„Chciałbym pocieszyć naszych polskich przyjaciół: choć przegrali mecz, to przecież zwycięstwo, można powiedzieć, zostało w rodzinie. Bo przecież decydującego gola dla Trójkolorowych strzelił obywatel polskiego pochodzenia!” – taki toast na pomeczowym bankiecie wzniósł Antoine Chiarisoli, prezes Francuskiej Federacji Piłkarskiej. Wiceprezes PZPN Karol Bergtal ironicznie mu odpowiedział: „Polska na pewno wygrałaby to spotkanie, gdyby w naszym zespole grali jeszcze Budziński i Lech, natomiast drużyna francuska występowała w… dziewiątkę”. Panowie działacze sobie pożartowali, najedli się, napili, ale kibicom nad Wisłą wcale nie było do śmiechu. Biało-czerwoni stracili bowiem pierwsze punkty w eliminacjach Euro 1968, a do ich porażki przyczyniło się dwóch naszych rodaków urodzonych nad Loarą: świetny defensor Robert Budzynski i błyskotliwy napastnik Georges Lech. Obaj – pośrednio – zdecydowali też o zmianach w polskim sztabie szkoleniowym. Właśnie to spotkanie zakończyło krótką, bo trwającą ledwie pięć miesięcy, karierę Antoniego Brzeżańczyka w roli selekcjonera narodowej kadry.
Reprezentacja Polski podczas hymnu przed meczem z Francją w Paryżu. Od lewej: Stanisław Oślizło, Jan Gomola, Roman Strzałkowski, Zygmunt Anczok i Jacek Gmoch.
W polskim zespole panowała przed spotkaniem dobra atmosfera. Tak trenerzy, jak i sami zawodnicy nabrali ufności i pewności siebie. Testy sprawnościowe i fizyczne, przeprowadzane na zgrupowaniu w Wiśle, wykazywały rosnącą poprawę sprawności i także – zdaniem trenera Brzeżańczyka – formy. Nasza drużyna pod względem fizycznym prezentowała się znacznie korzystniej od Francuzów, w których szeregach przeważały „konusy”. Wiadomości o kolejnych osłabieniach Trójkolorowych w wyniku kontuzji czołowych zawodników (Gondet, Revelli, Hausser i jeszcze inni) też w jakimś stopniu podbudowały atmosferę w naszym zespole. Chętnie przypominano sobie, że przecież w tym samym Paryżu, na tym samym stadionie Parc des Princes, reprezentacja Polski wygrała cztery lata temu 3:1, choć w zespole francuskim grało wtedy sporo piłkarzy o sławniejszych nazwiskach niż ich aktualni następcy.
Francuzi zdobywają pierwszego gola. Jan Gomola zdołał sparować piłkę po strzale lewoskrzydłowego Paula Courtina, ale po dobitce Fleury’ego Di Nallo był już bezradny.
Gdyby Francuzi prowadzili już 2:0, a my w końcówce dopiero zmniejszylibyśmy na 1:2, człowiekowi nie byłoby aż tak żal. Ale wypuścić taki ważny mecz na pięć minut przed końcem, to boli i długo nie da się zapomnieć.
Czyżby właśnie kręcili kolejną część przygód żandarma z Saint-Tropez? Nie, to tylko reprezentacyjna orkiestra francuskiej policji. W przerwie meczu mundurowi pojawili się na bieżni stadionu, by skocznymi melodiami umilić czas kibicom.
Śmiemy twierdzić, że drugiej bramki, zdobytej w 85. minucie przez naszego rodaka z Francji Jerzego Lecha, można było uniknąć. W tej sytuacji nie dopisała jednak czujność u jednego zazwyczaj z najlepszych naszych zawodników, kapitana drużyny Stanisława Oślizły. Nie potrafił on w porę przyjść z pomocą Anczokowi, borykającemu się w walce o piłkę z Di Nallo. Pozornie niegroźną sytuację starał się dopiero zażegnać bardziej oddalony od tej akcji Strzałkowski. Ale nic już nie wskórał. Di Nallo skierował piłkę do niepilnowanego Lecha i w tym momencie zakończył się nasz piękny sen o remisie.
