„Choć porażka naszego jedynaka pucharowego wprawiła w smutny nastrój jego sympatyków, to na Bukowej mieliśmy jednak polski akcent. Tomasz Dziubiński ściągnął na katowicki stadion sporą grupę sympatyków Wisły, odwzajemniając im się nie tylko dobrą grą” – relacjonowała redakcja „Tempa”. Były piłkarz Białej Gwiazdy, król strzelców polskiej ekstraklasy, który trzy miesiące wcześniej za milion dolarów przeszedł do Club Brugge, w meczu z GKS-em bramki nie zdobył, ale miał swój udział w zwycięstwie gości. To po jego efektownym rajdzie i dośrodkowaniu do siatki trafił Lorenzo Staelens. Kibice ze Śląska zgotowali mu za to solidną porcję gwizdów, fani z Krakowa – przez całe spotkanie dopingujący drużynę z Belgii – głośno bili mu brawo. A „Dziubek”? Niespeszony już do końca grał koncertowo. Półtora roku później jako pierwszy Polak strzelił gola w Lidze Mistrzów, oczywiście dla Brugii. Na zachodzie wielkiej kariery jednak nie zrobił. W reprezentacji też – rozegrał w niej tylko dwa mecze.
14
K. Walczak
Piłkarze GKS Katowice przed meczem z Club Brugge. Od lewej: Dariusz Grzesik, Zdzisław Strojek, Dariusz Rzeźniczek, Dariusz Wolny, Piotr Świerczewski, Marek Szymiński, Krzysztof Maciejewski, Gia Guruli, Marek Świerczewski, Janusz Jojko, Andrzej Lesiak.
„Tyle, ile on biegał przez pierwszą połowę, u mnie nie wykonał przez cały sezon” – rzekł Adam Musiał. „Pokażcie mi w Polsce skrzydłowego czy innego napastnika, który gra w obronie wślizgami” – oświadczył Grzegorz Lato. Te dwie opinie dotyczą Tomasza Dziubińskiego. Były piłkarz Wisły przyjechał do Katowic jako gracz Club Brugge KV. Udowodnił, że Belgowie nie zrobili błędu, płacąc za niego okrągły milion dolarów, a Włodzimierz Lubański mógł także zadzierać nosa, bo to głównie on przyczynił się do transferu Dziubińskiego. Eks-wiślak zagrał w pierwszej połowie wręcz koncertowo. Był wszędzie, pod własną i obcą bramką.
Dariusz Grzesik jak zwykle należał do najwaleczniejszych na boisku piłkarzy GieKSy. W tej sytuacji efektownym wślizgiem powstrzymał rywala z Brugii.
Nie mógł to być pojedynek dwóch równorzędnych rywali z tego prostego powodu, że podopieczni Alojzego Łyski wyszli na boisko spięci, zdenerwowani, przekonani o piłkarskiej wyższości przeciwników. Natomiast chłopcy Hugo Broosa, jak na profesjonałów przystało, od pierwszych minut wzięli się za wykonywanie roboty, którą trener wyznaczył w szatni. Efekty? Na dziesięć podań w wykonaniu zawodników GKS dziewięć było niecelnych, a akcje rwały się zanim jeszcze zapachniało sytuacją podbramkową.
Janusz Jojko (pierwszy z prawej) bezradnie patrzy na to, co dzieje się pod jego bramką. Na szczęście tym razem gospodarzom udało się uniknąć gola. Pierwszy z lewej znakomity nigeryjski napastnik Daniel Amokachi.
Obawy trenera Łyski o postawę naszej defensywy nie były bezpodstawne. Belgowie, mądrze kierowani przez znającego doskonale rzemiosło futbolowe Van der Elsta, nie mieli kłopotów ze znalezieniem luki w obronie. Większe zaufanie mogli wzbudzać pomocnicy (jak wół harował Grzesik) i napastnicy, ale większego pożytku z ich biegania po całym boisku nie było.
Znów się zagotowało pod bramką katowiczan. Piłkę wybija Krzysztof Maciejewski, a interwencji obrońcy GKS-u przyglądają się m.in. Marek Świerczewski (10) i stojący za jego plecami Dariusz Grzesik.
