Po wylosowaniu już w 1. rundzie Pucharu Europy wielkiego Liverpoolu (obrońcy tytułu) w Poznaniu zastanawiano się, czy Kolejorz nawiąże do sukcesu równie wielkiego Widzewa sprzed półtora roku. RTS wyeliminował utytułowanego rywala, tyle że w ćwierćfinale tych rozgrywek. W Łodzi polski zespół zwyciężył 2:0, na Anfield wprawdzie przegrał 2:3, ale awansował do najlepszej czwórki. Kibice Lecha marzyli, by ich drużyna także zapisała się na kartach historii polskiego futbolu jako ta, która wyeliminuje The Reds. Jednak już po pierwszym spotkaniu w stolicy Wielkopolski Kolejorz mocno utrudnił sobie to zadanie. W poczynaniach mistrzów Polski widać było bojaźliwość i dużą nerwowość, co nie mogło skończyć się dobrze. O wygranej Anglików przesądziła bramka zdobyta w 2. połowie przez Johna Warka. Szkot miał okazać się katem Lecha w tej rywalizacji.
16
J. Bąk
13
G. Łazarek
Lech Poznań przed meczem z Liverpoolem. Stoją od lewej: Krzysztof Pawlak (kapitan), Zbigniew Pleśnierowicz, Damian Łukasik, Józef Adamiec, Mariusz Niewiadomski, Czesław Jakołcewicz, Rafał Stroiński, Jarosław Araszkiewicz, Dariusz Kofnyt, Hieronim Barczak i Mirosław Okoński.
Liverpool − kolekcjoner tytułów. Czterokrotny zdobywca Pucharu Europy, 15-krotny mistrz Anglii. To właśnie jest odpowiedź pierwsza, dlaczego piłkarze Lecha nie zdołali wygrać środowego meczu z podopiecznymi Joe Fagana. Poznaniacy zagrali ze zbyt wielki szacunkiem dla mistrza Anglii.
Liverpool FC przed meczem z Lechem. Stoją od lewej: Ronnie Whelan, Mark Lawrenson, Alan Kennedy, John Wark, Alan Hansen, Paul Walsh, Steve Nicol, Sammy Lee, Kenny Dalglish, Bruce Grobbelaar, Phil Neal (kapitan).
Nie ziściły się marzenia kibiców całej Wielkopolski. „Kolejarze” pokazali co prawda wolę walki i chęci, lecz nie poparte to było rzetelnymi umiejętnościami, a brak w linii pomocy dyrygenta z prawdziwego zdarzenia był aż nadto widoczny. Gospodarze wyszli na spotkanie z utytułowanym rywalem bardzo spięci, zdenerwowani, jakby przestraszeni. Powoli rozgrywali piłkę, jakże powoli przenosząc się na przedpole Liverpoolu. Tu brakowało dokładności i pomysłu, jak tę piłkę rozegrać, co z nią zrobić.
Gdyby moja drużyna zagrała nieco odważniej w 1. połowie, być może losy meczu potoczyłyby się inaczej, ale kilku młodych zawodników zbytnio obawiało się chyba sławnych rywali. Rezultat do końca był sprawą otwartą. Jednak gdy my zaatakowaliśmy, Liverpool umiejętnie wybijał nas z uderzenia. Stosował arytmię gry. Potrafił bezbłędnie wykorzystać jedną bardzo dobrą sytuację i to znamionuje wielką klasę. Mam zastrzeżenia do oceny przez sędziego sytuacji pod koniec meczu, kiedy to na polu karnym przytrzymano za rękę Okońskiego. Rywal grał dobrze, ale nam zabrakło również niezbędnego łutu szczęścia. Jestem przekonany, że konfrontacja z utytułowanym rywalem nie skończyła się w Poznaniu. W Liverpoolu będziemy walczyć i postaramy się zagrać inaczej.
Jestem zadowolony z wyniku. Było to bardzo trudne spotkanie. Lech mimo wszystko jest bardzo dobrą drużyną, a my nie byliśmy w pełni zorientowani w jego możliwościach. Liverpool kontrolował przebieg wydarzeń przez około 60-65 minut. Później Lech przycisnął i wynik mógł się zmienić. Największą przyjemność sprawiło mi to, że Liverpool, choć nie zawsze gra ostatnio tak, jak bym tego chciał w lidze angielskiej, to w meczach o europejskie puchary potrafi narzucić przeciwnikom swój styl. Uważam, że 1:0 w Poznaniu bynajmniej nie oznacza, iż już jesteśmy w II rundzie. Na Anfield trzeba będzie grać najlepiej jak potrafimy przez pełne 90 minut.