Po godzinie gry polscy piłkarze mogli wreszcie wznieść ręce w geście triumfu. Kapitalnym strzałem w okienko zza pola karnego popisał się Ryszard Grzegorczyk i było 1:1.
Nie wolno mi nikogo posądzać o brak ambicji w grze, ale śmiem przypuszczać, że Oślizło i Lubański, którzy już w poniedziałek odlatują do Budapesztu (na trzeci, dodatkowy mecz 1. rundy Pucharu Europy Górnika Zabrze z Vorwärts Berlin – przyp. red.), nie dali z siebie w tym meczu wszystkiego. Ubolewam nad faktem, że w Paryżu zabrakło lekarza. Nie rozumiemy, co się dzieje z Sadkiem, całkowicie zatracił dawną bojowość. W ogóle drużyna jako całość nie realizowała opracowanych przed meczem założeń taktycznych. Nie mam zastrzeżeń tylko do Strzałkowskiego, Anczoka, Jarosika i Liberdy.
Tak, nie mylą się państwo, to Kazimierz Górski. Trener Tysiąclecia był w Paryżu jako członek sztabu szkoleniowego reprezentacji Polski. Niespełna cztery lata później został powołany na stanowisko selekcjonera.
Najsłabiej wypadli Lubański i Sadek. Sadek raził ociężałością, a Lubański nie potrafił uwolnić się spod czułej opieki defensorów francuskich. Żaden z nich nie zdecydował się na groźniejszą akcję i na strzał, obaj nie dochodzili do podań i zbyt łatwo pozbywali się piłki. Zawiódł również zawsze mocny punkt naszego ataku Liberda. Piłkarz ten nie wywiązał się z roli rozgrywającego, nie umiał także być skutecznym egzekutorem. Na obniżeniu lotów naszego ataku zaważył w dużym stopniu brak skrzydłowych, umiejących rozciągnąć grę i celnie dośrodkować.
Obok Georges’a (czyli Jurka) Lecha jeden z dwóch piłkarzy o polskich korzeniach, który zagrał w tym meczu w trójkolorowych barwach. Jego rodzice wyemigrowali do Francji jeszcze przed II wojną światową – ojciec znalazł pracę w kopalni. Budzynski karierę zaczął w RC Lens, ale wielkie sukcesy zaczął świętować dopiero po przeprowadzce do Nantes w 1963 roku. Z drużyną Kanarków dwa razy sięgnął po tytuł najlepszej drużyny w kraju i jako piłkarz tego klubu – niespełna rok po debiucie w reprezentacji – pojechał na mistrzostwa świata do Anglii. Osiągnąłby pewnie więcej, gdy w sezonie 1968/69 nie przydarzyła mu się ciężka kontuzja, z której powodu jeszcze przed trzydziestką musiał zawiesić piłkarskie buty na kołku. Został wówczas dyrektorem sportowym Nantes, z dużą korzyścią dla… polskiego futbolu. To on sprowadził do miasta nad Loarą Roberta Gadochę i Romana Koseckiego.
„W piłkarstwie wzajemne współdziałanie zawodników jest rzeczą najważniejszą. W Paryżu ono zawiodło, z czego możemy rozgrzeszyć tylko Jacka Gmocha, kontuzjowanego już w 18. minucie gry. Nasz prawy obrońca w starciu z Courtinem doznał bolesnej kontuzji kostki. Po meczu Gmoch mówił, że nie opuścił boiska tylko ze względu na chęć pomożenia kolegom w trudnej sytuacji. Trenerzy twierdzą, że gdyby Gmochowi zrobiono blokadę, byłby chyba w stanie zakończyć mecz we względnie dobrej formie. Ale kto miał to zrobić? W Paryżu nie było w ekipie lekarza” – relacjonował „Przegląd Sportowy”. Co ciekawe, w ekipie zabrakło nie tylko doktora, ale nawet masażysty. Do piłkarzy, którzy ucierpieli w starciach, z podręczną apteczką biegali podczas meczu… rezerwowy Paweł Orzechowski i asystent trenera Kazimierz Górski. Przy takiej opiece medycznej to cud, że Gmoch dotrwał do ostatniego gwizdka. No, ale nie przypadkiem cieszył się opinią prawdziwego twardziela.
