„Mission: Impossible”. Tytuł słynnego filmu Briana De Palmy dobrze pasuje do zadania, które miały wykonać polskie piłkarki w ostatnim meczu eliminacji Euro 2021. Aby wywalczyć sobie prawo gry w barażach, biało-czerwone musiały bowiem pokonać zdecydowanego lidera grupy D reprezentację Hiszpanii – do tego na wyjeździe i grając bez swojej najlepszej zawodniczki, kontuzjowanej Ewy Pajor. Zrealizowanie takiego scenariusza graniczyło z cudem i szybko okazało się, że tego dnia nie mamy co liczyć na siły nadprzyrodzone. W Madrycie od początku dominowały faworytki, które raz za razem stwarzały sobie okazję do zdobycia bramki. To, że wykorzystały z nich tylko trzy, nasz zespół zawdzięcza świetnej postawie Katarzyny Kiedrzynek. Bramkarka Wolfsburga broniła z wielką intuicją i poświęceniem – nie poddała się nawet po nokautującym strzale z bliskiej odległości, po którym piłka złamała jej nos. Polki zakończyły kwalifikacje na trzecim miejscu w tabeli. Niespełna miesiąc później swoją czteroletnią przygodę w roli selekcjonera reprezentacji zakończył Miłosz Stępiński.
2
O. Batlle
17
L. García
18
E. Navarro
6
A. Bonmatí
Reprezentacja Polski przed meczem z Hiszpanią w Las Rozas de Madrid. Stoją od lewej: Nikola Karczewska, Sylwia Matysik, Paulina Dudek, Małgorzata Mesjasz, Joanna Wróblewska, Katarzyna Kiedrzynek. W dolnym rzędzie: Aleksandra Rompa, Adriana Achcińska, Natalia Chudzik, Dominika Grabowska, Ewelina Kamczyk.
Hiszpanki od razu przejęły inicjatywę i szybko przełamały defensywę Polek. W 24. minucie Marta Cardona zgrała piłkę głową wzdłuż bramki, a całą akcję z bliskiej odległości wykończyła Esther González. Jakby tego było mało, niewiele brakło, by nasza reprezentacja straciła swoją podporę. Przy jednej z interwencji mocno w głowę piłką trafiona została Katarzyna Kiedrzynek. Bramkarka potrzebowała kilku minut, ale na szczęście doszła do siebie. Właśnie Kiedrzynek jeszcze w pierwszej połowie kilka razy uratowała Polki przed stratą drugiego gola.
Dziwnie to zabrzmi, ale strzał Esther obroniłam… twarzą. Trudno było mi się podnieść po tym uderzeniu, ale wiedziałam, że zespół mnie potrzebuje i nie mogę zejść z boiska. Chciałam pomóc drużynie i grać dalej, nieważne, jak mocno coś bolało. Zdawałyśmy sobie sprawę z tego, że musimy wygrać. Presja była duża. Dziewczyny zostawiły na boisku serducho, dały z siebie tyle, ile mogły. Starałyśmy się, jak mogłyśmy. Nie udało się, ale to jest lekcja. Przegrywa się po to, aby czegoś się nauczyć i wykorzystać te doświadczenia w przyszłości.
Między nami a Hiszpankami jest niestety zbyt duża różnica w umiejętnościach piłkarskich i warunkach fizycznych. Mówiąc szczerze, nie mieliśmy szans wygrać tego meczu. Mimo to próbowaliśmy. Cieszę się, że dziewczyny były tak aktywne w obronie. Nie byliśmy apatyczni ani wystraszeni jak w spotkaniu z Czechami. Z tego jestem zadowolony. Cieszę się również, że walczyliśmy do końca, że zespół się nie rozsypał, a wręcz skonsolidował, mimo utraty trzech goli. Starał się podchodzić wyżej i rozgrywać piłkę na tyle, na ile wystarczyło nam umiejętności.
Jej dwa trafienia ostatecznie odebrały Polkom szansę na grę w barażach o Euro 2021. Kobietom nie wypada wypominać wieku, ale warto zauważyć, że dla prawie 30-letniej napastniczki Levante był to dopiero dziewiąty mecz w reprezentacji i… siódmy oraz ósmy gol. Mimo że ma na koncie trzy tytuły mistrzyni Hiszpanii i Puchar Królowej (zdobyte jeszcze w barwach Atlético Madryt), długo nie mogła przekonać do siebie selekcjonerów reprezentacji. Na pierwszą bramkę w kadrze czekała do października 2020 roku i meczu z Czeszkami. Prawdziwy popis dała jednak cztery miesiące później, gdy w spotkaniu z Azerkami trafiła do siatki pięć razy. Na razie jej największym sukcesem w kadrze narodowej jest srebrny medal mistrzostw Europy do lat 17, zdobyty w 2009 roku.
„Witam! Jestem początkującą zawodniczką i chciałabym się dowiedzieć, czy kobieta grająca w piłkę dużo zarabia? Ustaliłam sobie, że będzie to mój jedyny zawód w przyszłości, ale jeżeli nie starczy mi, żeby wyżywić rodzinę, to wezmę się bardziej za naukę… Bardzo by mi pani pomogła, odpowiadając. Z góry dziękuję” – takiego maila wysłała 13-letnia Nikola do świeżo upieczonej reprezentantki Polski Jolanty Siwińskiej. Odzew był, bardziej doświadczona piłkarka kokosów nie obiecywała, ale to Karczewskiej nie zniechęciło. Pilnie trenowała w podwarszawskiej Ząbkovii, potem przeniosła się do UKS-u SMS Łódź i wreszcie miała okazję się spotkać ze swoją idolką… w kadrze narodowej. W meczu z Hiszpanią dostała bardzo trudne zadanie: musiała zastąpić kontuzjowaną Ewę Pajor. Niestety, nie oddała na bramkę rywalek nawet jednego celnego strzału.