„To, co ostatnio demonstrowali poznaniacy w lidze, napawało optymizmem. Rzeczywistość przeszła jednak najśmielsze oczekiwania. Lech rozegrał znakomite spotkanie i rozgromił utytułowanego przeciwnika. Naprawdę, tak dobrze grającej polskiej drużyny klubowej już dawno nie widzieliśmy” – zachwycała się na stronie tytułowej czwartkowego wydania redakcja katowickiego „Sportu”. Było czym, bo Kolejorz już w pierwszej rundzie Pucharu Europy trafił na rywala z najwyższej półki, który dodatkowo miał w składzie dwóch reprezentantów Polski: Krzysztofa Warzychę i Józefa Wandzika, a jednak wykazał nad nim bezdyskusyjną wyższość. Trochę pomogły mu okoliczności, bo jeśli już w 2. minucie strzela się gola z karnego, a niedługo potem zdobywa kolejną bramkę, trudno nie wygrać meczu. Ale cóż… Jak celnie spuentowali to widowisko dziennikarze „Piłki Nożnej”: „Jedni mają pieniądze, drudzy trochę szczęścia”. Wiadomo nie od dziś, że sprzyja ono lepszym.
15
D. Bayer
13
D. Wołoszczuk
To była pierwsza akcja Lecha w tym meczu. W pole karne wpadł Bogusław Pachelski, a Józef Wandzik, desperacko próbując go zatrzymać, popełnił faul. Chwilę potem Czesław Jakołcewicz skutecznie wyegzekwował karnego.
Lepszego początku lechici nie mogli sobie wymarzyć. Pierwsza minuta, pierwszy atak, błąd greckiej obrony, Wandzik fauluje Pachelskiego w polu karnym. Jakołcewicz pewne zamienia jedenastkę na bramkę. Uskrzydleni „kolejarze” grają pierwsze pół godziny znakomicie, spychając gości do rozpaczliwej chwilami obrony. Jakołcewicz strzałem z 25 metrów podwyższa na 2:0. W końcówce pierwszej połowy i na początku drugiej gra „siada”.
Czesław Jakołcewicz cieszy się z gola na 2:0. Chwilę wcześniej mocnym strzałem z dystansu zaskoczył Józefa Wandzika. Z gratulacjami spieszy Andrzej Juskowiak.
Grecy nigdy nie grzeszyli nadmierną odpornością psychiczną, zatem dwubramkowe prowadzenie Lecha kompletnie wybiło ich z rytmu. Żal było patrzeć, jak ten dobry w sumie zespół nie potrafi znaleźć dość sił na sforsowanie drugiej linii poznaniaków i stworzenie jakiejkolwiek klarownej sytuacji strzeleckiej. Biegający pod polską bramką Warzycha z Saravakosem zostali odcięci od reszty zespołu, a ich indywidualne akcje błyskawicznie i czysto przerywali Bereszyński (zawodnik o przeogromnych perspektywach) oraz Kofnyt. Lech panował w każdej strefie boiska także dzięki znacznie większym chęciom do gry, a warto tu podkreślić, że chęci nie miały tu nic wspólnego z tak zwaną finansową motywacją – Lech po prostu od dawna gra całkiem za darmo i nie inaczej było w pucharową środę (a klub zaroił tego dnia paręset milionów).
Tak padła trzecia bramka dla gospodarzy. Zdobył ją nominalny obrońca Marek Rzepka, który w tym spotkaniu zagrał na prawym wahadle.
„Kolejarze” ani myśleli spocząć na laurach. Znów pierwszy atak w wykonaniu Trzeciaka omal nie przyniósł podwyższenia rezultatu. W 55. minucie kolejna znakomita akcja Lecha kończy się strzałem w słupek Kofnyta. Co się jednak odwlecze… W 64. minucie lewą stroną przedarł się Kazimierz Moskal i idealnie podał do Rzepki. Prawy pomocnik Lecha nie zmarnował wyśmienitej okazji i po raz trzeci zmusił Wandzika do kapitulacji.
Fani Panathinaikosu byli załamani, kibice Lecha za to wniebowzięci. W najśmielszych marzeniach nie wyśnili sobie, że ich zespół pokona mistrzów Grecji różnicą aż trzech bramek, zachowując przy tym czyste konto.
