Można w dwumeczu strzelić jedną bramkę więcej od rywali, a jednak odpaść z rozgrywek. We wrześniu 1971 roku zdarzyło się to piłkarzom zabrzańskiego Górnika, którzy najpierw pechowo przegrali w Marsylii 1:2 po m.in. samobójczym trafieniu Jana Wrażego, a w rewanżu nie zdołali utrzymać prowadzenia, jakie zdobyli za sprawą innego obrońcy – Zygmunta Anczoka. „Smutna środa. Już od wielu lat nie zanotowaliśmy takiego niepowodzenia naszych najlepszych drużyn. Bohater wielu sezonów, finalista i półfinalista rozgrywek o Puchar Zdobywców Pucharów, nie przeszedł pierwszej przeszkody” – podsumowała redakcja „Przeglądu Sportowego”. Wraz z mistrzami Polski tego dnia pucharową przygodę zakończyło Zagłębie Sosnowiec.
14
J. Wilim
Drużyna Górnika Zabrze w sezonie 1971/72. Od lewej: Zygfryd Szołtysik, Erwin Wilczek, Hubert Skowronek, Jan Banaś, Jerzy Wilim, Zygmunt Anczok, Jan Wraży, Włodzimierz Lubański, Jerzy Gorgoń, Jan Gomola, Stanisław Oślizło.
Byłem niezmiernie uradowany, kiedy w 32. minucie ostro strzeliłem i Carnus wyjmował piłkę z siatki. Była to pierwsza bramka w mojej dość długiej już karierze piłkarskiej. Radość zwykła zawsze chodzić w parze ze smutkiem. Francuzi zdołali wyrównać, a my w roku jubileuszu klubu zakończyliśmy karierę w Pucharze Europy. Możemy mówić o pechu, że już w pierwszej rundzie los przydzielił nam tak silnego przeciwnika.
Załamany bramkarz Georges Carnus, a w tle cieszący się piłkarze Górnika. Zabrzanie objęli prowadzenie po strzale z dystansu Zygmunta Anczoka. Niestety, w drugiej połowie goście z Marsylii zdołali wyrównać.
Wieczorem, gdy zgasły reflektory na stadionach, a wraz z nimi piłkarskie emocje, telewizja wyświetliła film „Stracone złudzenia”. Ponadplanowy niejako odcinek „Straconych złudzeń” mieliśmy okazję oglądać kilka godzin wcześniej. Przecież właśnie ten tytuł pasuje jak ulał do transmisji meczu Górnika z Francuzami... I znów – jak w dniach wielkich pucharowych pojedynków naszych drużyn z Manchesterem, Romą, Feyenoordem – opustoszały ulice, a w restauracjach i kawiarniach więcej było kelnerek i kelnerów niż konsumentów. Mimo dokuczliwego deszczu – 70 tysięcy widzów na Stadionie Śląskim! Przy telewizorach – miliony! (...) Ostatni gwizdek, koniec marzeń. Przywykliśmy już, że telewizja przedłuża transmisje ze Stadionu Śląskiego, że pokazuje szalejące z radości tłumy i rozradowane twarze zabrzańskich piłkarzy. Tym razem obraz szybko zniknął z naszych mieszkań. Wiwatowali Francuzi, a górnicy ze zwieszonymi głowami schodzili do szatni...
„Po przerwie Francuzi w ataku. Hokejowe zagranie i już jest 1:1. Znów brzęczy telefon: »Czemu nie gra Wilim?« – pyta telewidz z Krakowa. Ba, my też chcemy to wiedzieć. Ale potem, gdy Wilim wszedł już wreszcie na boisko, to trudno go było zauważyć na ekranie. Tylko raz, gdy został kontuzjowany i zwijał się z bólu, oglądaliśmy go przez czas dłuższy” – relacjonował katowicki „Sport”. Jerzy Wilim (na zdjęciu po prawej, podczas pracy w kopalni ze swoim bratem Janem) zmienił po godzinie gry Jana Banasia, ale podobnie jak on nie zdołał wpisać się na listę strzelców.
W środę od rana padał w Katowicach deszcz. Padał on również przez cały czas spotkania na śląskim gigancie. Nasiąknięte wodą boisko dało piłkarzom Marsylii okazję do wykazania bardzo wysokiego stopnia opanowania umiejętności technicznych, które właśnie w tak trudnych warunkach mogą się ujawnić. Ponadto zespół gości wcale nie uląkł się presji świetnego dopingu śląskiej publiczności.
