Klub ze stolicy Rosji był ostatnią przeszkodą Legii na drodze do fazy grupowej Ligi Europy. W Warszawie wszyscy doskonale wiedzieli, że w 4. rundzie kwalifikacji Wojskowych czeka znacznie trudniejsza przeprawa niż turecki Gaziantepspor. I być może to spowodowało, że legioniści zagrali znakomite spotkanie. Drużynie Macieja Skorży nie brakowało odwagi i wiary w możliwość odniesienia zwycięstwa. Ku uciesze miejscowych kibiców Legia wyszła na prowadzenie już w 3. minucie za sprawą Miroslava Radovicia. Goście z Moskwy odpowiedzieli chwilę po przerwie, ale potem znów dał o sobie znać popularny „Rado” (wtedy niezwykle skuteczny). Spartak wyrównał niemal natychmiast. Oba trafienia dla Rosjan zanotował Brazylijczyk Ari. Mecz zakończył się remisem 2:2, co z uwagi na bramki zdobyte na wyjeździe stawiało rywali w lepszej sytuacji przed rewanżem.
33
M. Żyro
18
M. Kucharczyk
Legia Warszawa przed meczem ze Spartakiem Moskwa w 4. rundzie eliminacji Ligi Europy 2011/2012. W górnym rzędzie od lewej: Miroslav Radović, Marcin Komorowski, Wojciech Skaba, Jakub Wawrzyniak, Artur Jędrzejczyk, Michał Żewałkow (kapitan). W dolnym rzędzie od lewej: Janusz Gol, Manú, Maciej Rybus, Ariel Borysiuk, Danijel Ljuboja.
Polski zespół wierzył w siebie, walczył jak nigdy. Niestety, wystarczyło tylko na remis, choć przy odrobinie szczęścia można było jechać do Moskwy z lepszym rezultatem. Tam, na sztucznej murawie stadionu Łużniki drużynę Macieja Skorży czeka piekielnie trudne zadanie. Będą musieli radzić sobie aż bez trzech podstawowych zawodników – Marcina Komorowskiego, Manu i Miroslava Radovicia. Wszyscy zostali ukarani żółtymi kartkami, a były to już ich drugie upomnienia w tej edycji Ligi Europejskiej i będą musieli pauzować.
Po dobrym meczu z naszej strony, niestety ale to Spartak jest w lepszej sytuacji. Nie mam jednak pretensji do swoich zawodników. Zagrali dobrze z tak klasowym rywalem. Szczególne podobała mi się pierwsza połowa – tak właśnie mieliśmy grać. Wybiliśmy rywalom atuty z ręki. Sami zdobyliśmy szybko gola i wiele razy gotowało się pod bramką Rosjan. Gorzej było po przerwie. Trochę żal, że wysiłek, który włożyliśmy w dzisiejszy mecz, nie zapewnił nam dobrej pozycji wyjściowej przed rewanżem. Naszym celem był wynik, który w rewanżu dawał nam awans po remisie. Co prawda możemy zremisować 3:3, ale liczyłem na coś więcej.
W pierwszej połowie nie szło nam najlepiej. Byliśmy zbyt wyluzowani. Do 25. minuty graliśmy słabo. Dobrze było dopiero po przerwie. Na murawie musieli pojawić się młodzi zawodnicy, ale pod koniec spotkania nasza gra wyglądała już bardzo dobrze. Czy chciałbym któregoś z legionistów zabrać do Moskwy? Trudno odpowiadać – powiem tylko, że najlepszym piłkarzem Legii był dziś Danijel Ljuboja. Wiedziałem, że Legia nie będzie się dziś tylko broniła. Byłem niemal pewien, że gospodarze skupią się na atakowaniu.
Legia na zmianę podnosiła się i upadała, ale walczyła. Znowu rzuciła się na przeciwnika. Świetnie bronił jednak Dykań, szczególnie dobrze wyjął uderzenie Marcina Komorowskiego. W innych sytuacjach brakowało trochę szczęścia, wykończenia. Goście mieli to, po co przyjechali, choć zapowiadali wygraną, ale bramkowy remis urządzał ich jak najbardziej. Bronili się, w końcówce czasem rozpaczliwie, ale na nasze nieszczęście skutecznie. I to oni będą zdecydowanym faworytem spotkania rewanżowego.
Ofensywny pomocnik Legii wykazał się stuprocentową skutecznością. Serb oddał dwa strzały na bramkę Spartaka… i oba zamienił na gole. W 3. minucie wykończył podanie od Macieja Rybusa, a w 69. trafił do siatki po znakomitym odegraniu piłki od Danijela Ljuboi. Boiskowa współpraca Miroslava Radovicia z „Ljubo” układała się znakomicie. Obaj panowie rozumieli się niemal bez słów, a ich akcje w lidze i europejskich pucharach przynosiły wymierne efekty. Kibice Legii, jak i trener Maciej Skorża, mogli po meczu żałować jednego (naturalnie oprócz braku wygranej) – absencji „Rado” w spotkaniu rewanżowym. Serbski pomocnik obejrzał bowiem drugą żółtą kartkę w eliminacjach Ligi Europy 2011/2012 (podobnie jak Marcin Komorowski i Manú), a to oznaczało pauzę w meczu w Moskwie.
