Z trzech najsłynniejszych w latach 80. Polaków tego dnia na stadionie Lechii zabrakło tylko Jana Pawła II. Po murawie biegał bowiem Zbigniew Boniek, a na trybunach siedział dopiero co wypuszczony na wolność Lech Wałęsa. Jakim cudem działacze „Solidarności” przemycili na ten mecz swojego lidera do dziś nie wiadomo, bo władze – obawiając się prowokacji – obstawiły milicją cały obiekt. Fortel jednak się udał, a radość była tym większa, że drugoligowy wówczas klub z Polski był o włos od sprawienia olbrzymiej niespodzianki. Gdańszczanie, grając przeciwko wielkiemu Juventusowi w składzie z trzema mistrzami świata, a także „Zibim” i Michelem Platinimi, jeszcze na kwadrans przed ostatnim gwizdkiem prowadzili 2:1. Honor Starej Damy uratował przyszły prezes PZPN, strzelając zwycięską bramkę kilka minut przed końcem spotkania. Ekipa z Turynu sięgnęła potem po Puchar Zdobywców Pucharów i mistrzostwo Włoch. Lechia zaś wiosną wywalczyła awans do I ligi.
13
R. Józefowicz
14
D. Raczyński
Powitanie kapitanów obu drużyn, Lecha Kulwickiego i Gaetano Scirei, który rok wcześniej sięgnął po tytuł mistrza świata. Między nimi angielski sędzia Keith Hackett.
Dla Juventusu, zespołu, który pierwszy mecz wygrywa 7:0, rewanż wydaje się formalnością. I z takim przekonaniem zjawili się w hotelu „Posejdon” piłkarze Juve. Nawet trener Giovanni Trapattoni, który wprawdzie w żadnej ze swych publicznych wypowiedzi nie podważał kwalifikacji przeciwnika, zrezygnował z wystawienia w podstawowym składzie aż trzech swych czołowych graczy: Gentilego i Tardelliego – oficjalnie mieli kontuzje – oraz Platiniego. Świadczy to, że „Trap” wykluczał nieprzyjemne dlań niespodzianki.
Lech Wałęsa na trybunach stadionu gdańskiej Lechii. Kilka dni po meczu świat obiegła informacja, że przywódcy „Solidarności” została przyznana pokojowa Nagroda Nobla.
Kibice Lechii nie ukrywali swoich sympatii do opozycji i w czasie stanu wojennego stadion przy ulicy Traugutta był jednym z niewielu miejsc w Polsce, gdzie zdarzało się głośno wznosić antyrządowe okrzyki. (...) Rewanż z Juventusem odbywał się w specyficznej atmosferze. Dopiero co zniesiono stan wojenny (dokładnie 22 lipca 1983), ale „NSZZ Solidarność” dalej pozostawał nielegalny. Działacze opozycji nadal byli inwigilowani przez władzę. Milicja zdawała sobie sprawę, że przy takim nagromadzeniu ludzi istnieje duże prawdopodobieństwo manifestacji lub awantury ze służbami porządkowymi. Prewencyjnie postanowiono więc zgromadzić dodatkowe posiłki z całego Pomorza. Większych awantur z milicją nie było, jednak w przerwie meczu doszło do głośnego wyrażenia poparcia dla „Solidarności”. Okazało się bowiem, że niepostrzeżenie działaczom udało się przemycić na stadion samego Lecha Wałęsę. W przerwie meczu grupa kibiców rozpoznała go i zaczęła wnosić okrzyki: „Lechu! Lechu”. Wkrótce oczy wszystkich widzów odwróciły się na ten sektor i cały stadion śpiewał: „Solidarność! Solidarność!”. Spontaniczne okrzyki trwały jeszcze na początku drugiej połowy i skandowane były przed kamerami zachodnich stacji telewizyjnych. Polska telewizja publiczna szybko zareagowała na wydarzenia i puściła transmisję z sześciominutowym opóźnieniem.
Tadeusz Fajfer miał w tym meczu pracy co niemiara, ale zebrał dobre recenzje. Mimo to bramkarz Lechii trzy razy musiał sięgnąć po piłkę do siatki.
Gra Lechii w premierowych minutach drugiej połowy przeszła najśmielsze oczekiwania i efekty nie dały na siebie długo czekać. W 50. minucie Kowalczyk, bodaj najlepszy piłkarz Lechii w tej potyczce, strzelił celnie i Tacconi musiał wyjmować piłkę z siatki. Potem bliscy szczęścia byli jeszcze Kamiński i dwukrotnie Kowalczyk, ale Tacconi interweniował bez zarzutu. Wreszcie w 64. minucie nastąpiło wydarzenie, po którym widownia wstała z miejsc. Polak został sfaulowany na polu karnym przez Tavolę i sędzia pokazał na punkt jedenastki. Kruszczyński nie zaprzepaścił szansy. Pełnia szczęścia wydawała się być bardzo bliska.