„Gol padł w dość niecodziennych okolicznościach. Przede wszystkim niecodzienny był jego autor, obrońca Anczok, decydując się w pewnym momencie na bardzo daleki strzał. Doskonały Carnus dał się zaskoczyć, rzucił się do dolnej piłki za późno, ta zaś – mokra i śliska – wysunęła się z dłoni francuskiego bramkarza i wpadła obok słupka do siatki. Anczok zdobył pierwszą swą bramkę w karierze zawodniczej, ale była to też ostatnia bramka Górnika w tym meczu” – tak gola dla zabrzan zrelacjonował „Przegląd Sportowy”. Dla lewego obrońcy to był jeden z pierwszych występów w barwach ekipy z Roosevelta, bo jeszcze późną wiosną 1971 roku był piłkarzem bytomskiej Polonii. A jego trafienie w meczu z OM to istny rarytas. W lidze i reprezentacji nie zanotował bowiem ani jednej bramki.
Dwa lata wcześniej on i bramkarz Georges Carnus, jeszcze w barwach AS Saint-Étienne, walczyli z Legią Warszawa o ćwierćfinał Pucharu Europy. Wówczas musieli uznać wyższość mistrzów Polski. Tym razem, już jako piłkarze Olympique Marsylia, wzięli srogi rewanż i mogli cieszyć się z awansu do drugiej rundy. W tamtej edycji ich zespół jednak wielkiej furory nie zrobił, bo już w listopadzie odpadł po dwumeczu z Ajaksem Amsterdam. Dla Bosquiera, 42-krotnego reprezentanta Francji, to był już schyłek kariery. Wprawdzie na wiosnę sięgnął jeszcze z OM po dublet, ale wkrótce przeniósł się do drugoligowego FC Martiques i w 1976 roku zawiesił buty na kołku. Potem pracował jako trener. To jemu przypisuje się odkrycie talentów m.in. Ľubomíra Moravčíka i Grégory Coupeta.
Kiedy w parę chwil po zakończeniu meczu wszedłem do szatni Olympique – huk otwieranych butelek szampana zagłuszał nawet chóralny śpiew „Allez OM!” – inicjowany przez grupę działaczy i kibiców marsylczyków. W ten to oryginalny sposób – wprost szalejący ze szczęścia piłkarze mistrza Francji fetowali swój awans. Skorzystałem i ja na tym zwyczaju, gdyż zanim trener Olympique Lucien Leduc wypowiedział swoją opinię o meczu – musiałem przyjąć szampański poczęstunek.
Podjechaliśmy pod stadion, a tam 13 samochodów sportowych stoi. Myślimy sobie, że to jakaś wystawa, a potem się okazało, że to były premie za wygrany mecz dla zawodników Olympique. Jakby nam taką premię zaoferowali, to oni nie mieliby żadnych szans, bo byśmy przeorali to boisko.
► 114. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 58. mecz klubu z Polski w Pucharze Europy
► 40. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach ze straconą dokładnie 1 bramką
► 10. mecz polskiego klubu w PE na własnym boisku ze straconą dokładnie 1 bramką
► 10. potyczka (dwumecz) Górnika Zabrze w europejskich pucharach kończona na własnym boisku – z 6 wychodził zwycięsko
► Rozpoczęta druga setka bramek strzelanych przez polskie kluby w 1/16 finału europejskich pucharów
► 40. mecz polskiego klubu ze straconą bramką w Pucharze Europy
► 20. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku ze straconą dokładnie 1 bramką
► 27. mecz Górnika Zabrze w Pucharze Europy
► 25. mecz polskiego klubu w PE na własnym boisku ze strzeloną bramką
► 20. potyczka (dwumecz lub trójmecz) Górnika Zabrze w europejskich pucharach – z 11 wychodził zwycięsko
► 40. gol strzelony przez Górnika Zabrze w Pucharze Europy
► 44. mecz Górnika Zabrze w europejskich pucharach
► Pierwszy w historii remis polskiego klubu w rozmiarze 1:1 w 1/16 finału europejskich pucharów na własnym boisku
► Pierwszy w historii remis polskiego klubu w 1/16 finału PE na własnym boisku
► Pierwszy w historii remis Górnika Zabrze w rozmiarze 1:1 w 1/16 finału europejskich pucharów
► Po tym meczu bilans bramkowy polskich klubów w Pucharze Europy pozostawał równy: 85-85
► Po raz 10. nie udało się awansować polskiemu klubowi do następnej rundy w potyczce (dwumecz) Pucharu Europy kończonej na własnym boisku
► 19. kolejny mecz Górnika Zabrze w europejskich pucharach na własnym boisku ze strzeloną bramką (wszystkie takie dotychczasowe mecze)
► 10. mecz Górnika Zabrze w europejskich pucharach ze straconą bramką na własnym boisku
► 25. bramka stracona przez Górnika Zabrze w 1/16 finału PE