► Piąty mecz reprezentacji rozegrany na terytorium Francji
► Trzeci mecz reprezentacji rozegrany na stadionie Parc des Princes w Paryżu
► Czwarty mecz reprezentacji przeciwko Francji; bilans po tym spotkaniu stał się ujemny: 1-1-2, bramki: 6-9
► 60. mecz reprezentacji ze strzeloną dokładnie 1 bramką
► Trzeci mecz reprezentacji rozegrany 22 października, w każdym z nich obaj rywale strzelali minimum jedną bramkę
► Trzeci wyjazdowy mecz reprezentacji w eliminacjach mistrzostw Europy i trzecia porażka
► 30. mecz reprezentacji w wielkich turniejach (MŚ + ME + IO) liczonych łącznie (eliminacje + finały)
► 20. mecz reprezentacji ze zdobytą bramką w wielkich turniejach (MŚ + ME + IO) liczonych łącznie (eliminacje + finały)
► 10. wyjazdowy mecz reprezentacji w eliminacjach mistrzostw świata i Europy liczonych łącznie
► 10. wyjazdowy mecz reprezentacji ze straconą bramką w eliminacjach mistrzostw świata i Europy liczonych łącznie (we wszystkich dotychczasowych meczach traciliśmy minimum jedną bramkę)
► 350. występ w reprezentacji zawodnika Legii Warszawa (Jacek Gmoch)
► Pobity rekord reprezentacji liczby kolejnych wyjazdowych meczów ze zdobytą bramką (3) w eliminacjach mistrzostw świata i Europy liczonych łącznie
► Pobity rekord reprezentacji liczby kolejnych meczów ze zdobytą bramką (2) w eliminacjach mistrzostw Europy
► Pobity rekord reprezentacji liczby kolejnych meczów ze zdobytą bramką (5) w eliminacjach mistrzostw świata i Europy liczonych łącznie
► 40. występ Stanisława Oślizły w reprezentacji
► 10. występ Jerzego Sadka w reprezentacji
► 100. występ w reprezentacji zawodnika o imieniu Roman (Strzałkowski)
► 160. gol reprezentacji strzelony w meczach wyjazdowych
► Pobity rekord reprezentacji liczby kolejnych wyjazdowych meczów bez remisu (10) w eliminacjach mistrzostw świata i Europy liczonych łącznie (wszystkie dotychczasowe mecze)
► Pobity rekord reprezentacji liczby kolejnych wyjazdowych meczów ze straconą bramką (10) w eliminacjach mistrzostw świata i Europy liczonych łącznie (wszystkie dotychczasowe mecze)
► Pobity rekord reprezentacji liczby kolejnych wyjazdowych meczów bez remisu (11) w eliminacjach wielkich turniejów (MŚ + ME + IO) liczonych łącznie (wszystkie dotychczasowe mecze)
► Pobity rekord reprezentacji liczby kolejnych wyjazdowych meczów ze straconą bramką (11) w eliminacjach wielkich turniejów (MŚ + ME + IO) liczonych łącznie (wszystkie dotychczasowe mecze)
► Pobity rekord reprezentacji liczby kolejnych meczów bez remisu (6) w eliminacjach mistrzostw Europy (wszystkie dotychczasowe mecze)
► Pobity rekord reprezentacji liczby kolejnych wyjazdowych meczów bez wygranej (3) w eliminacjach mistrzostw Europy
► Zagrało 11 zawodników z 5 klubów (po trzech z Górnika Zabrze i Polonii Bytom)
► Po tym spotkaniu bilans bramkowy reprezentacji w wielkich turniejach (MŚ + ME + IO) liczonych łącznie (eliminacje + finały) stał się ujemny: 57-58
► W meczach eliminacji mistrzostw Europy z udziałem reprezentacji Polski padło dotychczas 20 bramek
► Pobity rekord reprezentacji liczby kolejnych wyjazdowych meczów bez remisu (3) w eliminacjach mistrzostw Europy
► Pobity rekord reprezentacji liczby kolejnych wyjazdowych porażek (3) w eliminacjach mistrzostw Europy
► Pobity rekord reprezentacji liczby kolejnych wyjazdowych meczów ze straconą bramką (3) w eliminacjach mistrzostw Europy