Nominalny napastnik był tym razem ustawiony jako skrzydłowy. Brazylijczyk udowodnił, że również na tej pozycji da sobie radę. Niestety, przekonała się o tym Legia. Ariclenes da Silva Ferreira – bo tak brzmiało pełne jego imię i nazwisko – dwukrotnie pokonał Wojciecha Skabę. Oba trafienia zanotował w 2. połowie. Efektowny był zwłaszcza pierwszy gol, gdy przelobował bramkarza legionistów. Urodzony w Fortalezie zawodnik przybył do Europy w 2006 roku. Zaczynał od gry w Szwecji (Kalmar FF), skąd trafił potem do Holandii (AZ Alkmaar). W tamtejszej Eredivisie zyskał przydomek „Ari Canari”. Do Spartaka przeniósł się w 2010 roku. Przez 3 lata zagrał w 110 meczach, strzelił 29 goli i miał 17 asyst. Później występował w FK Krasnodar i Lokomotiwie Moskwa. W czerwcu 2018 r. otrzymał rosyjskie obywatelstwo, a potem rozegrał 2 mecze w reprezentacji tego kraju.
Nie jesteśmy jeszcze doświadczonym zespołem, jeśli chodzi o grę w pucharach, i uważam, że w pewnych momentach tego nam dziś zabrakło. Uważam, że ogólnie zagraliśmy odważnie. Szczególnie w pierwszej połowie stworzyliśmy sytuacje. Cieszy to, że po tym jak tracimy bramkę, potrafimy się odbudować i nie jesteśmy drużyną rozbitą, tylko walczącą. Rezultat 2:2 nie jest dobry, gdy się gra u siebie, ale jedziemy do Rosji, by powalczyć o awans. Jest to w pewnym sensie lekcja dla nas, ale nie jest to beznadziejna sytuacja. Tak się gra w pucharach. Musimy się nauczyć, że niektóre błędy komplikują sprawę, ale nie odbierają możliwości awansu. Może zabraknąć nam troszkę sił, ale nie wiary.
► 826. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 45. mecz klubu z Polski w Lidze Europy
► 99. mecz polskiego klubu w 1/64 finału europejskich pucharów
► 143. mecz Legii w europejskich pucharach
► Szósty mecz Legii w LE (na 7 wszystkich) ze zdobytą bramką, jedyny bez strzelonej to 0:0 w Warszawie z Gaziantepsporem w poprzedniej rundzie tej edycji
► 20. mecz polskiego klubu w 1/64 finału europejskich pucharów na własnym boisku bez wygranej
► Trzeci mecz polskiego klubu w 1/64 finału LE na własnym boisku i trzeci bez porażki
► Siódmy mecz Legii w Lidze Europy i siódmy bez porażki
► 55. mecz Legii w europejskich pucharach na własnym boisku bez porażki
► Trzeci kolejny remis Legii w LE na własnym boisku
► Ósmy mecz Legii (na 9 wszystkich) w 1/64 finału europejskich pucharów na własnym boisku bez porażki, jedyna przegrana to 1:3 z Austrią Wiedeń w Pucharze UEFA w sezonie 2004/2005
► Dziewiąty mecz Legii w 1/64 finału europejskich pucharów na własnym boisku, w każdym z nich Legia strzelała minimum 1 bramkę
► Drugi gol dla Legii był bramką nr 60 strzeloną przez polskie kluby w Lidze Europy
► 50. mecz polskiego klubu w 1/64 finału europejskich pucharów bez wygranej
► 50. mecz polskiego klubu w 1/64 finału europejskich pucharów na własnym boisku
► Drugi gol dla Spartaka był bramką nr 120 straconą przez polskie kluby w meczach 1/64 finału europejskich pucharów
► 40. mecz polskiego klubu w 1/64 finału europejskich pucharów na własnym boisku ze zdobytą bramką
► Pierwszy mecz polskiego klubu w 1/64 finału LE ze zdobytymi dokładnie 2 bramkami i pierwszy z dokładnie 2 straconymi
► Pierwszy remis polskiego klubu w meczach 1/64 finału europejskich pucharów na własnym boisku w rozmiarze 2:2
► Pierwszy mecz Legii w 1/64 finału europejskich pucharów ze straconymi dokładnie 2 bramkami a zarazem pierwszy remis w rozmiarze 2:2
► Pierwszy mecz Legii w 1/64 finału Ligi Europy
► 33. mecz polskiego klubu w Lidze Europy ze zdobytą bramką
► Drugi gol dla Legii był jej bramką nr 10 strzeloną w meczach Ligi Europy
► Drugi gol dla Legii był bramką nr 30 strzeloną przez polskie kluby w meczach LE na własnym boisku
► 55. mecz Legii w europejskich pucharach na własnym boisku ze zdobytą bramką
► Po tym starciu bilans bramkowy Legii w meczach europejskich pucharów na własnym boisku pozostawał równy: 72-72