„Marzenia Lecha Poznań o awansie do czołowej ósemki PEMK zostały brutalnie rozwiane przez mistrza Szwecji IFK Göteborg. Po niklej porażce 0:1 w Göteborgu liczono na możliwość odrobienia strat w Poznaniu. Rzeczywistość okazała się jednak przykra. Wyszło na jaw bowiem, że słabiutka gra poznaniaków w pierwszym meczu nie była przypadkowa” – tak oceniła to spotkanie redakcja krakowskiego „Tempa”. A artykuł okrasiła wiele mówiącym tytułem „Smak mizerii”. Rzeczywiście, piłkarze Kolejorza byli tego wieczoru ciency jak ogórki w śmietanie. Brak pomysłu w grze ofensywnej, fatalne błędy obrońców, nieporadne interwencje bramkarza – to wszystko złożyło się na występ, o którym kibice Lecha woleliby jak najszybciej zapomnieć. Goście wygrali wysoko i mogli się cieszyć z historycznego sukcesu. Okazali się potem zresztą rewelacją pierwszej edycji Champions League. Walkę o miejsce w finale (awansowali do niego zwycięzcy obu grup) przegrali z wielkim Milanem, wyprzedzając w tabeli FC Porto i PSV Eindhoven.
16
D. Kofnyt
15
D. Łukasik
Nie minęło nawet pół godziny meczu, a piłkarze Lecha już znaleźli się w poważnych tarapatach. Po tym, jak piłkę do siatki wbił Johnny Ekström, gospodarze musieli strzelić trzy gole, nie tracąc żadnego, aby wywalczyć awans.
Mimo pechowej porażki, w Poznaniu przed rewanżem panował wielki optymizm. Przegraną 0:1 uważano za wynik do odrobienia. Kibice masowo wykupywali bilety. Ostatecznie na rewanżu zjawił się nadkomplet widzów i trzeba ich było wpuścić na nieprzygotowane jeszcze i niepokryte krzesełkami sektory – siedzieli na gołym betonie. Kibice szczelnie zapełnili też przejścia między sektorami. Od meczu z FC Barceloną (1988 r.) do pojedynków Kolejorza w 2002 r. nie było na Bułgarskiej takiej frekwencji!
Marek Rzepka (pierwszy z lewej) i Jerzy Podbrożny (drugi od prawej) bezradnie patrzą, jak piłkę przejmują rywale. Drużyna z Göteborga nie pozostawiła w Poznaniu złudzeń, kto bardziej zasługuje na awans do Champions League.
Było niemal jak w starej anegdocie. Jeden z napastników Lecha modlił się gorąco: „Panie Boże, błagam Cię, spraw, żebyśmy wygrali ze Szwedami. Tak bardzo potrzebuję tych trzydziestu pięciu tysięcy baksów. Obiecuję, że jak spełnisz moje pragnienie, już nigdy nie użyję brzydkiego słowa”. Po godzinie meczu piłkarz wznawia modły: „Panie Boże, dlaczego nie chcesz mi pomóc?!”. Na to Pan Bóg, już mocno zniecierpliwiony natarczywością futbolisty, rzecze: „Przestań, namolny człowieku, nadużywać mojej dobroci. Pomogę ci, ale daj mi szansę. Chociaż raz kopnij piłkę w kierunku szwedzkiej bramki!”.
Jacek Bąk (pierwszy z lewej) próbuje zatrzymać akcję mistrzów Szwecji. 19-letni obrońca był jednym z niewielu lechitów, których występ w dwumeczu z Göteborgiem oceniono pozytywnie.
Jeżeli poznaniacy mieli jakiś pomysł na grę, to pressing Szwedów, zastosowany już od pierwszej minuty, pozbawił ich całkowicie koncepcji. Chwilami aż przykro było patrzeć, jak bezradni są poznańscy piłkarze wobec szybko i agresywnie, ale przecież przeciętnie grającej drużyny gości. Szwedzi zawsze byli o krok szybsi, dochodzili do każdej piłki, uniemożliwiali poznaniakom zagranie nawet dwóch celnych podań.
Mikael Nilsson (9) nie zagrał w pierwszym meczu, ale już w rewanżu mocno dał się we znaki drużynie Kolejorza. Tuż po przerwie to po jego strzale goście wyszli na dwubramkowe prowadzenie.
Schodzących do szatni „kolejorzy” żegnały gwizdy. Kibice łudzili się jednak, że Lech w drugiej połowie podejmie prawdziwą walkę. Gdyby wyrównał, była przecież jeszcze szansa na odrobienie strat, ale były to tylko złudzenia. Po błędzie Bereszyńskiego, wyraźnie wczoraj niedysponowanego, Nilsson silnym strzałem z kilkunastu metrów rozwiał sny o potędze mistrza Polski. W desperackim kontrataku Mirosław Trzeciak w dogodnej sytuacji wyekspediował piłkę w… niebo. Ale tego dnia niebo nie sprzyjało lechitom, choć z daleka dostrzegliśmy na honorowej trybunie najwyższego rangą biskupa Poznania.