Fatalna dla gospodarzy 83. minuta meczu. Zbigniew Boniek urywa się gdańskim defensorom i plasowanym strzałem pokonuje Tadeusza Fajfera. Juventus wygrywa 3:2.
Nieprawda, żebym jakoś specjalnie starał się udowodnić swoją formę w tym właśnie pojedynku. Myślę, że grałem tak jak zwykle. Na postawę obu zespołów i końcowy rezultat trzeba patrzeć przez pryzmat 7:0 w Turynie. Gdyby w Gdańsku miał miejsce pierwszy mecz, Juventus na pewno zagrałby zupełnie inaczej.
„Łączyło nas tylko to, że zarówno my, jak i Juventus byliśmy zdobywcami krajowych pucharów. Poza tym różniło wszystko. My byliśmy beniaminkiem II ligi, oni mieli w składzie pięciu mistrzów świata, w tym króla strzelców mundialu Paolo Rossiego. Poza tym w ich składzie był najlepszy piłkarz Europy, Francuz Michel Platini, i Zbigniew Boniek, którego nikomu reklamować nie muszę” – tak po latach podsumował dwumecz ze Starą Damą kapitan Lechii. Lech Kulwicki, podobnie jak wielu jego kolegów z drużyny, to swoisty fenomen polskiej piłki, bo w ekstraklasie rozegrał w sumie tylko 19 spotkań, a mimo to osiągnął więcej niż niejeden ligowy wyjadacz. Poza Pucharem Polski sięgnął po Superpuchar, bo w lipcu 1983 roku gdańszczanie sensacyjnie pokonali w meczu o to trofeum mistrzów kraju, drużynę poznańskiego Lecha. Po zakończeniu kariery pracował jako trener, prowadził m.in. Unię Tczew i Orła Trąbki Wielkie.
„Czy strzelę gola? Chciałbym. Tu na pewno będzie trudniej i wyniku z Turynu nie przewiduję. Ale chyba powinniśmy wygrać, no powiedzmy 3:2. Muszę przyznać, że w Turynie rywale w pierwszym kwadransie trochę nas zaskoczyli. Pewnie w Gdańsku czuć się będą lepiej, tym samym okażą się groźniejsi, na czym powinno zyskać widowisko” – powiedział zaraz po przylocie do Polski. Bramki nie udało mu się zdobyć, za to doskonale przewidział rezultat spotkania. Król strzelców mistrzostw świata w Hiszpanii w tym meczu zaliczył dwie asysty, a jednak rozczarował i przez wielu został uznany za najsłabszego zawodnika na murawie. Przynajmniej w ekipie Starej Damy. Przez większość spotkania dostojnie przechadzał się po murawie i niezbyt chętnie włączał do ataków, uznając być może, że wynik dwumeczu jest dawno rozstrzygnięty. Rossi zmarł na raka płuc w grudniu 2020 roku. Miał wówczas 64 lata.
Na stadionie w Gdańsku obyło się bez sensacji, choć jeszcze na kwadrans przed końcem spotkania wydarzenia na boisku układały się w sposób niespodziewany. Wtedy to po wrzutce na pole karne rezerwowy Tavola popisał się przepięknym strzałem w długi róg i zrobiło się 2:2. Zdradzająca już duże objawy zmęczenia Lechia nie była w stanie skutecznie przeciwstawić się atakom turyńczyków i dowieźć cenny rezultat do końca. Losy meczu rozstrzygnął Boniek po ładnej dwójkowej akcji z Rossim.
► 288. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 77. mecz klubu z Polski w Pucharze Zdobywców Pucharów
► 120. porażka polskiego klubu w europejskich pucharach
► Drugi w historii mecz Lechii Gdańsk w europejskich pucharach i druga porażka, ale pierwszy ze strzeloną bramką
► 20. mecz polskiego klubu w 1/16 finału PZP na własnym boisku
► 10. mecz polskiego klubu w 1/16 finału PZP na własnym boisku ze straconą bramką
► 140. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku
► 25. mecz polskiego klubu w 1/16 finału europejskich pucharów ze strzelonymi dokładnie 2 bramkami
► 10. mecz polskiego klubu w PZP na własnym boisku ze strzelonymi dokładnie 2 bramkami
► Pierwszy gol dla Lechii Gdańsk był bramką nr 120 strzeloną przez polskie kluby w PZP
► Trzeci gol dla Juventusu Turyn był bramką nr 110 straconą przez polskie kluby w PZP
► Trzeci gol dla Juventusu Turyn był bramką nr 40 straconą przez polskie kluby w PZP na własnym boisku
► Trzeci gol dla Juventusu Turyn był bramką nr 20 straconą przez polskie kluby w meczach 1/16 finału PZP na własnym boisku
► Trzeci gol dla Juventusu Turyn był bramką nr 10 straconą przez Lechię Gdańsk w europejskich pucharach