Nazwisko Łazarek jest w historii Lecha jednym z najważniejszych. Pod wodzą trenera Wojciecha Łazarka Kolejorz wywalczył pierwsze mistrzostwo Polski w 1983 r., by obronić je w kolejnym sezonie. To także ten szkoleniowiec doprowadził poznaniaków do premierowego triumfu w Pucharze Polski w 1982 r. 2 lata później powtórzył ten sukces. Ale niewiele osób pamięta Grzegorza Łazarka, czyli syna popularnego „Baryły”, który grał wówczas w Lechu. Do zespołu juniorów dołączył w 1981 r. Został ściągnięty przez ojca z Lechii Gdańsk. Nigdy nie został jednak pierwszoplanową postacią drużyny seniorów, był głównie rezerwowym. W ciągu 4 lat zagrał w zaledwie 13 ligowych meczach. Dwukrotnie wystąpił też w Pucharze Europy 1984/85, w starciach z Liverpoolem. W 1985 r. odszedł z Lech i wraz z ojcem wrócił do Lechii Gdańsk. 14 stycznia 2018 r. nadeszła smutna wiadomość o śmierci Grzegorza Łazarka, w wieku zaledwie 53 lat.
O bramkarzach zwykło się mawiać, że są to ludzie szaleni. I w przypadku golkipera Liverpoolu ta stara prawda potwierdzała się w 100%. Urodzony w Durbanie (RPA) Grobbelaar był ekscentryczną i barwną postacią. Przy tym bardzo pewnym siebie. Ale to pomogło mu w pierwszych latach w angielskim klubie, gdy mecze w jego wykonaniu − delikatnie mówiąc − nie były najlepsze. The Reds tracili sporo kuriozalnych bramek, za które winę ponosił Grobbelaar. Dopiero rozmowa z legendarnym menedżerem Liverpoolu, Bobem Paisley'em spowodowała, że forma Bruce'a zaczęła zwyżkować. Owszem, zdarzało mu się czasem wpuścić przysłowiowego babola, ale nie przekładało się to na niekorzystne wyniki zespołu. Z czasem Grobbelaar stał się znakomitym bramkarzem, słynącym z efektownych parad, jak i… tańca na linii bramkowej. W finale Pucharu Europy w 1984 r. „zaczarował” w ten sposób piłkarzy Romy w rzutach karnych i The Reds wygrali 4-2.
Mecz skończył się zwycięstwem Liverpoolu, czego oczekiwali fachowcy i trudno tutaj mówić o niespodziance. Szkoda jedynie, że Lech zbyt późno uwierzył w to, iż również z tą sławną drużyną można nawiązać walkę.
► 292. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 103. mecz klubu z Polski w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych
► 33. porażka polskiego klubu w meczu europejskich pucharów na własnym boisku
► 66. mecz polskiego klubu w 1/16 finału europejskich pucharów na własnym boisku
► Trzeci mecz Lecha w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych
► 77. mecz polskiego klubu w 1/16 finału europejskich pucharów bez wygranej
► Dziewiąty mecz Lecha w europejskich pucharach i dziewiąty bez remisu
► 50. mecz polskiego klubu w PEMK na własnym boisku
► 25. mecz polskiego klubu w 1/16 finału europejskich pucharów na własnym boisku bez wygranej
► Pierwsza porażka Lecha w PEMK różnicą 1 bramki
► Pierwsza porażka Lecha w meczu 1/16 finału europejskich pucharów różnicą 1 bramki
► 33. mecz polskiego klubu w PEMK ze straconą dokładnie 1 bramką
► 99. mecz polskiego klubu w 1/16 finału europejskich pucharów ze straconą minimum 1 bramką
► 20. mecz polskiego klubu w PEMK na własnym boisku ze straconą dokładnie 1 bramką
► 44. mecz polskiego klubu w 1/16 finału PEMK ze straconą minimum 1 bramką
► 66. gol stracony przez polskie kluby w meczu 1/16 finału europejskich pucharów na własnym boisku
► 11. porażka polskiego klubu w 1/16 finału PEMK różnicą 1 bramki