Podczas zgrupowania w Rembertowie Jan Tomaszewski imponował formą. W rewanżowym meczu z Holandią w Amsterdamie nie zdołał uratować drużyny przed stratą trzech goli.
To był rzadki wypadek w meczach reprezentacji. Już po godzinie gry Kazimierz Deyna opuścił boisko. Selekcjoner Kazimierz Górski zdecydował, że lidera kadry zastąpi Bronisław Bula (numer 14) z Ruchu Chorzów.
Ulubieniec słynnego holenderskiego trenera Rinusa Michelsa. To on w 1970 roku wypatrzył utalentowanego 19-latka w amatorskim klubie RCH Heemstede i ściągnął go do wielkiego Ajaksu. Neeskens szybko stał się podporą klubu z Amsterdamu, trzy razy z rzędu zdobywając z nim Puchar Europy. Jako nastolatek zadebiutował też w reprezentacji, a w 1974 roku – już jako piłkarz Barcelony – sięgnął po tytuł wicemistrza świata. Ten sukces powtórzył cztery lata później na mundialu w Argentynie. W meczu z Polską w eliminacjach Euro 1976 właśnie Neeskens rozpoczął kanonadę, zakończoną efektownym zwycięstwem 3:0.
Jeden z największych talentów polskiej piłki przełomu lat 60. i 70. Z Ruchem Chorzów trzykrotnie sięgnął po mistrzostwo i raz po Puchar Polski, a debiut w reprezentacji miał zaprawdę imponujący, bo wpisał się na listę strzelców w wygranym 8:0 towarzyskim meczu z Turcją w Chorzowie. Kazimierz Górski mawiał, że Bula „miał prawo rządzić każdym zespołem jak Kazimierz Deyna, ale w kadrze było miejsce tylko dla jednego z dwóch wielkich artystów”. Trener Tysiąclecia postawił na rozgrywającego warszawskiej Legii. Pomocnik Ruchu ostatni raz zagrał w drużynie narodowej półtora tygodnia później po meczu z Holandią, w kończącym eliminacje starciu w Warszawie z Włochami.
Autor: Rafał Byrski
O roli kobiet w historii wiemy sporo, ale o ich roli w dziejach polskiego futbolu, szczególnie tego reprezentacyjnego, już znacznie mniej. Najbardziej znana chyba jest sprawa związana z rewanżowym meczem z Holandią w eliminacjach mistrzostw Europy 1976.
Polscy piłkarze lecieli do Amsterdamu w wyjątkowo dobrych humorach. Nie tylko z powodu niedawnej chorzowskiej wiktorii nad Pomarańczowymi 4:1, ale także dlatego, że w wyprawie towarzyszyły im… żony i narzeczone zaproszone przez PZPN. Jeden z najważniejszych meczów tych eliminacji został potraktowany po macoszemu. Piłkarze zamiast w ciszy i spokoju przygotowywać się do decydującego starcia z wicemistrzami świata myślami byli zupełnie gdzie indziej.
Obie jedenastki przed meczem w Chorzowie. W Amsterdamie Polacy zagrali w identycznym składzie jak na Stadionie Śląskim. Holendrzy dokonali aż czterech zmian.
Tak całą sytuację wspominał ówczesny selekcjoner Kazimierz Górski: „Do Amsterdamu przyjechało sporo naszych rodaków m.in. z Francji, Belgii, Anglii, a nawet Stanów Zjednoczonych. Zjawił się też Włodek Lubański. My z kolei odwiedziliśmy statek zacumowany w porcie. Było bardzo miło, marynarze wychodzili z siebie, aby nas jak najlepiej ugościć. Potem trening, krótka dyskusja, podczas której wyczuwałem jakby nerwowy nastrój w drużynie. Postanowiłem dociec jego przyczyny i co się okazało? Umówili się na wieczorne telefony do żon, które na moje utrapienie ktoś nieopatrznie zaprosił do Holandii. Wprawdzie umieszczono je w nadmorskim pensjonacie, położonym kilkadziesiąt kilometrów od Amsterdamu, ale gorąca linia funkcjonowała, gdy tylko telefony znajdowały się w zasięgu ręki piłkarzy. Przyjazd żon to również rezultat euforii wywołanej sukcesem chorzowskim”.
Wyjazd przypominał piknik, a nie poważny mecz z wyjątkowo mocnym i pałającym żądzą rewanżu rywalem. To nie mogło skończyć się dobrze. Holendrzy, na czele z genialnym Johanem Cruyffem, pewnie wygrali 3:0. Lider Oranje zagrał koncertowo, czego nie można powiedzieć o liderze biało-czerwonych. Kazimierz Deyna nie był sobą. Po ponad godzinie kiepskiej gry zastąpił go Bronisław Bula z Ruchu Chorzów, który zresztą na początku kariery przez wielu dziennikarzy był uważany za piłkarza tego samego formatu co „Kaka”.
Co ciekawe, Deyna w tym meczu nie pełnił funkcji kapitana drużyny. W tej roli zastąpił go Zygmunt Maszczyk. Powodem odebrania zawodnikowi Legii opaski było wydarzenie z ligowego meczu z Górnikiem Zabrze, poprzedzającego spotkanie z Holandią. Deyna po starciu z Henrykiem Wieczorkiem został ukarany czerwoną kartką. Po tym incydencie media postulowały, by „Kaki” w ogóle nie powoływać na rewanż w Amsterdamie. W tej kwestii Górski pozostał nieugięty, ale dał się przekonać, by zabrać Deynie kapitańską opaskę. No i dopuścił do sytuacji, gdy ważniejsze niż mecz były dla jego piłkarzy zupełnie inne aktywności.
* Cytat pochodzi z książki Kazimierza Górskiego „Z ławki trenera”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa 1981
Smutek na polskiej ławce rezerwowych, od lewej: lekarz kadry Janusz Garlicki, selekcjoner Kazimierz Górski oraz jego asystenci Andrzej Strejlau i Bernard Blaut.
► Trzeci mecz reprezentacji rozegrany 15 października i pierwszy bez strzelonej bramki w tym dniu
► Po raz drugi wyrównany rekord reprezentacji liczby kolejnych meczów bez zdobytej bramki w eliminacjach mistrzostw Europy na wyjeździe
► 20. mecz reprezentacji ze straconą bramką w eliminacjach mistrzostw świata i Europy liczonych łącznie na wyjeździe
► 10. mecz Henryka Wawrowskiego w reprezentacji
► 25. mecz w reprezentacji Bronisława Buli
► Po raz trzeci wyrównany rekord reprezentacji liczby kolejnych meczów bez zdobytej bramki (2) w eliminacjach do wielkich imprez (MŚ + ME + IO) liczonych łącznie na wyjeździe
► Pierwszy w historii reprezentacji mecz rozegrany w Amsterdamie
► Po raz pierwszy mecz reprezentacji Polski sędziował węgierski arbiter Károly Palotai – jeden z najlepszych sędziów na świecie w tamtym czasie
► Zagrało 12 zawodników z 9 klubów, w tym z jednego zagranicznego FC Nantes (Robert Gadocha)
► Ostatni mecz w reprezentacji Mirosława Bulzackiego
► 40. bramka (ostatnia w meczu) stracona przez reprezentację Polski w eliminacjach mistrzostw świata i Europy liczonych łącznie na wyjeździe