„Byłem już po maturze. Miałem do wyboru studia albo grę w piłkę. Dochodziły do mnie głosy, że jest jakieś zainteresowanie mną innych klubów. Konkretna oferta była tylko z Dozametu Nowa Sól. A GKS? Widziałem w telewizji, jak gra, i mi się spodobał. Miałem w sobie na tyle odwagi, że wsiadłem w pociąg i pojechałem do Katowic. Na miejscu się przedstawiłem i poprosiłem o możliwość treningów. Nikt mnie nie brał na poważnie, ale szansę dostałem. Dwa dni później kierownik Kazimierz Wiercioch przyjechał służbowym samochodem i mnie zabrał do Katowic” – wspominał w wywiadzie dla klubowego portalu GieKSy. Wychowanek Sparty Grabik trafił do ekstraklasy w dość nietypowy sposób, ale potem dał się poznać jako jeden z najsolidniejszych ligowych defensorów. To jego trafienie zapewniło śląskiej drużynie zwycięstwo w finale Pucharu Polski 1990/91 nad Legią (1:0). W Katowicach grał do lata 1992 roku, gdy otrzymał ofertę transferu od działaczy Tirolu Innsbruck.
„Piłkarze z Belgii atakowali, gdy tylko nadarzyła się okazja. Najlepsza nadarzyła się w 22. minucie. Tomasz Dziubiński zagrał na środku boiska »klepkę« ze swoim kolegą z ataku Danielem Amokachim i uciekł pilnującemu go Markowi Szymińskiemu lewym skrzydłem. Nie zdążył z odsieczą Piotr Świerczewski, a pozbawiony opieki Lorenzo Staelens wpadając w pole karne przeciął centrę i zupełnie zmylił Janusza Jojkę” – relacjonowała redakcja „Sportu”. 19-letni Nigeryjczyk, gdy grał przeciwko Katowicom, był dopiero u progu wielkiej, choć przedwcześnie zakończonej kariery. Nabrała ona rozpędu w 1994 roku, gdy najpierw zdobył Puchar Narodów Afryki, a potem zabłysnął na mundialu. Przeszedł wówczas za 3 miliony funtów do Evertonu i w jego barwach sięgnął po Puchar Anglii. Niedługo potem zdobył złoty medal igrzysk w Atlancie. Niestety, problemy zdrowotne sprawiły, że już w wieku 27 lat musiał zawiesić piłkarskie buty na kołku.
Był to bodaj pierwszy mecz pucharowy w naszym kraju, gdy zwolennicy drużyny przyjezdnej znaleźli wsparcie w gospodarzach. Nie od dziś wiadomo, jak „kochają się” kibice Katowic i Wisły. I oto nadarzyła się okazja, by sobie wzajemnie dokuczyć. Po kwadransie gry nagle pojawiła się barwna grupa w klubowych szalikach Wisły, która zaczęła dopingować piłkarzy z Belgii. Te okrzyki obudziły kibiców z Brugii. Ci, niejako w podzięce, nie krzyczeli nic innego tylko” „Dziubi! Dziubi!”. Tego było za wiele dla tych z Katowic. Usłyszeliśmy więc znane już „gorole, gorole” i w odpowiedzi „hanysy, hanysy”. To zupełnie zaskoczyło… Belgów. Nie spodziewali się, widać, takich sojuszników. Z pewnością wyjadą od nas z przekonaniem, że Polska to naprawdę dziwny kraj.
► 386. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 106. mecz klubu z Polski w Pucharze Zdobywców Pucharów
► 10. porażka polskiego klubu w 1/8 finału europejskich pucharów w rozmiarze 0:1
► 40. porażka polskiego klubu w europejskich pucharach w rozmiarze 0:1
► 40. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku bez zdobytej bramki
► 60. mecz polskiego klubu w 1/8 finału europejskich pucharów ze straconą bramką
► 30. mecz polskiego klubu w 1/8 finału PZP
► 19. mecz GKS-u Katowice w europejskich pucharach
► Siódmy mecz GKS-u Katowice w Pucharze Zdobywców Pucharów
► Pierwsza porażka GKS-u Katowice w PZP w rozmiarze 0:1
► Pierwsza porażka GKS-u Katowice w PZP na własnym boisku
► Pierwszy mecz GKS-u Katowice w PZP na własnym boisku bez zdobytej bramki
► 10. mecz polskiego klubu w PZP na własnym boisku bez zdobytej bramki
► W siedmiu (na 8 wszystkich) meczach 1/8 finału europejskich pucharów na własnym boisku, jeśli polski klub nie strzelał bramki, to przegrywał 0:1
► Trzeci mecz GKS-u Katowice w 1/8 finału europejskich pucharów (wszystkie w Pucharze Zdobywców Pucharów), trzeci bez wygranej, w każdym stracona minimum 1 bramka