„Już akcja Skrzypczaka z Pachelskim w pierwszej minucie gry zaowocowała rzutem karnym, pewnie wykorzystanym przez Jakołcewicza. Lepszego otwarcia nie można się było spodziewać. Po siedemnastu minutach kolejny uśmiech losu – daleki strzał Jakołcewicza i piłka zatrzymała się dopiero w siatce. 2:0! Obserwujący spotkanie trener Andrzej Strejlau powątpiewał, czy bramkarz Panathinaikosu Józef Wandzik był w ogóle przygotowany do interwencji? Ja poszedłbym jeszcze dalej – takiego skutku nie spodziewał się nawet sam Jakołcewicz, co zresztą przyznał po zakończeniu meczu” – przekonywał w swojej relacji dla „PN” Paweł Zarzeczny. Pewnie obaj panowie mieli rację, bo golkiper Koniczynek i obrońca Lecha dobrze znali się z występów w reprezentacji. Ten drugi nie słynął z uderzeń z dystansu, więc Wandzik był przekonany, że zawodnik Lecha zamiast strzelać zaraz odda komuś piłkę. Jakże się przeliczył!
„Bardzo smutne miny mieli po porażce nasi eksportowi gracze – Warzycha i Wandzik. Pierwszy marzył przed spotkaniem o zdobyciu gola, drugi o zachowaniu czystego konta, a marzenia te spełniły się dokładnie na odwrót. I to jest właśnie główne zmartwienie po środowym spotkaniu. Co prawda Lech wygrał, ale przy okazji obnażył słabość reprezentantów Polski z Aten. A mecz z Anglią tuż, tuż...” – relacjonowała „Piłka Nożna”. Z Synami Albionu biało-czerwoni zmierzyli się miesiąc później na Wembley, inaugurując eliminacje Euro 1992. Selekcjonerem był wówczas Andrzej Strejlau, który pofatygował się na spotkanie przy Bułgarskiej i naocznie się przekonał, że obaj gracze Panathinaikosu nie są w najwyższej formie. Mimo to dał im szansę. „Gucio” w starciu z Anglią wszedł na ostatni kwadrans i prochu nie wymyślił. Wandzik zagrał od pierwszej do ostatniej minuty i puścił dwa gole. To i tak lepiej niż w Poznaniu, gdzie trzy razy musiał sięgnąć po piłkę do siatki...
Euforia na trybunach, euforia wśród działaczy i – jak sądzę – telewidzów, natomiast w szatni naszych piłkarzy ogromna rezerwa. Żadnego szampana, śpiewów – już minutę po meczu pytania, czy Grecy są w stanie wygrać u siebie 4:0… Hej, czy to wy powinniście się tym martwić?
► 365. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 119. mecz klubu z Polski w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych
► 25. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku ze strzelonymi dokładnie 3 bramkami
► Czwarty mecz Lecha Poznań (na 5 wszystkich) w 1/16 finału europejskich pucharów na własnym boisku bez straconej bramki
► Trzeci kolejny mecz Lecha Poznań w PE ze zdobytą bramką (pobity rekord)
► 17. mecz Lecha Poznań w europejskich pucharach
► Piąty mecz Lecha Poznań w PE i piąty bez remisu
► 10. mecz Lecha Poznań w europejskich pucharach ze zdobytą bramką
► 50. wygrana polskiego klubu w Pucharze Europy
► 180. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku
► 10. mecz polskiego klubu w PE na własnym boisku ze strzelonymi dokładnie 3 bramkami
► 10. mecz polskiego klubu w 1/16 finału PE ze strzelonymi dokładnie 3 bramkami
► Dziewiąty mecz Lecha Poznań w 1/16 finału europejskich pucharów i dziewiąty bez remisu
► Pierwszy gol dla Lecha Poznań był jego bramką nr 10 strzeloną w europejskich pucharach na własnym boisku
► Drugi gol dla Lecha Poznań był bramką nr 170 strzeloną przez polskie kluby w meczach 1/16 finału europejskich pucharów na własnym boisku
► Trzeci gol dla Lecha Poznań był bramką nr 270 strzeloną przez polskie kluby w meczach 1/16 finału europejskich pucharów
► Wszystkie pięć meczów Lecha Poznań w PE to mecze w 1/16 finału