejskich pucharach różnicą 4 bramek
► Drugi mecz Lecha w europejskich pucharach ze straconymi dokładnie 4 bramkami (oba to porażki 0:4)
► Czwarty wyjazdowy mecz Lecha w europejskich pucharach (na 5 wszystkich) ze straconą minimum 1 bramką, jedyny bez straconej to 1:0 w Kópavogur z islandzkim ÍBV Vestmannaeyja w 1/16 finału PZP w sezonie 1982/83