„Ten mecz spadł na Wrocław jak grom z jasnego nieba. Jeszcze w piątek nie wiedzieliśmy, że w środę spotka nas to wyróżnienie i, co tu ukrywać, zawsze jakiś tam kłopot” – skarżył się po finałowej batalii prezes Dolnośląskiego OZPN Jerzy Kalitka. O co chodziło? Otóż decydujące starcie w rozgrywkach o Puchar Polski w sezonie 1981/82 pierwotnie miało się odbyć 12 maja w Warszawie, ale na wniosek milicji obywatelskiej zaczęto pospiesznie szukać innej lokalizacji. Wszystko przez trwający ciągle stan wojenny, a także finał… sprzed dwóch lat. Władze z jednej strony obawiały się, że zorganizowanie spotkania na Stadionie Wojska Polskiego będzie okazją do manifestacji politycznych, z drugiej spodziewały się, że chuligani w szalikach Legii będą chcieli wziąć rewanż na pseudokibicach Lecha za to, co wydarzyło się w maju 1980 roku na ulicach Częstochowy. Wybór padł więc na obiekt przy Oporowskiej. Wprawdzie też należący do wojskowego klubu, ale położony na tyle daleko od Szczecina i Poznania, że – jak się spodziewano – zniechęci to kibiców do licznego przybycia. Kalkulacje wzięły w łeb, bo ludzi do Wrocławia zjechało mnóstwo. Tym razem jednak obyło się bez ekscesów.
Takich starć pod obiema bramkami było jak na lekarstwo. Finałowy mecz Pucharu Polski w sezonie 1981/82, zdaniem większości obserwatorów, nie stał na zbyt wysokim poziomie.
Kibice ze Szczecina przyjechali nieco wcześniej. Było ich też znacznie mniej. Poznaniacy – wiadomo, kolejarze – przybyli do Wrocławia dwoma pociągami. Barwny pochód z Dworca Głównego na ulicę Grabiszyńską liczył podobno aż sześć tysięcy. Pilnie obserwowaliśmy jego czoło. Entuzjazm i pośpiech nie mąciły spokoju. Dyskretnie kierowani przez wozy milicyjne poznaniacy bez trudu dotarli na stadion Śląska. Nie udało się to jednak grupce hałaśliwych kibiców z Warszawy. Już na Dworcu Kaliskim w Łodzi stwierdzono, że nie wszyscy mają ważne bilety kolejowe i… trzeźwą głowę. Wrócili do domu.
Szalona radość piłkarzy i kibiców. W roku 1982 piłkarski Puchar Polski po raz pierwszy trafił do klubowej gabloty poznańskiego Lecha. Z cennym trofeum kapitan „Kolejorza” Marek Skurczyński.
Biorąc po uwagę uciążliwe rozgrywki ligowe, spotkanie stało na niezłym poziomie. Lech grał mądrzej, skuteczniej i dzięki temu zwyciężył. Gratuluję Pogoni ambicji i walki do końca. Awansowałem z prowadzonymi przeze mnie zespołami do pierwszej i drugiej ligi, ale sukces we Wrocławiu cenię sobie najwyżej.
Jerzy Kopa (z lewej) w drugiej połowie lat 70. był trenerem Lecha i złośliwy los sprawił, że właśnie z tym klubem musiał zmierzyć się w finale Pucharu Polski jako szkoleniowiec szczecińskiej Pogoni. Po porażce było więc mu przykro w dwójnasób.
Podejrzewałem, że jeżeli pierwsi stracimy bramkę, to nie wygramy meczu. Tak było wiosną w ligowym meczu w Szczecinie, gdzie Lech prowadził 1:0 i wówczas z trudem obroniliśmy remis. Poza tym zaskoczył nas Strugarek, który rozegrał bardzo dobre spotkanie. Wydaje się, że była to dla mojego zespołu ostatnia szansa na uzyskanie znaczącego sukcesu. Nie stać nas bowiem na wielkie transfery, a ubytki będą znaczne. Odejdą młodzi zawodnicy, którzy wnieśli do drużyny sporo nowego. Stąd Pogoń grać już chyba lepiej nie będzie.
