Trener poznańskiego Lecha Czesław Michniewicz powiedział przed starciem z Legią, że można je porównać do... finału Ligi Mistrzów AS Monaco – FC Porto (zagrały ze sobą w 2004 roku). Skąd tak odważne stwierdzenie? Oba zespoły prowadzili bowiem dwaj młodzi trenerzy, zupełnie jak Kolejorza i Wojskowych. Michniewicz chcąc ubarwić swą wypowiedź porównał siebie do José Mourinho (FC Porto), a Dariusza Kubickiego do Didiera Deschampsa (AS Monaco). Od tego momentu określenie „polski Mourinho” przylgnęło już na stałe do szkoleniowca Lecha. Nasz „Portugalczyk”, jak i ten prawdziwy wygrali finałowe mecze. FC Porto zwyciężyło 3:0, a Lech 2:0. Różnica była jednak taka, że „Smoki” nie musiały już rozgrywać rewanżu, a Kolejorza czekało jeszcze drugie finałowe starcie w Warszawie. Dwubramkowa zaliczka pozwalała graczom Michniewicza z optymizmem patrzeć na konfrontację w stolicy. Być może dlatego po ostatnim gwizdku sędziego lechici cieszyli się tak, jakby już zdobyli Puchar Polski.
21
M. Mowlik
10
K. Piskuła
4
W. Kryger
Mecz Lecha z Legią miał odbyć się bez udziału fanów z Warszawy (choć ci ostatecznie pojawili się na stadionie przy Bułgarskiej – z pomocą miejscowych). W związku z tym ówczesny właściciel Legii Warszawa (firma ITI) umożliwił kibicom Wojskowych oglądanie meczu w kinie.
Na przyjazd kibiców Legii nie zgodziły się władze Poznania. Fani Lecha wzięli sprawy w swoje ręce i dogadali się z legionistami. Goście z Warszawy zasiedli na trybunie przeznaczonej dla gospodarzy. W podziękowaniu zaprezentowali transparent o treści: „Warszawa-Poznań. Dzieli nas wszystko, jedno łączy...”. Spotkanie przebiegło w kulturalnej atmosferze.
Zaufaliśmy naszym kibicom, którzy zapewnili zarząd, iż zorganizują wszystko jak należy. Wokół kibiców Legii usiadła nasza „grupa sportowa” i pilnowała, by nie doszło do żadnych incydentów.
Napastnik Lecha rozegrał kapitalne zawody. Od początku spotkania był motorem napędowym Kolejorza. Raz po raz stwarzał zagrożenie pod bramką Artura Boruca. To właśnie Reiss zapewnił lechitom zwycięstwo w pierwszym meczu finału Pucharu Polski i na rewanż mogli jechać z solidną zaliczką bramkową. „Reksio” to jedna z legend ekipy z Poznania, wychowanek klubu z Bułgarskiej. Tak naprawdę z Lechem Reiss był związany od 1981 roku – jako junior. Pierwszy mecz w seniorach zagrał 13 lat później (w międzyczasie grał w Kotwicy Kórnik i Amice Wronki). W Kolejorzu prezentował się na tyle dobrze, że zapracował na zagraniczny transfer – do Herthy Berlin (1998). Za zachodnią granicą spędził 4 lata, a oprócz berlińskiej Starej Damy reprezentował jeszcze barwy MSV Duisburg i SpVgg Greuther Fürth. Do Lecha wrócił w 2002 roku.
Należał do zawodników, których często wykpiwano. Wszystko przez… marnowanie dogodnych sytuacji podbramkowych. Koledzy i kibice nazywali go „Włodarem” albo „Nędzą”. W meczu w Poznaniu ten drugi pseudonim bardziej do niego pasował, gdyż na początku drugiej połowy miał wyborną okazję, aby strzelić kontaktowego gola. A ta bramka byłaby arcyważna w kontekście rewanżu na Łazienkowskiej. Ale snajper gości fatalnie skiksował. W piłce takie sytuacje jednak się zdarzają i byłoby niesprawiedliwością oceniać gracza tylko na ich podstawie. Piotr Włodarczyk swoje dla Legii na pewno zrobił. Do Warszawy trafił w 1996 roku, ale nie mógł na dłużej zagrzać miejsca w stolicy. Kursował między Legią a Ruchem Chorzów, potem grał w Śląsku Wrocław, AJ Auxere, Widzewie Łódź, aby powrócić na Łazienkowską w 2004 roku, gdzie stworzył dobrze rozumiejący się duet napastników z Markiem Saganowskim.
Lech zaczął tak, jak przystało na finał Pucharu Polski. Szybko, zdecydowanie, z polotem. Z pasją walczył o każdą piłkę. Rozgrywał najlepszy mecz w sezonie, a niektórzy twierdzili, że i od lat... Nie pozwolił gościom na nic. Za to Legia tak źle jak przed przerwą wiosną jeszcze nie grała. W ataku piłkarze z Warszawy oddali dwa żałosne strzały (jeden Panu Bogu w okno, drugi zablokowany), w obronie dawali się ogrywać jak dzieci.
Lech cieszył się, jakby zdobył Puchar Polski. Ale to nie koniec. Żeby nie było nerwów, dogrywki i karnych, wygramy w Warszawie 3:0.
Gdyby to nie była Legia, 2:0 byłoby niezłą zaliczką. Na Łazienkowskiej będzie gorąco.
► 55. mecz w finale PP (wcześniej 5 razy w finale rozgrywany był dwumecz)
► Piąty mecz tych drużyn w Pucharze Polski, bilans Lech – Legia 2-1-2, bramki 6-10
► Drugi mecz tych w PP w Poznaniu i wyrównany bilans: 1-0-1, bramki 4-4
► Piąty mecz Lecha w finale PP, bilans: 3-1-1, bramki 7-6
► 17. mecz Legii w finale PP, bilans: 11-2-4, bramki 34-15
► Jubileuszowy, 50. finał Pucharu Polski
► Pierwszy mecz finałowy (po raz szósty w finale rozgrywany był dwumecz)
► Pierwszy mecz Lecha w finale PP na własnym boisku
► Pierwszy mecz Legii w finale PP na wyjeździe
► 111. mecz Lecha w PP
► 30. mecz Lecha w PP na własnym boisku
► 197. mecz Legii w PP