Ten mecz przez lata obrósł legendą. I to niekoniecznie taką, na jaką liczyli główni aktorzy tego widowiska, czyli piłkarze Legii i Lecha. Tego dnia rozegrały się bowiem dwie bitwy – jedna na boisku stadionu Włókniarza w Częstochowie, a druga poza obiektem. Tylko, że ta nie miała wiele wspólnego z rywalizacją sportową. Już na dworcu kolejowym doszło do pierwszych starć pomiędzy zwaśnionymi chuliganami obu zespołów, które przeniosły się potem na ulice miasta i na sam stadion. Pilnujący porządku milicjanci byli tym kompletnie zaskoczeni, jakby zupełnie nie przygotowali się na taki scenariusz. Długo nie było wiadomo, czy finał Pucharu Polski dojdzie w ogóle do skutku. Ostatecznie, aby nie eskalować jeszcze większego konfliktu, podjęto decyzję o rozegraniu spotkania. W nim zespołem bezapelacyjnie lepszym okazali się Wojskowi. Prowadzona przez Lucjana Brychczego Legia rozgromiła Lecha aż 5:0, a jedną z bramek zdobył Mirosław Okoński – eks-piłkarz Kolejorza. Dla klubu spod znaku CWKS-u był to szósty triumf w Pucharze Polski.
Wszystko odbyło się zgodnie z planem. Wielki faworyt piłkarskiego Pucharu Polski, warszawska Legia, w finałowym meczu w Częstochowie nie dał rywalowi nawet cienia szansy na nawiązanie równej walki. I dlatego też pojedynek ten trudno zaliczyć do wielkich piłkarskich widowisk. (...) Dlaczego tak się stało? Odpowiedź wydaje się prosta. Otóż Legia dysponuje obecnie zdecydowanie najmocniejszym składem w kraju. Suma umiejętności drużyny warszawskiej znacznie przekraczała możliwości rywala w tym względzie. (...) Wydaje się także, że w Lechu mało kto wierzył w nawiązanie równorzędnej walki z Legią, w zwycięstwo.
Dla Mirosława Okońskiego (z białej koszulce) był to mecz szczególny. Napastnik Legii trafił do Warszawy z poznańskiego Lecha w celu odbycia służby wojskowej. Ruch ten nie spodobał się fanom Kolejorza, którzy podczas finałowego meczu w Częstochowie dali to doczuć „Okoniowi”. Ten odpłacił się im zdobyciem bramki dla Wojskowych.
Po jednej z przegranych bitew Napoleon przywołał generała, aby ten wytłumaczył przyczyny niepowodzeń. Po pierwsze – odpowiedział indagowany dowódca – nie mieliśmy armat, po drugie… Dziękuję, wystarczy – przerwał mu Napoleon. Otóż w sytuacji „przegranego” generała znalazł się – w finale Pucharu Polski – poznański Lech. Po pierwsze nie miał armat, czyli takich strzelców jak Okoński i Kusto w Legii, po drugie brakło mu reżysera gry, a więc Napierały, wreszcie nie mógł jednak wystąpić główny egzekutor w Lechu – Skurczyński. Ale dodajmy z miejsca, iż nie jest to forma tłumaczenia Lecha za zdecydowaną porażkę z Legią, albowiem u jej podłoża leżała przede wszystkim doskonała gra Wojskowych.
W Lechu najlepszą sytuację do zdobycia bramki miał Romuald Chojnacki (w ciemnej koszulce). Pod koniec 1. połowy kapitan Kolejorza wykonywał rzut karny, ale jego uderzenie obronił bramkarz Legii. Obok Chojnackiego widoczny gracz Wojskowych, Edward Załężny.
Legendę o tym, co wydarzyło się 9 czerwca 1980 roku, wzmacnia fakt, że niemal nie istnieją doniesienia medialne na ten temat. Jakby nic się nie stało. Ponoć tylko w jednym wydaniu „Sztandaru Młodych" ukazała się notatka o zajściach, ale w pozostałych gazetach już nie było o tym ani słowa, bo przecież w PRL nie istniały takie problemy jak stadionowe chuligaństwo.
Według różnych źródeł na trybunach żużlowego stadionu Włókniarza Częstochowa zasiadło od 22 do 25 tysięcy kibiców. W przeważającej większości byli to fani z Poznania, których wspierały liczne grupy zaprzyjaźnionych z nimi sympatyków innych drużyn, m.in. ŁKS-u Łódź.
Twierdzę, jako obserwator wydarzeń, że chyba nikomu nie zależało na wyciszeniu starć między agresywnymi grupami sympatyków obu firm, jakby zapatrzonymi w zupełnie inny cel – rozróby aż do krwi, przy cichym przyzwoleniu służb policyjnych, a jeśli to za mocne określenie, to przy ich skandalicznej niezdarności. Z ust ważnych postaci związanych z ochroną tego widowiska słyszałem sprzeczne oceny i opinie, wiadomości o ofiarach, jakie mieli złożyć przybyli z Poznania i Warszawy kibice – nawet śmiertelnych, nigdy do końca nie w pełni wiarygodnych. Pozostaję przy mającej wiele racjonalnych argumentów tezie, że chodziło – przy okazji burd na stadionie i wokół niego – o wywołanie w społeczeństwie poczucia zagrożenia. Winnymi mieli być kibice, czyli potencjalni „burzyciele spokoju i ładu społecznego”, a także kluby i federacja piłkarska.
