Jeszcze kilka miesięcy wcześniej taki scenariusz kibicom Wisły nie śnił się nawet w najczarniejszych snach. Po sezonie 2021/2022 zespół prowadzony przez byłego selekcjonera – Jerzego Brzęczka, po raz czwarty spadł z najwyższego poziomu rozgrywkowego w Polsce. Dlatego przy Reymonta przynajmniej przez rok musieli zapomnieć o klasykach z Legią, Lechem czy Cracovią i przygotować się do kolejnych batalii na zapleczu PKO BP Ekstraklasy. Jedyną okazją do konfrontacji z zespołami z krajowej elity był więc Fortuna Puchar Polski. W nim los skojarzył co prawda Białą Gwiazdę z odwiecznym rywalem ze stolicy, jednak nie z pierwszym zespołem, a z jego rezerwami. Dlatego mecz odbył się w ośrodku treningowym w Urszulinie, a jego oprawa bardziej niż rywalizację o stawkę, przypominała zwykłe spotkanie kontrolne. Niezależnie od okoliczności goście wiedzieli, że tym razem na jakiekolwiek potknięcie nie mogą sobie pozwolić. Ze swoich obowiązków wywiązali się bez zarzutów i pewnie awansowali do kolejnej rundy.
Takie okoliczności z pewnością sprzyjają treningom i „złapaniu” koncentracji podczas przygotowań. Kiedy jednak na tego typu obiektach zespoły rywalizują o stawkę, trudno o atmosferę piłkarskiego święta. Tym bardziej, że mecz rezerw Legii z Wisłą obserwowała zaledwie garstka sympatyków futbolu.
Nie będzie to pierwsze spotkanie Wisły z rezerwami Legii. W grudniu minie 70 lat od podwójnej konfrontacji obu zespołów. Stawką był finał Pucharu Polski. Pierwszy mecz odbył się we... Wrocławiu. Przez 90 minut był remis, więc zarządzono dogrywkę. Gole znów nie padły, więc nakazano rozegranie kolejnych 30 minut. Nadal było 0:0 i spotkanie zakończono po 150 minutach. Postanowiono też zorganizować powtórkę rywalizacji.
Drugi mecz odbył się tydzień później w Warszawie. Bramek znów nie było i potrzebna była dogrywka. W 107. minucie legioniści się przełamali, a do siatki trafił Józef Wieczorek. Taki rezultat pozwolił Wojskowym na awans do finału rozgrywek. Inna sprawa, że w wielu źródłach wspomina się o rezerwach Legii, choć w składzie nie brakowało znanych nazwisk. Na boisku pojawili się między innymi Kazimierz Górski, Longin Janeczek, Wacław Sąsiadek czy Roman Korynt. W finale Pucharu Polski gracze prowadzeni przez Wacława Kuchara przegrali 0:1 w derbach z Polonią i nie mogli się cieszyć ze zdobycia trofeum.
28
K. Knera
21
M. Sobociński
9
W. Kamiński
19
J. Czajkowski
26
K. Wnorowski
27
M. Gładysz
12
P. Szajewski
15
W. Puciłowski
24
J. Ziółkowski
Wiedzieliśmy, z kim przyjdzie nam się mierzyć – z drużyną Wisły, która jest w piku formy i wiedzie prym w Fortuna I lidze. Zdawaliśmy sobie sprawę, jak gra w piłkę, czyli bardzo ofensywnie i dynamicznie. Należało się spodziewać trudnego meczu. Mieliśmy plan, by ustawić się w obronie średniej i często przechodzić z niej do niskiej i do kontrataków, ale tych szans za dużo nie mieliśmy.
Patrząc na przebieg spotkania, to myślę, że cały czas mieliśmy mecz pod kontrolą. Do przerwy prowadziliśmy jedynie 1:0, ale druga drużyna Legii stworzyła tylko jedną sytuację – zresztą okazało się, że i tak był spalony. Druga bramka otworzyła przed nami więcej możliwości, okazji, żeby strzelać kolejne gole. Cieszę się ze skuteczności, z wyniku, z awansu.
Próbując ocenić indywidualne dokonania zawodników podczas spotkania w Legia Training Center, dwie postaci od razu wyróżniają się spośród pozostałych. Pierwszą jest urodzony we Francji, a reprezentujący Polskę obrońca rezerw Legii. Tadrowski w ciągu godziny zapracował na dwie żółte kartki i osłabił swój zespół w starciu z faworyzowanym rywalem. Co ważne, drugie upomnienie otrzymał za zagranie piłki ręką w polu karnym przy stanie 0:2. Po chwili prowadzenie Wisły bez problemów podwyższył Radado. Pochodzący z Majorki napastnik wszedł na boisko po przerwie i zrobił to, co do niego należało – dwukrotnie trafił do siatki.
Bardzo się cieszymy, taki był nasz cel, po to tutaj przyjechaliśmy. Jesteśmy zadowoleni z czystego konta i wielu bramek. Jedziemy dalej, czekamy na kolejnego rywala, misja będzie taka sama. Można tak powiedzieć, że mieliśmy swobodę w wyprowadzeniu piłki. Pomogło też to, że od 60. minuty graliśmy z przewagą jednego zawodnika. Ale ogólnie trudno nałożyć na nas pressing, bo bardzo dobrze rozgrywamy. Jestem bardzo zadowolony z bramki, to mój pierwszy gol w meczu o coś, ale najbardziej cieszy mnie wygrana, czyste konto i awans.
► Trzeci mecz tych drużyn w Pucharze Polski, bilans: 1-1-1, bramki 1-5 (w roku 1952 w półfinale oficjalnie grała Legia II Warszawa, jednak w praktyce grała pierwsza drużyna, która odpadła w 1/8 finału tej edycji rozgrywek)
► 39. mecz Legii II w Pucharze Polski
► 11. mecz Legii II w 1/32 finału PP na własnym boisku
► 10. wyjazdowy mecz Wisły w 1/32 finału Pucharu Polski
► 212. mecz Wisły w Pucharze Polski
► 25. mecz Legii II w PP na własnym boisku bez remisu
► 11. mecz Legii II w PP na własnym boisku bez zdobytej bramki
► 11. mecz Wisły w 1/32 finału PP ze zdobytą bramką
► 12. mecz Legii II w 1/32 finału PP i 12. bez remisu
► 10. mecz Legii II w 1/32 finału PP ze straconą bramką
► 10. mecz Wisły w 1/32 finału PP bez remisu i 10. bez porażki
► Wyrównany rekord Legii II wysokości porażki w Pucharze Polski – w sezonie 1962/63 porażka na własnym boisku, także w 1/32 finału, z Dębem Katowice 0:5, a także wyrównany rekord liczby straconych bramek
► Trzeci gol był bramką nr 30 strzeloną przez Wisłę w meczach 1/32 finału PP
► Pierwszy mecz Wisły w 1/32 finału PP ze strzelonymi dokładnie 5 bramkami, a zarazem pierwsza wygrana w rozmiarze 5:0
► Oba mecze, w których Legia II traciła dokładnie 5 bramek, kończyły się jej porażką 0:5
► Czwarty gol był bramką nr 40 straconą przez Legię II w meczach PP na własnym boisku
► 111. awans do następnej rundy (lub wygrana w finale) Wisły w Pucharze Polski
► 70. awans do następnej rundy (bądź wygrana w finale) Wisły wywalczony na wyjeździe