Każdy kibic starszo-średniego pokolenia pamięta fantastycznego gola, strzelonego Portugalczykom przez Kazimierza Deynę na Śląskim w 1977 roku. Nie każdy jednak wie, że zanim „Kaka” wyspecjalizował się w puszczaniu takich rogali, podobnymi wyczynami popisywał się pewien piłkarz Górnika. Nazywał się Jerzy Musiałek. Bramka, którą zdobył bezpośrednio z rzutu rożnego na stadionie w Linzu, to absolutny majstersztyk, wymagający olbrzymich umiejętności technicznych, dużej wyobraźni i… odrobiny szczęścia. A tego w dwumeczu z LASK zabrzanom nie brakowało. Zwycięstwo na wyjeździe zawdzięczali głównie katastrofalnym błędom w obronie, które popełnili gospodarze przy obu trafieniach Erwina Wilczka. W rewanżu nie bez trudu wygrali 2:1. W kolejnej rundzie trafili na praską Spartę i zakończyli swoją przygodę z Pucharem Europy w sezonie 1965/66.
Jerzy Musiałek już kopnął piłkę, która zaraz dostanie takiej rotacji, że wpadnie za kołnierz zaskoczonemu bramkarzowi LASK Linz. Rogal – palce lizać!
Plan taktyczny górników był następujący: w pierwszej fazie szło o rozpoznanie sił przeciwnika i kontrowanie szybkimi akcjami flankowymi. Trzeba stwierdzić, że zalecenia trenera Giergiela zawodnicy wypełnili doskonale. W pierwszej fazie więc Pohl, jako rozgrywający, operował bliżej własnej bramki, ale wystawiał idealnie przede wszystkim Wilczka, Musiałka i Lentnera, toteż ci łatwo wyrabiali sobie pozycje i groźnie strzelali. Atak Polaków był o wiele groźniejszy niż czwórka ofensywna Linzu. Dopiero kiedy górnicy objęli prowadzenie, Pohl częściej był już widoczny w pierwszej linii i też dał się poznać jako bardzo dobry snajper.
Asystę przy golu na 0:2 zaliczył... węgierski obrońca LASK Linz, Gyula Szabó próbował podać piłkę do bramkarza, a jego nieporadność wykorzystał Erwin Wilczek.
Decydująca dla całego meczu była bramka, zdobyta w sposób dość nieoczekiwany z rzutu rożnego przez Musiałka. Prawoskrzydłowy nadał piłce taki fałsz, że ta zatoczyła w powietrzu łuk i wpadła do siatki. Duże znaczenie przy tej akcji miało słońce. Oślepiło ono do tego stopnia goalkeepera LASK-u, że ten na moment stracił kontrolę lotu piłki. To wystarczyło, by Górnik objął prowadzenie. Gracze austriaccy tak zdeprymowali się utratą gola, że zaczęli seryjnie popełniać błędy w obronie. Jeden z nich wykorzystał umiejętnie w 22. minucie Wilczek. Szabó źle skierował piłkę w stronę Kitzmüllera. Wilczek wystartował do niej i nieuchronnie skierował do siatki.
Kolejny gol dla zabrzan padł po błędzie stopera Manfreda Pichlera, który łatwo dał się ograć Erwinowi Wilczkowi. W 55. minucie Górnik prowadził już 3:0.
Zabrzanie zaprezentowali w Linzu dojrzały pod względem technicznym, jak i taktycznym futbol. Walczyli ambitnie, umiejętnie rozłożyli siły, potrafili często przechodzić od głębokiej defensywy do groźnych ataków, zakończonych celnymi strzałami. Okresami popisywali się fajerwerkami, co nadzwyczaj obiektywna publiczność potrafiła ocenić gromkimi oklaskami. Zwycięstwo jest tym cenniejsze, że LASK – naszym zdaniem – nie przedstawia wcale gorszego poziomu od Austrii, którą mieliśmy okazję poznać przed dwoma laty w pucharowym pojedynku z Górnikiem. Natrafił jednak na wyjątkowo dobrze usposobionego mistrza Polski i musiał uznać jego wyższość.
