Inter Mediolan był zdecydowanym faworytem konfrontacji z Legią Warszawa. Futbol ma jednak to do siebie, że drużyna, która na papierze ma lepszych piłkarzy, nie zawsze wygrywa. Tak było i tym razem. Nerazzurri osłabieni brakiem Karl-Heinza Rummenigge i Pietro Fanny nie byli w stanie rozmontować defensywy Wojskowych. Legioniści od początku nastawieni byli na to, by nie stracić gola. I ta sztuka się udała. Na legendarnym stadionie San Siro (od 1980 roku noszącego imię Giuseppe Meazzy) gracze Jerzego Engela jednak nie tylko bronili, ale również wyprowadzali groźne kontry. Szczególnie w drugiej połowie, kiedy to warszawianie kilkakrotnie byli bliscy pokonania Waltera Zengi. Bezbramkowy remis wywalczony na trudnym terenie był bez wątpienia sporym osiągnięciem zespołu ze stolicy Polski.
14
M. Tardelli
Legia Warszawa po powrocie do Warszawy z meczu z Interem w Mediolanie. Stoją od lewej: Jerzy Somow (masażysta), Tomasz Arceusz, Ryszard Milewski, Witold Sikorski, Tomasz Cebula, Andrzej Sikorski, Jacek Kazimierski, Edward Załężny, Jarosław Araszkiewicz, Krzysztof Iwanicki, Jan Karaś, Lucjan Brychczy, Zbigniew Kaczmarek, Eugeniusz Warmiński (fotoreporter), Zbigniew Kociołek (asystent trenera). U dołu od lewej: Kazimierz Buda, Mirosław Dreszer, Krzysztof Gawara.
Spora, miła niespodzianka ze strony piłkarzy stołecznej Legii. Skazani na pożarcie przez utytułowanych asów ze stadionu Giuseppe Meazzy w Mediolanie wojskowi pokazali, że stać ich w tym sezonie na bardzo wiele. Bez przesadnego respektu dla rywala, spokojnie, schowani za podwójną gardą, powoli, z minuty na minutę ośmielali się, uspokajali.
Na zdjęciu od lewej: Fulvio Collovati, Zbigniew Kaczmarek i Dariusz Kubicki. Całą trójkę łączyła jedna rzecz. Mianowicie każdy z wymienionych miał okazję, aby zdobyć bramkę w meczu na San Siro. Włoch minimalnie chybił celu, Kaczmarek (dwukrotnie) uderzał ponad poprzeczką, a strzał Kubickiego obronił bramkarz gospodarzy.
Odetchnęliśmy, bo przecież remis na San Siro to spory sukces wojskowych i – co tu ukrywać – znakomita zaliczka na rewanż (11 grudnia) w Warszawie. Będzie to niewątpliwie pasjonujący rewanż, bowiem Inter, podobnie jak wcześniej Videoton, jest mistrzem kontry.
Fani Interu mogli być po meczu rozgoryczeni postawą swojego kapitana. Napastnik nerazzurrich marnował na potęgę kolejne okazje. Albo brakowało mu precyzji, albo uderzał za lekko, albo świetnie bronił jego uderzenia Jacek Kazimierski. Mediolańscy kibice jednak wybaczyli nieskuteczność Alessandro Altobellemu. W końcu był to jeden z najbardziej oddanych klubowi zawodników. Barwy Interu reprezentował w latach 1977-1988 (rozegrał 466 spotkań, strzelił 209 goli). Przez ten czas wywalczył z tym zespołem mistrzostwo Włoch i dwa krajowe puchary. Z reprezentacją Italii dwukrotnie występował na mistrzostwach świata i mistrzostwa Europy. Po złotą z kadrą sięgnął w 1982 roku. Po zakończeniu kariery boisko piłkarskie zamienił na… plażowe. W 1995 i 1996 roku został królem strzelców na MŚ w tej odmianie futbolu.
We włoskiej prasie, która specjalizowała się w wystawianiu indywidualnych not, pomocnik Legii otrzymał ocenę 5 (w 10-stopniowej skali). Dziennikarze „Corriere dello Sport” wzięli zapewne pod uwagę dwie niewykorzystane okazje przez Zbigniewa Kaczmarka. W pierwszej połowie gracz Legii zamykał akcję swojego zespołu, ale strzelił Panu Bogu w okno. W końcówce drugiej odsłony miał wymarzoną wręcz szansę, aby pokonać Waltera Zengę. I tym razem zabrakło mu precyzji (piłka po jego strzale poszybowała nad poprzeczką, a sam zawodnik nabawił się przy tym urazu).
► 80. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach bez straconej bramki
► 58. mecz Legii w europejskich pucharach
► 11. mecz Legii w Pucharze UEFA
► Drugi, wyjazdowy mecz Legii w Pucharze UEFA bez zdobytej i drugi bez straconej bramki
► 316. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 109. mecz klubu z Polski w Pucharze UEFA
► Pierwszy w historii bezbramkowy remis polskiego klubu w 1/8 finału europejskich pucharów
► Historyczny, pierwszy mecz Legii w 1/8 finału Pucharu UEFA