
To miało być starcie Cristiano Ronaldo z Leo Messim, ale podczas obligatoryjnych testów na koronawirusa Portugalczykowi wyszedł wynik dodatni. Ale Ronaldo nie skarżył się na żadne dolegliwości i nie ukrywał złości, z powodu braku możliwości zmierzenia się z Argentyńczykiem. Ot, po prostu pech. Pozostali koledzy z drużyny byli zdrowi. W bramce Juventusu zagrał Wojciech Szczęsny. Reprezentant Polski popisał się kilkoma udanymi paradami, które uchroniły Starą Damę przed wyższą porażką. Przy straconych golach „Szczena” nie miał wiele do powiedzenia. I tu znów można mówić o pechu. Ale ani Polak, ani Ronaldo nie byli największymi pechowcami tego meczu. Po ostatnim gwizdku sędziego palmę pierwszeństwa dzierżył Álvaro Morata, któremu nie uznano... 3 bramek.
5
A. Melo
33
F. Bernardeschi
14
W. McKennie
Mecz przypominał trochę spotkanie o Super Bowl, gdzie przez długi czas nic się nie dzieje, a kibice czekają na ten jeden szybki zryw, jedną akcję, która porwie tłumy. Czekają i nie wiadomo czy się doczekają.
Po powrocie do Juventusu w 2019 roku Gianluigi Buffon (na zdjęciu) musiał pogodzić się z rolą rezerwowego. Hierarchia wśród bramkarzy Starej Damy zmieniła się podczas rocznej nieobecności Włocha w Turynie. Numerem 1 był teraz Wojciech Szczęsny.
Wojciech Szczęsny miał sporo pracy, robił co mógł, ale przy obu bramkach był bezradny. Po strzale Ousmane'a Dembélé zza pola karnego piłka odbiła się od nogi jednego z obrońców i wpadła pod poprzeczkę. Dembele okazał się niespodziewanym bohaterem, dobry mecz rozegrał także krytykowany Antoine Griezmann. W doliczonym czasie pewnym uderzeniem z karnego Szczęsnego pokonał Messi.
W 2020 roku kibice zdążyli przywyknąć do takiego obrazka. Z uwagi na pandemię koronawirusa nie mogli usiąść na trybunach. Z pewnością obecność sympatyków Juventusu i Barcelony na stadionie sprawiłaby, że ten hitowy mecz nie przypominałby sparingu, lecz piłkarskie święto.
Wojciech Szczęsny zebrał dobre recenzje za występ przeciwko Barcelonie. Polak – tu podczas jednej z udanych interwencji, gdy obronił strzał Ousmane Dembélé – otrzymał od włoskich mediów ocenę 6,5 (na 10 punktów).
Przy pierwszym golu strzał wydawał mi się w miarę łatwy. Był mocny, ale prosto we mnie. Po rykoszecie mogłem tylko patrzeć i modlić się, by poprzeczka mi pomogła. Niestety, nie pomogła. Spodziewałem się, że grając przeciwko Barcelonie będzie trzeba się parę razy wykazać. Tak naprawdę nie było dużo roboty, ale mimo wszystko byli bardzo groźni i widać było, że mają naturalną łatwość w stwarzaniu sobie okazji do strzelenia bramki.
Na miano pechowca zasłużył napastnik Juventusu – Álvaro Morata. Hiszpan trzykrotnie posyłał piłkę do siatki, ale za każdym razem okazywało się, że był na pozycji spalonej. Przy trzecim nieuznanym trafieniu zadecydowały centymetry.
Obaj panowie znali się jak łyse konie. Jeszcze wiosną 2020 roku dzielili jedną szatnię. Występowali wtedy w AS Roma. Pod koniec czerwca Miralem Pjanić podpisał kontrakt z FC Barcelona, do której przeniósł się po wakacjach (z uwagi na pandemię koronawirusa sezon 2019/20 w Serie A został zawieszony 3 kwietnia 2020 r., a wznowiony 13 czerwca). W drugą stronę powędrował natomiast Brazylijczyk Arthur. Tak więc w ten październikowy wieczór Szczęsny musiał bronić strzały niedawnego kolegi. O tym, że Bośniak potrafi precyzyjnie uderzyć z daleka, Polak przekonał się jeszcze w 1. połowie, gdy w kapitalny sposób obronił jego uderzenie z dystansu. „Szczena” rozegrał dobre spotkanie, za stracone gole nie sposób go winić – przy lobie (dość szczęśliwym) Ousmane Dembélé nie miał najmniejszych szans, a rzut karny to zawsze loteria.