„Być jak Jerzy Musiałek” – pomyślał sobie pewnie Kazimierz Deyna, gdy zobaczył gola, jakiego napastnik Górnika strzelił na stadionie w Linzu. Kapitalny rogal na zawsze pozostał jego znakiem firmowym, ale „Gedi” – jak nazywali go koledzy z drużyny – słynął nie tylko ze świetnie wykonywanych stałych fragmentów, ale też z efektownych wolejów i świetnej gry głową (mimo zaledwie 174 cm wzrostu). O Musiałku stało się głośno już w 1961 roku, gdy z reprezentacją juniorów zdobył w Portugalii srebrny medal turnieju UEFA (odpowiednik współczesnych mistrzostw Europy). Krótko potem, jako 19-latek, zadebiutował w narodowej kadrze seniorów – i to w meczu z RFN! Niestety, jego pięknie rozwijającą się karierę zastopowały odnawiające się kontuzje. W koszulce z orłem na piersi zagrał tylko 13 razy. Zmarł na zawał serca. Miał wówczas zaledwie 37 lat.
„Najlepszym graczem mistrza Polski był w środę Oślizło. Stoper Górnika z miejsca uchwycił właściwy rytm i zaprowadził ład w szeregach obronnych. Doskonale się ustawiał i pewnymi, dobrymi główkami uratował niejedną sytuację. A trzeba dodać, że miał on przeciwko sobie najczęściej dwóch ciemnoskórych graczy LASK-u: mulata Köglbergera i Brazylijczyka Chico, którzy walczyli bezpardonowo, często nawet ostro” – zrecenzowała jego występ redakcja katowickiego „Sportu”. Filar zabrzańskiej defensywy nie zawiódł, a jego świetną postawę dodatkowo podkreśla fakt, że musiał jeszcze łatać dziury po Stefanie Florenskim, który tym razem nie miał dobrego dnia. Drugi ze środkowych obrońców zagapił się w 60. minucie i właśnie wtedy mistrzowie Austrii zdobyli swoją jedyną bramkę. Niestety, jedenaście dni później, gdy reprezentacja Polski zmierzyła się z Finlandią w eliminacjach mistrzostw świata 1966, Oślizło nie zagrał już tak dobrze. Biało-czerwoni doznali w Helsinkach niespodziewanej porażki 0:2.
► 28. mecz klubu z Polski w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych
► 20. mecz polskiego klubu w Pucharze Europy ze zdobytą bramką i 20. z bramką straconą
► 11. mecz Górnika Zabrze w europejskich pucharach (wszystkie w PE)
► 13., i wcale nie pechowy, wyjazdowy mecz polskiego klubu w 1/16 finału PE
► 14. kolejny (na 15 wszystkich) wyjazdowy mecz polskiego klubu w PE ze straconą bramką – tylko w pierwszym z Djurgården Sztokholm – Gwardia Warszawa w sezonie 1955/56 bez straconego gola (0:0)
► 15. kolejny (na 16 wszystkich) wyjazdowy mecz polskiego klubu w 1/16 finału europejskich pucharów ze straconą bramką – tylko w pierwszym Djurgården Sztokholm – Gwardia Warszawa w sezonie 1955/56 bez straconego gola (0:0)
► 40. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 20. wyjazdowy mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 20. mecz polskiego klubu w 1/16 finału europejskich pucharów ze zdobytą bramką
► Pierwsza wygrana Górnika Zabrze w europejskich pucharach w rozmiarze 3:1
► Pierwszy wyjazdowy mecz Górnika Zabrze w europejskich pucharach ze strzelonymi dokładnie 3 bramkami
► Pierwszy wyjazdowy mecz polskiego klubu w PE ze strzelonymi dokładnie 3 bramkami
► Pierwszy gol dla Górnika Zabrze był bramką nr 30 strzeloną przez polskie kluby w 1/16 finału PE
► We wszystkich sześciu wyjazdowych meczach europejskich pucharów Górnik Zabrze tracił minimum 1 bramkę
► Jeśli polski klub w wyjazdowym meczu europejskich pucharów strzelał 3 bramki, to wygrywał 3:1 (2 przypadki)