
Drużyna Wojciecha Szczęsnego przystępowała do meczu z The Blues w 2. kolejce Ligi Mistrzów w niezbyt komfortowej sytuacji. W jej składzie brakowało… siły rażenia. Z powodu urazów nie mogli wystąpić Paulo Dybala i Álvaro Morata. Jedynym napastnikiem był tego wieczora Moise Kean. Ale Massimilliano Allegri zdecydował się na inny manewr, wystawiając z przodu dwóch skrzydłowych o imieniu Federico – Chiesę i Bernardeschiego. To oni przesądzili o triumfie Juventusu nad obrońcą trofeum. Pierwszy trafił do siatki 9 sekund po przerwie, a drugi asystował. Jeden gol wystarczył do pokonania Chelsea, gdyż jej zawodnicy nie potrafili poważniej zagrozić bramce Szczęsnego. Dla Polaka był to drugi z rzędu grupowy mecz Ligi Mistrzów z czystym kontem.
3
G. Chiellini
14
W. McKennie
18
M. Kean
44
D. Kulusevski
Jeśli kibice Juventusu czekali na kolejny mecz imienia Massimiliano Allegriego – a czekali na pewno – to właśnie się takiego doczekali. Nawet gdyby starcie Starej Damy i Chelsea trwało do północy, defensywa Włochów i tak raczej nie zostałaby sforsowana. Mieli na ten mecz plan i zrealizowali go w 100%.
W bramce Juventusu zagrał Wojciech Szczęsny. Reprezentant Polski przystąpił do meczu z Chelsea wypoczęty, gdyż trener Starej Damy dał mu wolne w spotkaniu ligowym z Sampdorią, poprzedzającym starcie z The Blues. Obok Polaka stoją: Matthijs de Ligt (w środku) i Manuel Locatelli.
Bardzo pewnie w bramce Juve spisywał się też Wojciech Szczęsny. „Dał nową pewność siebie. To ta natchniona noc, gdzie był gwarancją” - pisze tuttomercatoweb.com, przyznając mu notę 6,5.
Na 6 zapracował w opinii dziennikarzy calcioweb.eu, którzy w komentarzu dodają, że „nie był zbyt zajęty swoimi przeciwnikami”.
Taką samą ocenę przyznało reprezentantowi Polski również calcionews24.com czy ilbianconero.com. „Uczysz się na błędach. Przede wszystkim nie przesadzaj” – napisano w tym drugim serwisie.
Pół punktu wyżej oceniony został z kolei przez juvelive.it, które przyznało, że Szczęsny nie był zbyt zapracowanym człowiekiem podczas pojedynku z Chelsea.
Najwyższą notę nasz bramkarz mógł zobaczyć przy swoim nazwisku w Sofascore. Tam jego występ oceniono na 7,3. Lepsi byli jedynie Leonardo Bonucci (7,7) i Chiesa (7,6).
Była 9. sekunda 2. połowy spotkania, gdy wbiegający w pole karne Federico Chiesa umieścił piłkę w bramce Chelsea. Trafienie Włocha przeszło do historii Ligi Mistrzów. Był to bowiem najszybciej strzelony gol po rozpoczęciu gry (obojętnie której z połów) w tych rozgrywkach. Wcześniejszy należał do dwóch graczy – Holendra Roy’a Maakay’a i Włocha Filippo Inzaghiego.
Ostatnie miesiące są bardzo udane dla Chiesy, latem zwyciężył ze swoją kadrą w mistrzostwach Europy. Jest pierwszym Włochem od 1997 roku, który trafiał w czterech kolejnych meczach Juventusu w Lidze Mistrzów – podobną serią mógł pochwalić się legendarny Alessandro Del Piero.
Koronkowych akcji było jak na lekarstwo, szans stworzonych Romelu Lukaku również. Belg ponownie mógł wydawać się zupełnie niewidoczny, lecz dzisiaj obrońcy Starej Damy schowali do kieszeni głębiej niż w weekend uczynił to Rúben Dias i Aymeric Laporte (obrońcy Manchesteru City, z którym Chelsea 4 dni wcześniej przegrała w Premier League 0:1 – przyp. red.). (...) Lukaku został stłamszony przez Bonucciego, Włoch pilnował go niczym muzealna straż Ostatniej Wieczerzy.
W takich meczach trzeba się cofnąć i oddać trochę posiadania piłki rywalowi. Kibice pomagają bardzo, bo dają ci dodatkową adrenalinę i trochę energii. Wyniki są takie, jakie są. Dzisiaj potrzebowaliśmy meczu na zero z tyłu przeciwko, moim zdaniem, jednej z najlepszych drużyn w Europie. Cieszymy się bardzo ze zwycięstwa.
Polski bramkarz doskonale zna belgijskiego napastnika. W Turynie doszło bowiem do konfrontacji ze starym znajomym z boisk Serie A. Choć akurat określenie „starym” jest tutaj nie na miejscu, gdyż Lukaku grał w Interze Mediolan jeszcze wiosną 2021 roku. Szczęsny i spółka doskonale wiedzieli więc, z jak groźnym snajperem przyjdzie im się zmierzyć. Belg był przecież wicekrólem strzelców ligi włoskiej w sezonie 2020/21 (z 24 trafieniami) i mistrzem Italii z ekipą nerazzurrich. Jak się jednak okazało, ze strony Lukaku nie było w zasadzie żadnego zagrożenia. Po jego strzałach „Szczena” nie musiał wykazywać się wielkimi umiejętnościami. Pierwsze uderzenie, po ziemi, było zbyt lekkie, by zaskoczyć Polaka. W 2. połowie Belg wpadł w pole karne, ale – ku uciesze miejscowych fanów – uderzył nad bramką. I to w zasadzie tyle. Druga przygoda reprezentanta Belgii z Chelsea ponownie okazała się nieudana. Szczęsny zaś zrobił swoje. Kiedy było trzeba, interweniował poprawnie. I co najważniejsze, zachował czyste konto. „Myślę, że dzisiaj można było poczuć trochę Allegriego w tym zespole, szczególnie w fazie defensywnej. Jeśli chodzi o aspekt samej gry piłką, to na pewno trzeba jeszcze wiele poprawić, żeby wrócić na ten poziom, który Juventus prezentował parę lat temu” – powiedział po spotkaniu przed kamerami Polsatu Sport.
Polak rozpoczął mecz w podstawowym składzie. I już na początku musiał wykazać się czujnością. W 7. minucie sprawdził go bowiem Romelu Lukaku. W tej sytuacji górą był jednak Szczęsny. W kolejnych minutach również spisywał się pewnie. Czy to przy wyjściach z bramki, czy w trakcie rozgrywania. Do końca pierwszej połowy goście nie sprawiali mu zresztą zbyt wiele problemów. Po przerwie polski golkiper był równie skuteczny. Na początku drugiej części gry przytomnie wyszedł z bramki i wypiąstkował piłkę poza "szesnastkę". Bezbłędnie spisywał się do ostatniego gwizdka. Dyrygował defensywą i był pewnym punktem zespołu.