„Po przerwie obraz gry uległ radykalnej zmianie. Pogoń, widząc, że gra wzmocnioną defensywą nic nie daje, zmieniła taktykę i ruszyła śmielej do ataku. W 47. minucie piękny strzał oddał Włoch, ale Mowlik zdołał wybić piłkę na róg. Lechici oddali środek boiska we władanie rywalom i sami musieli się bronić. Pogoń z minuty na minutę zyskiwała optyczną przewagę i rogi. Szczecińscy piłkarze mieli pecha, że trafili na świetny dzień Mowlika, który bronił z wielkim wyczuciem strzały Biernata, Krawczyka i Stelmasiaka” – relacjonował katowicki „Sport”. Bramkarz Kolejorza, choć nie imponował wzrostem (178 cm), świetnie grał na przedpolu i dysponował wielkim refleksem, co czyniło go jednym z największych fachowców na tej pozycji w kraju. W nagrodę za dobry występ pojechał na mundial do Hiszpanii, choć tam nie rozegrał ani jednego meczu.
„W 37. minucie byliśmy świadkami rozstrzygającej sytuacji. Wykonujący rzut wolny Józef Adamiec strzelił potężnie w kierunku bramki, a interweniujący Marek Szczech nie zdołał utrzymać piłki. Doskoczył do niej Mirosław Okoński i z bliska wpakował do siatki. Jeden jedyny raz mający pilnować Okońskiego szczeciński obrońca Marek Ostrowski nie dopełnił swojej powinności i stało się...” – tak najważniejszy moment spotkania opisała redakcja „Przeglądu Sportowego”. Dla snajpera Lecha to był gol „na odkupienie”, bo dwa lata wcześniej – odbywając służbę wojskową w Legii – przyczynił się do demolki Kolejorza w finale Pucharu Polski (zdobył jedną z pięciu bramek dla klubu ze stolicy). Po spotkaniu we Wrocławiu stał się największym ulubieńcem kibiców z Bułgarskiej, którzy właśnie wtedy na jego cześć ułożyli przyśpiewkę: „Mirek Okoński, najlepszy napastnik Polski!”.
Piłkarze poznańskiego Lecha – zdobywcy Pucharu Polski w sezonie 1981/82.
Miłym i jakże wymownym gestem popisali się piłkarze obu drużyn. Przed spotkaniem pokrzywdzony przez los 15-letni chłopiec o kulach poprosił przedstawicieli klubów o zebranie autografów do specjalnie przygotowanego albumu. W ciągu kilku minut album wrócił do chłopca, oczywiście z autografami uczestników finału. Tym gestem zarówno Lech, jak i Pogoń z pewnością zyskały sobie nowego sympatyka.
► 28. finał Pucharu Polski
► 29. mecz w finale Pucharu Polski (w sezonie 1953/54 rozegrane zostały dwa mecze Gwardia II Warszawa – Wisła Kraków, pierwszy po dogrywce zakończył się remisem)
► Trzeci mecz tych drużyn w Pucharze Polski, ale pierwszy w finale, bilans: 2 wygrane Lecha Poznań i 1 wygrana Pogoni Szczecin, bramki: 5-3 dla Lecha
► 62. mecz Pogoni Szczecin w PP
► 25. mecz Pogoni Szczecin w PP z dokładnie 1 straconą bramką
► Jubileuszowy, 50. mecz Lecha Poznań w PP i piękny triumf z tej okazji
► 13. mecz Lecha Poznań w PP bez straconej bramki i 13. z dokładnie 1 strzelonym golem
► Drugi mecz Lecha Poznań w finale PP, drugi na neutralnym boisku i pierwszy triumf w tych rozgrywkach
► Drugi w historii Pogoni Szczecin finał PP (drugi z rzędu) i druga porażka w rozmiarze 0:1, rok wcześniej przegrana po dogrywce z Legią Warszawa w Kaliszu
► 8. kolejny mecz Pogoni Szczecin w PP ze straconą bramką
► W sezonie 1980/81 Pogoń Szczecin zagrała w finale ze zwycięzcą edycji 1979/80 (Legia Warszawa), a w tym finale z przegranym tamtej edycji (Lech Poznań)