Do czterech razy sztuka? Nie tym razem. W zimny, grudniowy wieczór w Poznaniu zakończył się nie tylko udział Lecha w pucharach sezonu 2015/2016, ale również dobiegła końca niespotykana seria spotkań z tym samym rywalem na europejskim froncie. Los sprawił bowiem, że piłkarze Kolejorza z FC Basel mierzyli się najpierw w eliminacjach Ligi Mistrzów, a później w fazie grupowej Ligi Europy. I co najważniejsze – wszystkie spotkania przegrali. Choć ostatnia seria gier w grupie I teoretycznie mogła jeszcze dać mistrzom Polski awans do 1/16 finału, podopieczni Jana Urbana nie zrealizowali celu minimum w spotkaniu ekipą z Bazylei i po raz kolejny musieli uznać wyższość najlepszego zespołu Szwajcarii. Trzeba jednak przyznać, że porównując wszystkie potyczki z tym przeciwnikiem w ciągu kilku miesięcy, osiągnięcie korzystnego wyniku tym razem wydawało się być najbliżej.
Lech Poznań potrzebował do awansu z grupy Ligi Europy dwóch cudów, a pierwsze minuty meczu z FC Basel pokazały, że nawet o ten pierwszy będzie trudno. Po trzech dotychczasowych meczach z mistrzami Szwajcarii (Kolejorz jako pierwszy polski klub grał z jednym rywalem europejskim drugi raz w trakcie jednego sezonu) optymizmu można było szukać jedynie w rezerwowym składzie, jaki wystawi trener Urs Fischer. Nie wystawił. Szwajcarzy rzucili na boisko w Poznaniu dobre 80 procent mocy, jedynie ich brylant Breel Embolo siadł na ławce.
No tak, ale pewne awansu FC Basel nie grało w Lidze Europy już o nic. To Lech potrzebował wygranej i cudu kolejnego - zwycięstwa Belenenses Lizbona we Florencji. Może zatem Szwajcarzy potraktowaliby mecz w Polsce jak sparing?
Nic z tego. Całkiem mocny skład FC Basel ruszył do natarcia od razu. Nie chaotycznego przy tym, nie do szarży przy uwerturze z „Wilhelma Tella”, ale metodycznego i spokojnego ataku. Takiego, jakim wykańczało Lecha w poprzednich trzech spotkaniach. Poznaniacy przygarbili się, ustawili szeroko na nogach, rozłożyli ręce, jakby chcieli mieć kontakt dotykowy każdy z każdym i bronili się. Pochowani jak alpejskie świstaki o tej porze roku nie byli w stanie niczego Szwajcarom zrobić. Ci natomiast zaczęli pogrywać sobie z Lechem coraz swobodniej. Faktem jest, że Lech bronił się dobrze. Nie takie jednak było jednak jego podstawowe zadanie w tym meczu.
19
K. Hämäläinen
55
A. Tetteh
28
D. Formella
Lech Poznań przed meczem z FC Basel. W górnym rzędzie od lewej: Jasmin Burić, Łukasz Trałka (kapitan), Marcin Kamiński, Paulus Arajuuri, Tomasz Kędziora, Tamás Kádár. W dolnym rzędzie od lewej: Dawid Kownacki, Szymon Pawłowski, Karol Linetty, Maciej Gajos, Darko Jevtić.
Poprzeczka, bardzo dobra sytuacja Hämäläinena – mogliśmy spokojnie wyrównać. Natomiast trzeba przyznać, że zespół szwajcarski to znakomita drużyna, świetnie operująca piłką na małym terenie, z dużym spokojem. Kolejny mecz przegrany z FC Basel, na dzień dzisiejszy awans to za wysokie progi, ale akurat tym razem na porażkę nie zasłużyliśmy.
Mówiłem, że gra Lecha przez te kilka miesięcy się nie zmieniła. Trener Urban nie miał za dużo czasu by coś poważniej zmienić. Ale dziś bardziej interesowała mnie moja drużyna. A z tego, jak ona sobie radziła, jestem zadowolony.
Po serii dobrych spotkań, przede wszystkim w ekstraklasie, podopieczni Jana Urbana rozczarowali. Pożegnanie z Europą miało być honorowe i godne, ale skończyło się na dużym zawodzie dla kibiców. Lechici z pięcioma punktami zajęli trzecie miejsce w grupie I. W sześciu meczach zdobyli zaledwie dwie bramki – obie w wyjazdowym pojedynku z Fiorentiną (2:1).
Siedmiokrotnie celnie na bramkę uderzali w Poznaniu zawodnicy obu zespołów. Drogę do siatki znalazł jednak tylko Boëtius, który wykorzystał doskonałą asystę Taulanta Xhaki. Młody Holender do Bazylei trafił na początku sezonu z Feyenoordu Rotterdam, którego był wychowankiem za kwotę 1,5 mln euro. Mimo, że później zdobył z klubem dwa tytuły mistrza Szwajcarii, nie zdołał wywalczyć sobie miejsca w składzie FC Basel i był głównie rezerwowym. Znacznie bardziej owocna była przygoda Pawłowskiego z Lechem. 17-krotny reprezentant Polski w Poznaniu spędził 4 sezony, w których był podstawowym zawodnikiem. Z Kolejorzem świętował mistrzostwo i dwa Superpuchary Polski.
► 950. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 150. mecz klubu z Polski w Lidze Europy
► 20. mecz Lecha w /132 finału europejskich pucharów
► 96. mecz Lecha w europejskich pucharach
► 36. mecz Lecha w Lidze Europy
► 20. porażka polskiego klubu w LE na własnym boisku
► 20. porażka polskiego klubu w fazie grupowej Ligi Europy (1/32 finału)
► 30. mecz polskiego klubu w fazie grupowej LE ze straconą bramką
► 33. mecz Lecha w europejskich pucharach ze straconą dokładnie 1 bramką
► Ósmy mecz Lecha w fazie grupowej LE bez zwycięstwa i ósmy bez remisu
► Czwarty mecz Lecha w fazie grupowej LE na własnym boisku bez wygranej i czwarty bez remisu
► 10. mecz Lecha w 1/32 finału europejskich pucharów na własnym boisku
► Pierwsza porażka Lecha w 1/32 finału europejskich pucharów w rozmiarze 0:1
► Pierwsza porażka Lecha w LE na własnym boisku w rozmiarze 0:1
► 55. porażka polskiego klubu w Lidze Europy
► 88. mecz polskiego klubu w LE bez zwycięstwa
► 25. mecz polskiego klubu w fazie grupowej LE bez wygranej
► 33. mecz polskiego klubu w 1/32 finału europejskich pucharów na własnym boisku bez zdobytej bramki
► 33. mecz Lecha w europejskich pucharach bez zdobytej bramki
► 11. mecz polskiego klubu w fazie grupowej LE na własnym boisku bez wygranej
► 11. porażka Lecha w Lidze Europy
► 40. porażka Lecha w europejskich pucharach