Drużyna Legii Warszawa, czyli zdobywca Pucharu Polski w sezonie 1979/1980. W górnym rzędzie (od lewej): Paweł Janas, Edward Załężny, Jacek Kazimierski, Marek Kusto, Zbigniew Kakietek, Krzysztof Adamczyk, Henryk Miłoszewicz, Marek Komosa, Ryszard Milewski, Krzysztof Lasoń. W dolnym rzędzie (od lewej): Krzysztof Sobieski, Stefan Majewski, Witold Sikorski, Mirosław Okoński, Adam Topolski, Janusz Baran, Tadeusz Cypka.
XXV edycja piłkarskiego Pucharu Polski przeszła do historii. Legia wyrównała rekord zabrzańskiego Górnika, który 6-krotnie zdobywał to cenne trofeum. Legia miała na koncie 5 finałowych zwycięstw, szóste stało się faktem w Częstochowie.
Służba nie drużba, gdy wzywała, nie było mowy o „wykręceniu się” od niej. Tak też było w przypadku ulubieńca poznańskiej publiczności, który zmuszony był udać się do Warszawy, aby spełnić w Legii wojskową powinność. Fani ze stolicy Wielkopolski nie mogli tego darować Mirosławowi Okońskiemu i dali temu wyraz w trakcie meczu finałowego w Częstochowie. „Okoń” musiałby zatykać uszy, aby nie usłyszeć steku wyzwisk pod swoim adresem. Być może dlatego po zdobytej bramce cieszył się tak, jakby właśnie wywalczył mistrzostwo świata. Kibice Lecha z czasem puścili mu w niepamięć pobyt w Legii. Po odbyciu 2-letniej służby wojskowej Okoński wrócił do ukochanego Kolejorza.
Był najlepszym zawodnikiem Lecha w meczu z Legią, a mimo to, gdy stanął oko w oko z bramkarzem Jackiem Kazimierskim, nie zdołał go pokonać. Mowa oczywiście o rzucie karnym z końcówki 1. połowy spotkania. Kapitan Kolejorza uderzył mocno, ale golkiper Wojskowych sparował piłkę na rzut rożny. Okazja, by poznaniacy wrócili jeszcze do gry w 2. odsłonie, przepadła bezpowrotnie. Co ciekawe, Chojnacki nie trafił do siatki w swoim rodzinnym mieście. Był wychowankiem miejscowej Skry, a do Lecha trafił poprzez Bytom i Chorzów. W Poznaniu spędził 5 lat, rozgrywając w tym czasie 149 spotkań i strzelając 31 goli. Chojnacki dwukrotnie wystąpił też w reprezentacji Polski.
Obawiałem się tego meczu. Bałem się, że rola faworyta może niekorzystnie odbić się na grze moich podopiecznych. Cieszę się ze zwycięstwa, muszę jednak powiedzieć, że nasi przeciwnicy grali osłabieni brakiem dwóch podstawowych zawodników – Skurczyńskiego i Napierały. Wprawdzie my też nie mogliśmy skorzystać z Miłoszewicza czy Adamczyka, ale mamy obecnie mocną ławkę rezerwowych, także kontuzje nie mają większego wpływu na siłę zespołu.
Gratuluję zwycięzcom. Legia była zdecydowanie lepsza. Co prawda graliśmy osłabieni, ale chyba i w pełnym składzie trudno byłoby wygrać. W pierwszej części gry piłkarze mieli za zadanie utrzymać bezbramkowy remis, aby następnie w drugiej połowie przejść do bardziej zdecydowanego ataku. Niestety do tego nie doszło. Na dodatek po ciężkiej kontuzji Szpakowskiego, przestrzeleniu karnego przez Chojnackiego oraz porcji goli w pierwszej połowie załamali się i już do końca nie nawiązali walki z rywalami. Stracili na tym liczni kibice.
► Drugi mecz tych drużyn w Pucharze Polski, poprzednio wygrana 4:2 Legii w Poznaniu w 1/16 finału sezonu 1964/1965
► 66. awans bądź wygrana w finale Legii w Pucharze Polski
► 66. wygrana Legii w Pucharze Polski
► Szósty triumf Legii w finale Pucharu Polski na 8 wszystkich – zrównała się pod względem wygranych w PP z Górnikiem Zabrze, który grał w 10 finałach
► Siódmy mecz Legii w PP na neutralnym boisku (na 8 wszystkich) bez remisu, jedyny remis to 0:0 z Polonią Bytom w finale sezonu 1972/1973 na stadionie Warty Poznań i wygrana w rzutach karnych 4-1
► 80. mecz Legii w PP bez porażki
► Siódmy mecz Legii w finale PP (na 8 wszystkich) bez remisu, jedyny remis to 0:0 z Polonią Bytom w sezonie 1972/1973 i wygrana w rzutach karnych 4-1
► Po tym starciu Legia została liderem w liczbie rozegranych meczów w Pucharze Polski (96) wyprzedzając Górnika Zabrze, który rozegrał jedno spotkanie mniej
► Trzeci kolejny mecz Legii w PP bez straconej bramki (po raz czwarty wyrównany rekord)
► Piąty gol był bramką nr 230 strzeloną przez Legię w PP
► Legia wyrównała swój własny rekord wysokości wygranej w finale Pucharu Polski, poprzednio 5:0 z Lechią Gdańsk w finale sezonu 1954/1955 w meczu rozegranym na własnym boisku
► Rekordowa porażka (-5) i rekordowa liczba straconych bramek (5) przez Lecha w PP
► Pierwsza wygrana Legii w PP na neutralnych boisku w rozmiarze 5:0 a zarazem najwyższa
► Po raz pierwszy w historii Lech zagrał w finale Pucharu Polski
► Pierwszy mecz Lecha w PP rozegrany na neutralnym boisku
► 44. mecz Lecha w Pucharze Polski
► 20. porażka Lecha w Pucharze Polski
► 10. mecz Lecha w PP bez zdobytej bramki