„Nie pomogły wszystkie roszady, których dokonał trener Henryk Apostel. Cofnął na pozycję ostatniego stopera Marka Rzepkę, wprowadził do gry rekonwalescenta Damiana Łukasika, a Jacka Bąka przesunął do drugiej linii. Mimo to IFK robiło, co chciało. Na boisku rządziło i dzieliło. Widzom pozostało emocjonowanie się pojedynkami Sidorczuka z zawodnikami zza Bałtyku” – relacjonował katowicki „Sport”. Owszem, piłkarze Lecha spisali się słabo, ale na tym tle akurat Bąk wypadł najlepiej. Sprowadzony latem 1992 roku z Motoru Lublin 19-latek zagrał bez kompleksów i w pierwszej połowie jak równy z równym walczył ze szwedzkim internacjonałem Johnny’em Ekströmem. Po przerwie ustawiony w pomocy też sobie dobrze radził, przerywając akcje doświadczonych reprezentantów kraju Trzech Koron, Stefana Rehna i Håkana Milda. „Z tej mąki będzie chleb” – oceniono po meczu i prognoza się sprawdziła. Bąk potem przez wiele lat był filarem naszej narodowej kadry.
„Miernoty” – tak wypowiedział się po ostatnim gwizdku o piłkarzach Lecha. „Cały mecz stałem w bramce jak król, oparty o słupek. Nie miałem co robić” – dodał z przekąsem. Ravelli był znany z tego, że lubił prowokować rywali, a że miał dość cięty język, wielu potrafił skutecznie wyprowadzić z równowagi. To dość nietypowa cecha jak na Szweda. Gdy jednak przyjrzeć się trochę jego drzewu genealogicznemu, wszystko staje się jasne. Ognisty temperament i nietypowe jak na Skandynawa nazwisko odziedziczył po ojcu, który wprawdzie urodził się w austriackim Tyrolu, ale był z dziada pradziada Włochem. Na szczęście bramkarz Göteborga słynął nie tylko z boiskowych zaczepek. Do Poznania przyjechał jako świeżo upieczony medalista mistrzostw Europy, a dwa lata później w Stanach Zjednoczonych sięgnął z reprezentacją po trzecie miejsce na mistrzostwach świata. Jego brat bliźniak Andreas również grał w piłkę, tyle że jako obrońca.
Jaki zatem wniosek nasuwa się po porażce Lecha? Na pewno nie wszystkiemu winni są zawodnicy, jak sugeruje trener Apostel. Oczywiście, że nie zagrali tak jak mogli. W pierwszym meczu, w Göteborgu, wypadli znacznie lepiej. Przez te dwa tygodnie Roger Gustafsson (trener IFK – przyp. red.) potrafił jednak wymyślić skuteczną taktykę i odpowiednio do niej przygotować zespół psychicznie, czego nie można powiedzieć o Henryku Apostelu. Więc jeśli on mówi, że jego piłkarze są dobrzy na polską ligę, ale na europejskie puchary już nie, to ja się pytam, panie trenerze, czy aby z panem nie jest przypadkiem podobnie?
► 397. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► Drugi mecz Lecha Poznań w 1/8 finału LM i druga porażka do zera
► Trzeci kolejny (na 4 wszystkie) mecz Lecha Poznań w Lidze Mistrzów bez zdobytej bramki
► 30. mecz polskiego klubu w 1/8 finału europejskich pucharów na własnym boisku ze straconą bramką
► 10. mecz Lecha Poznań w europejskich pucharach bez zdobytej bramki
► 170. porażka polskiego klubu w europejskich pucharach
► 10. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku ze straconymi dokładnie 3 bramkami
► 40. porażka polskiego klubu w 1/8 finału europejskich pucharów
► 30. mecz polskiego klubu w 1/8 finału europejskich pucharów bez zdobytej bramki
► 10. mecz polskiego klubu w 1/8 finału europejskich pucharów ze straconymi dokładnie 3 bramkami
► 40. potyczka (dwumecz) polskiego klubu w 1/8 finału europejskich pucharów
► 40. mecz polskiego klubu w 1/8 finału europejskich pucharów na własnym boisku
► 24. mecz Lecha Poznań w europejskich pucharach
► Czwarty mecz polskiego klubu w Lidze Mistrzów (wszystkie z udziałem Lecha Poznań)
► Pierwsza porażka polskiego klubu w 1/8 finału europejskich pucharów na własnym boisku w rozmiarze 0:3
► Pierwszy mecz Lecha Poznań w 1/8 finału LM na własnym boisku
► Pierwszy mecz Lecha Poznań w europejskich pucharach ze straconymi dokładnie 3 bramkami, a zarazem pierwsza porażka w rozmiarze 0:3
► Pierwszy gol dla IFK Göteborg był bramką nr 40 straconą przez Lecha Poznań w europejskich pucharach
► Drugi gol dla IFK Göteborg był bramką nr 130 straconą przez polskie kluby w meczach 1/8 finału europejskich pucharów
► Trzeci gol dla IFK Göteborg był bramką nr 610 straconą przez polskie kluby w europejskich pucharach
► We wszystkich 8 meczach 1/8 finału europejskich pucharów Lech Poznań tracił minimum 1 bramkę
► We wszystkich 4 potyczkach (dwumecze) w 1/8 finału europejskich pucharów Lech Poznań odpadał