„60.000 widzów na Stadionie Śląskim przeżyło spore rozczarowanie, chociaż sławny bramkarz Bayernu Monachium Jean-Marie Pfaff musiał sięgnąć do siatki po piłkę. A przecież tydzień temu zachował czyste konto, grając wprawdzie w innych barwach (belgijskich) przeciwko reprezentantom Polski. Cóż z tego, skoro Bayern zdobył dwa gole i wywiózł jakże cenne zwycięstwo” – tak brzmiał po meczu redakcyjny komentarz na pierwszej stronie „Przeglądu Sportowego”. Istotnie, zabrzanie, którzy po latach znowu wystąpili w roli gospodarza na chorzowskim stutysięczniku, nie sprostali oczekiwaniom kibiców. Faktem jest jednak, że mieli pecha, bo już w pierwszej rundzie trafili na rywala z najwyższej półki. Takie nazwiska, jak Lothar Matthäus, Søren Lerby, Klaus Augenthaler czy wspomniany już Pfaff, były w latach 80. znane każdemu fanowi piłki w Europie. Pokonanie Bawarczyków graniczyło więc z cudem. I cud się, niestety, nie zdarzył.
14
J. Klemenz
Zabrzanie grali ambitnie, ale to było za mało, aby przeciwstawić się świetnie dysponowanym rywalom. W sezonie 1985/86 piłkarze z Monachium dotarli do ćwierćfinału Pucharu Europy, gdzie musieli uznać wyższość Anderlechtu.
Widziałem, jak chłopcy wyglądali przed meczem. Wyszli na boisko strasznie spięci. Przecież nawet reprezentanci, zresztą bez dłuższego stażu w kadrze, mowa o Urbanie czy Komornickim, dotąd nie zmierzyli się z takim rywalem. Emocje opadły dopiero po przerwie i wtedy, moim zdaniem, zagraliśmy naszą piłkę. Tej drugiej odsłony nie musimy się wstydzić. Gdyby nie ta nieszczęsna bramka Hoeneßa, gdyby nie chybiony strzał Urbana, niewykorzystana okazja Zgutczyńskiego… Cóż, przegraliśmy z silnym przeciwnikiem. Udzielił nam lekcji dojrzałości i skuteczności.
Pod bramką Bayernu rzadko się kotłowało, ale w tej sytuacji gospodarze byli blisko strzelenia gola. Po główce Andrzeja Pałasza piłka jednak przeleciała nad poprzeczką. Akcji przyglądają się Józef Dankowski i Waldemar Matysik.
Gdy po 45 minutach na boiskowym zegarze widniał wynik 1:1, pomyślałem sobie, jak złudne może być sugerowanie się suchym wynikiem. Dominacja Bawarczyków była bowiem tak miażdżąca, że właściwie trudno zrozumieć, dlaczego nie została uwidoczniona bramkowymi efektami. Do Bayernu należało rozpoczęcie meczu i… cały jego przebieg do przerwy.
„Trudno oszukać tak silny klub jak Bayern, jeśli zawodzą ogniwa decydujące o obliczu zespołu. A odnosi się to do Komornickiego, Urbana, Zgutczyńskiego czy przede wszystkim Cebrata. Właściwie tylko Matysik udowodnił, po raz drugi w ciągu tygodnia, że jest piłkarzem, na którym można polegać niezależnie od klasy przeciwnika tudzież rangi meczu. To był kolejny świetny występ zawodnika z Zabrza. Wypada tylko żałować, że podobnych mu piłkarzy zabrakło wczoraj w Górniku” – utyskiwała redakcja krakowskiego „Tempa”. Matysik zagrał w tym meczu na nietypowej dla siebie pozycji środkowego obrońcy i spisał się przyzwoicie. Przydał się także w ofensywie, bo z jego podania wyrównującą bramkę strzelił Andrzej Pałasz.
Największy pechowiec meczu na śląskim gigancie. Lider drużyny z Bawarii i reprezentacji RFN opuścił boisko już w 56. minucie – po tym, jak w jego nogi wjechał Ryszard Komornicki. „Został brutalnie sfaulowany bez piłki przez gracza z numerem 8” – grzmiał po meczu trener Bayernu, Udo Lattek. „Ma zerwane więzadła prawego kolana i musi pauzować przez dłuższy czas. Dopiero za osiem tygodni wznowi treningi” – taką diagnozę szkoleniowiec usłyszał od klubowego lekarza. Na szczęście kontuzja nie okazała się aż tak groźna i Matthäus szybko wrócił na boisko. Niespełna rok później świętował z drużyną narodową zdobycie tytułu wicemistrza świata na mundialu w Meksyku.
Czy zabrzanie musieli przegrać ten mecz? Nie, w żadnym wypadku – nie! Sądząc po minach piłkarzy Bayernu i ich trenera Udo Lattka byliby oni zadowoleni już z rezultatu remisowego, a pewnie też nie rozdzieraliby szat, gdyby na Stadionie Śląskim wygrał ich polski rywal. Były ku temu możliwości. Górnik jednak, głównie z powodu braku doświadczenia w takich pojedynkach i jakby przecenienia siły groźnego przeciwnika, rozpoczął mecz zbyt bojaźliwie, chyba nawet z nadmierną tremą, co wytrawny i bardzo w takich bojach zahartowany rywal odpowiednio wykorzystał.
► 307. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 105. mecz klubu z Polski w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych
► 230. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach ze straconą bramką
► 10. porażka polskiego klubu w Pucharze Europy w rozmiarze 1:2
► 20. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku ze straconymi dokładnie 2 bramkami
► 30. mecz polskiego klubu w 1/16 finału Pucharu Europy na własnym boisku
► 55. mecz Górnika Zabrze w europejskich pucharach
► 32. mecz Górnika Zabrze w Pucharze Europy
► 10. porażka polskiego klubu w Pucharze Europy na własnym boisku
► 10. mecz polskiego klubu w 1/16 finału europejskich pucharów na własnym boisku ze straconymi dokładnie 2 bramkami
► 20. mecz Górnika Zabrze w 1/16 finału Pucharu Europy
► 25. mecz Górnika Zabrze w europejskich pucharach na własnym boisku – we wszystkich strzelał minimum 1 bramkę
► 60. mecz polskiego klubu w 1/16 finału europejskich pucharów na własnym boisku ze zdobytą bramką
► 150. gol polskiego klubu strzelony w 1/16 finału europejskich pucharów na własnym boisku
► 20. mecz polskiego klubu w 1/16 finału europejskich pucharów na własnym boisku ze strzeloną dokładnie 1 bramką
► 40. gol strzelony przez Górnika Zabrze w 1/16 finału Pucharu Europy
► 10. mecz Górnika Zabrze w 1/16 finału europejskich pucharów ze strzeloną dokładnie 1 bramką
► Pierwsza porażka Górnika Zabrze w 1/16 finału europejskich pucharów na własnym boisku
► Pierwszy gol dla Bayernu Monachium był bramką nr 50 straconą przez polskie kluby w Pucharze Europy na własnym boisku
► Pierwszy gol dla Bayernu Monachium był bramką nr 30 straconą przez polskie kluby w 1/16 finału Pucharu Europy na własnym boisku
► Pierwszy gol dla Bayernu Monachium był bramką nr 10 straconą przez Górnika Zabrze w meczach Pucharu Europy na własnym boisku
► Drugi gol dla Bayernu Monachium był bramką nr 70 straconą przez polskie kluby w 1/16 finału europejskich pucharów na własnym boisku